
Za czym naprawdę tęsknimy, kiedy co roku czekamy na wiosnę? Za zapachem i jasnością, jak w piosence Marka Grechuty, czy raczej za samą obietnicą życia, jaką wiosna nam składa? Dawniej wierzono, że w tej obietnicy jest krew i ciepła siła sangwinika – ludzkiego wcielenia wiosny i najbardziej docenianego przez wieki temperamentu.
Właściwie co roku jest tak samo. Kiedy po ciemnych, długich miesiącach zimowych nastaje ciepło, coś się gwałtownie zmienia w otoczeniu i w nas. Wiązka fotonów, które docierają rano do mojej drewnianej podłogi, ma inną barwę. W tej barwie jest zupełnie inna – niż zimowa – siła i jasność. Patrząc na nią, myślę o specyficznej aurze przemocy, z jaką wiosna co roku zjawia się w naszym mikrym, miejskim ogródku.
Pierwsza krew
Krwawa politura na ciele i szata zrobiona z kolczastych witek, którą nosi na sobie panna z obrazu Jacka Malczewskiego z 1898 r. Oto jest właściwa postać wiosny w polskim klimacie. Malczewski namaluje jeszcze później kilka przedstawień wiosny (w roku: 1900, 1909, 1914), ale to właśnie w tym pierwszym obrazie uda mu się