Zombie-rewolucja, czyli od milczenia traci się wzrok Zombie-rewolucja, czyli od milczenia traci się wzrok
i
"The Request to Charon", 2019 r., Mikołaj Sobczak; dzięki uprzejmości artysty i Polana Institute
Doznania

Zombie-rewolucja, czyli od milczenia traci się wzrok

Stach Szabłowski
Czyta się 16 minut

Jesień 2019. W Warszawie pojawia się zombie, żywy trup niejakiego Jana Bockelsona, krawca z Lejdy, fałszywego (?) proroka anabaptystów, samozwańczego króla Nowego Jeruzalem, które w XVI w. przez chwilę istniało w niemieckim mieście Münster. 

Upiora sprowadził do Polski artysta Mikołaj Sobczak i pokazał w byłym salonie sukien ślubnych na wystawie Nowe Królestwo podczas ostatniego Warsaw Gallery Weekend. Za wystawę dostał nagrodę Fundacji ING, nieformalne Grand Prix imprezy. W ogóle Sobczak jest nową power figure polskiej sceny artystycznej. Performer, znany z projektów realizowanych razem z Justiną Los w duecie Polen Performence, autor filmów, ostatnio najbardziej widoczny jest jako malarz, który tradycyjne medium zasila queerową energia. W zeszłym roku razem z Polana Institute pokazał głośną wystawę Drag niezłomne, na której queerował wilcze mity żołnierzy wyklętych. W swoich psychodelicznych, groteskowych obrazach artysta wysłał znane drag queens w leśne ostępy, rekrutując je tam do rozerotyzowanej partyzantki. Polskość, dzieje i współczesność kultury LGBT, a także ikoniczne epizody z dziejów emancypacyjnej sztuki splatały się na płótnach Sobczaka w alternatywną wersję historii.

Nowym Królestwie Mikołaj Sobczak podążał podobną ścieżką, tylko znaczenie dalej. Zanim jednak artysta opowie nam, dokąd go zaprowadziła, spójrzmy na początek tego szlaku.

Opowiedziana w Nowym Królestwie historia zaczyna się w 1534 r. w Münsterze. W Niemczech nie opadł jeszcze kurz bitewny po wojnach chłopskich z lat 20. XVI w. i jeszcze nie wsiąkła w ziemię krew przelana podczas brutalnego tłumienia ludowego powstania, którego uczestnicy usiłowali obalić feudalny porządek. Proto-komunistyczne nastroje wciąż są jednak żywe. Europa ogarnięta jest gorączką reformacji. W najbardziej gorących głowach krystalizują się wizje teokratycznych utopii – bezklasowego, egalitarnego społeczeństwa, wolnego od pieniądza i własności prywatnej. Dziś nazwalibyśmy te projekty rewolucją komunistyczną, ale oczywiście nie tę marksistowską – na teorię autora Kapitału trzeba będzie poczekać jeszcze 300 lat. Reformacyjny komunizm jest mistyczny, wręcz apokaliptyczny. Takie idee głosi sekta anabaptystów; ojciec reformacji Marcin Luter stanowczo odcina się od tych radykałów, ale wśród ludu ich nauki mają duży odzew. Według proroka anabaptystów, byłego piekarza – Jana

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zły kontynent, czyli katastrofa, czary, wyspy (nie)szczęśliwe na Biennale w Stambule Zły kontynent, czyli katastrofa, czary, wyspy (nie)szczęśliwe na Biennale w Stambule
i
Fragment ekspozycji Normana Daly'ego, zdjęcie: Sahir Ugur Eren
Opowieści

Zły kontynent, czyli katastrofa, czary, wyspy (nie)szczęśliwe na Biennale w Stambule

Stach Szabłowski

Siódmy kontynent rośnie. Zasilają go śmieci z pięciu innych, zamieszkałych przez ludzi. Czy ogarnie cały świat i stanie się nową Pangeą, już nie siódmym, lecz jednym kontynentem, zrobionym z plastiku? Na razie dotarł do Stambułu – i został głównym bohaterem tamtejszego, wypasionego 16. Biennale sztuki.

Poranki w Stambule są epickie; słońce przebija się przez grube warstwy smogu, który barwi światło na nierealne kolory. Nie trzeba nastawiać budzika, żeby obejrzeć to widowisko; na ulicach śródmiejskiej dzielnicy Beyoğlu korek zaczyna się przed świtem i będzie trwał do późnej nocy; pył zanieczyszczeń wibruje od hałasu klaksonów i silników.

Czytaj dalej