
Zawsze mnie drażniło, że Erwittów, Bressonów, Kertesów można przestawiać na półkach dowolnie. Kolorami okładek na przykład, albo alfabetycznie. Każdy ważny twórca ze świata ma albumów kilka, tematyczne, projektowe, za konkretne lata, itd. Wersje okazałe i kieszonkowe. A u nas?
Tej jesieni wydano dwie monografie – Bogdana Dziworskiego i Mariana Schmidta. Obydwaj mieli także wystawy w Warszawie, pierwszy w Leica 6×7 Gallery, drugi, co prawda pół roku wcześniej, w Domu Spotkań z Historią. Dwie książki bardzo różne, ale trochę o tym samym: