
Jesień 2019. W Warszawie pojawia się zombie, żywy trup niejakiego Jana Bockelsona, krawca z Lejdy, fałszywego (?) proroka anabaptystów, samozwańczego króla Nowego Jeruzalem, które w XVI w. przez chwilę istniało w niemieckim mieście Münster.
Upiora sprowadził do Polski artysta Mikołaj Sobczak i pokazał w byłym salonie sukien ślubnych na wystawie Nowe Królestwo podczas ostatniego Warsaw Gallery Weekend. Za wystawę dostał nagrodę Fundacji ING, nieformalne Grand Prix imprezy. W ogóle Sobczak jest nową power figure polskiej sceny artystycznej. Performer, znany z projektów realizowanych razem z Justiną Los w duecie Polen Performence, autor filmów, ostatnio najbardziej widoczny jest jako malarz, który tradycyjne medium zasila queerową energia. W zeszłym roku razem z Polana Institute pokazał głośną wystawę Drag niezłomne, na której queerował wilcze mity żołnierzy wyklętych. W swoich psychodelicznych, groteskowych obrazach artysta wysłał znane drag queens w leśne ostępy, rekrutując je tam do rozerotyzowanej partyzantki. Polskość, dzieje i współczesność kultury LGBT, a także ikoniczne epizody z dziejów emancypacyjnej sztuki splatały się na płótnach Sobczaka w alternatywną wersję historii.
W Nowym Królestwie Mikołaj Sobczak podążał podobną ścieżką, tylko znaczenie dalej. Zanim jednak artysta opowie nam, dokąd go zaprowadziła, spójrzmy na początek tego szlaku.
Opowiedziana w Nowym Królestwie historia zaczyna się w 1534 r. w Münsterze. W Niemczech nie opadł jeszcze kurz bitewny po wojnach chłopskich z lat 20. XVI w. i jeszcze nie wsiąkła w ziemię krew przelana podczas brutalnego tłumienia ludowego powstania, którego uczestnicy usiłowali obalić feudalny porządek. Proto-komunistyczne nastroje wciąż są jednak żywe. Europa ogarnięta jest gorączką reformacji. W najbardziej gorących głowach krystalizują się wizje teokratycznych utopii – bezklasowego, egalitarnego społeczeństwa, wolnego od pieniądza i własności prywatnej. Dziś nazwalibyśmy te projekty rewolucją komunistyczną, ale oczywiście nie tę marksistowską – na teorię autora Kapitału trzeba będzie poczekać jeszcze 300 lat. Reformacyjny komunizm jest mistyczny, wręcz apokaliptyczny. Takie idee głosi sekta anabaptystów; ojciec reformacji Marcin Luter stanowczo odcina się od tych radykałów, ale wśród ludu ich nauki mają duży odzew. Według proroka anabaptystów, byłego piekarza – Jana