Sofios był zawsze pełen zapału i energii. Często ostatni kładł się spać i zawsze wstawał pierwszy. Pewnego dnia jeden z nas zapytał go żartobliwie:
– Mistrzu, czy pan nigdy nie będzie stary i zmęczony?
– Owszem – odparł Sofios – jeśli spotka mnie to, co się przytrafiło tygrysowi…
Tygrys był panem lasu. Wszystkie zwierzęta bały się go i podziwiały. A ponieważ wbijało go to w dumę, codziennie rano przychodził przeglądać się w wodzie jeziora. Wpatrywał się z zachwytem w swoją piękną sierść, w swoje dumne wąsy, w błyszczące kły i stwierdzał, że jest przystojny.
Jednak pewnego dnia, w chwili kiedy zatapiał oczy w wodzie, z drzewa spadła gałązka i wzbijając drobne fale, zniekształciła jego odbicie.
Patrzył na zmierzwioną sierść, potargane wąsy i powykręcane kły.
Widok ten napełnił go przerażeniem. Nie ulegało wątpliwości, że jest chory. Z trudem powlókł się do swojej jamy i spędził w niej kilka dni, nic nie jedząc. Kiedy wreszcie wyszedł, nie miał już tej werwy co zwykle. Polował bez przekonania, a inne zwierzęta, widząc, że już nie obnosi się ze swoją dumną miną, nie krępowały się twierdzić, że jest osłabiony.
Mówi się, że od tego dnia zaczęła się starość tygrysa!
Bajki filozoficzne. Opowieści mędrca Sofiosa
Wydawnictwo Muchomor
Warszawa 2016