
„Nowa rzeczywistość żąda nowych przepisów” – ogłosił Jan Kamyczek już w 19. numerze „Przekroju”. A że był sierpień 1945 roku i kraj dopiero wychodził z wojennego chaosu, redaktor musiał stawić czoła zagadnieniom, o którym nie śniło się autorom przedwojennych kodeksów honorowych.
Minęły czasy podręczników dobrego wychowania, tzw. savoir-vivre’u i bon tonu. Życie się uprościło, chwała Bogu, o kilkanaście odcieni ukłonów, o kilkadziesiąt odmian ucałowań ręki, o kilkaset przepisów oddawania wizyt. Również zmora kodeksu honorowego przestała jakoś straszyć. Wszyscy odetchnęli. I zaraz zapomnieli nie tylko o bon tonie i savoir-vivrze, ale także o zwykłym dobrym wychowaniu. Już tacy jesteśmy skrajni. A to źle. Bo trochę dobrego wychowania nikomu nie zaszkodzi. Trzeba je tylko nieco zmodyfikować na użytek naszej powojennej rzeczywistości. Oto kilka projektów (tzw. garść projektów) do nowego podręcznika dobrego wychowania.
Rozdzi