K: — Czy ten obrazek u góry był wystawiony w „Zachęcie”?
BR: — Nie.
K: — Ale to panowie go namalowali.
BR: — Tak, my.
K: — Właśnie tego typu obrazy na wystawie warszawskiej wywołały wśród zwiedzających najwięcej sporów. Może więc panowie udzielą mi wywiadu o malarstwie abstrakcyjnym?
BR: — Nie.
K: — Dlaczego?
BR: — Nie bardzo umiemy o malarstwie mówić.
K: — Może panowie jednak spróbują.
PATACZKÓWNA: — Niech panowie jednak spróbują! Proszę!
K: — Krecia, ty się nie mieszaj!
BR: — Wątpimy, czy słowami można przedstawić uroki malarstwa, szczególnie abstrakcyjnego.
K: — Jeśli się komuś nie podobają granatowe pantofle, to ich nie kupuje. Jeśli nie lubi słodkiego piwa, to go nie pije. Ale przecież nikt nie drze na sobie ciuchów, nie woła o pomstę do nieba, że są w sklepie granatowe pantofle i że w knajpie jest słodkie piwo. Po prostu tych rzeczy nie nabywa. Natomiast obrazy, które się bardzo nie podobają, wywołują u widza bezinteresowną złość i napastliwość. Dlaczego?
Paul Klee, Znaki w kolorze żółtym (1937)
BR: — Nie wiemy. Może niemożność „zrozumienia” takiego obrazu obraża patrzącego, i to go złości.
K: — Dwa fakty niewątpliwe: 1. większość współczesnych malarzy, to malarze abstrakcjoniści, 2. wielu ludziom, szczególnie młodym, właśnie to malarstwo odpowiada.
BR: — Tak jest.
K: — A więc zjawisko istnieje, i to od wielu lat. Ostatnio przybrało ono znacznie na sile i powszechności. W życiu jest wiele rzeczy, które nam się nie podobają, jednak powinniśmy je poznać i zrozumieć. Przemilczanie czegoś, nie zmieni faktu, że to coś istnieje. Obojętność lub wrogość, nie rozszerzą naszej wiedzy. Może to zrobić tylko poznanie.
BR: — Ale potępianie tego, co nam się nie podoba i co wydaje nam się bez sensu, jest wygodne. I znacznie łatwiejsze, niż łamanie sobie głowy nad sprawami sztuki, które są zawsze skomplikowane.
K: — Czy panowie wierzą, że malarze a