
Bibliocreatio: Jak opisać matkę?
Mira Marcinów: Mam taki dar od mamy: specjalizuję się w myśleniu źle o sobie samej. Dlatego myślę, że to jest bardzo nielojalne opisać matkę. Pisanie o umarłych rodzicach, o matce szczególnie, jest już jakąś formą władzy nad nią. W wielu opisach, zwłaszcza męskich, matka jest ważną postacią, ale ważniejsze jest, że to „ja” mam narzędzie, „ja” mam język, „ja” opowiadam. Ja jednak starałam się w Bezmatku tak pisać, żebyśmy sobie z mamą trochę porozmawiały. Chociaż dużo w mojej książce jest też złości.
Kiedy pisałaś?
Półtora roku po śmierci mamy. Ale gdzieś w głowie pisałam tę książkę już przy diagnozie. Wtedy zaczęłam pisać listy do mamy.
Trudno się rozmawia o żałobie?
Sama wywołałam się do odpowiedzi, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie aż tak trudne. Nie sądziłam, że będę musiała mówić tylko o tym. Pamiętam, że na dzień matki udzieliłam kilku wywiadów. Zawsze uwielbiałam to święto, zastanawiałam się, co kupię, co zrobię, gdzie moją mamę zabiorę. Dlatego pomyślałam, że to jest trochę okrutne, że teraz mam być specjalistką od takiej relacji. Relacji z matką, która nie żyje.
Opisałaś ją, więc w jakimś sensie przejęłaś władzę nad matką. Czy było to dla Ciebie wyzwalające?
Wyzwalające? Nie wiem, to słowo ma dobre konotacje. Dla mnie to było uobecnienie. Można raz na jakiś czas dostać batem wspomnień i tęsknoty, ale co innego jest codziennie wywoływać zmarłą osobę. To trochę jak wywoływanie duchów.
Wywoływanie obecności. Jak w D