Wiosna, czyli historia sangwinika Wiosna, czyli historia sangwinika
i
ilustracja: Flickr (CC BY 4.0)
Przemyślenia

Wiosna, czyli historia sangwinika

Kamila Dzika-Jurek
Czyta się 14 minut

Za czym naprawdę tęsknimy, kiedy co roku czekamy na wiosnę? Za zapachem i jasnością, jak w piosence Marka Grechuty, czy raczej za samą obietnicą życia, jaką wiosna nam składa? Dawniej wierzono, że w tej obietnicy jest krew i ciepła siła sangwinika – ludzkiego wcielenia wiosny i najbardziej docenianego przez wieki temperamentu.

Właściwie co roku jest tak samo. Kiedy po ciemnych, długich miesiącach zimowych nastaje ciepło, coś się gwałtownie zmienia w otoczeniu i w nas. Wiązka fotonów, które docierają rano do mojej drewnianej podłogi, ma inną barwę. W tej barwie jest zupełnie inna – niż zimowa – siła i jasność. Patrząc na nią, myślę o specyficznej aurze przemocy, z jaką wiosna co roku zjawia się w naszym mikrym, miejskim ogródku.  

Pierwsza krew

Krwawa politura na ciele i szata zrobiona z kolczastych witek, którą nosi na sobie panna z obrazu Jacka Malczewskiego z 1898 r. Oto jest właściwa postać wiosny w polskim klimacie. Malczewski namaluje jeszcze później kilka przedstawień wiosny (w roku: 1900, 1909, 1914), ale to właśnie w tym pierwszym obrazie uda mu się

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wiosna nad stawem Walden Wiosna nad stawem Walden
i
Marta Ludwiszewska
Żywioły

Wiosna nad stawem Walden

Henry David Thoreau

Zamieszkałem w lesie zwabiony myślą, że będę miał czas i sposobność obserwować nadejście wiosny. Gdy widzę z jednej strony uśpione zbocze, z drugiej zaś owo bujne listowie wyrzeźbione w ciągu godziny, wzruszam się tak, jak gdybym w szczególny sposób znalazł się w pracowni artysty.

Skoro na głównych szlakach wodnych ruszają lody, na stawie kra pęka zazwyczaj szybko; nawet przy niskiej temperaturze woda poganiana przez wiatr kruszy okoliczny lód. Tego jednak roku wszystko wyglądało inaczej na Waldenie, albowiem lód spłynął tylko po to, aby wkrótce staw na nowo nim się pokrył. Zawsze kra pęka tutaj później aniżeli na okolicznych jeziorkach, dlatego że Walden jest głębszy i nie mają w nim ujścia strumienie, które by stopiły ją albo skruszyły. Nigdy nie słyszałem o tym, aby pękała w środku zimy, nie wyłączając przełomu lat 1852–53, kiedy to zimowa zawierucha wystawiła stawy na ciężką próbę. Pęka zazwyczaj około pierwszego kwietnia, w tydzień czy dziesięć dni później niż na stawie Flinta i Fair Haven. Zaczyna topnieć od północnego brzegu i na płyciznach, czyli tam, gdzie woda najpierw zamarza.

Czytaj dalej