
„Nowa rzeczywistość żąda nowych przepisów” – ogłosił Jan Kamyczek już w 19. numerze „Przekroju”. A że był sierpień 1945 roku i kraj dopiero wychodził z wojennego chaosu, redaktor musiał stawić czoła zagadnieniom, o którym nie śniło się autorom przedwojennych kodeksów honorowych.
Minęły czasy podręczników dobrego wychowania, tzw. savoir-vivre’u i bon tonu. Życie się uprościło, chwała Bogu, o kilkanaście odcieni ukłonów, o kilkadziesiąt odmian ucałowań ręki, o kilkaset przepisów oddawania wizyt. Również zmora kodeksu honorowego przestała jakoś straszyć. Wszyscy odetchnęli. I zaraz zapomnieli nie tylko o bon tonie i savoir-vivrze, ale także o zwykłym dobrym wychowaniu. Już tacy jesteśmy skrajni. A to źle. Bo trochę dobrego wychowania nikomu nie zaszkodzi. Trzeba je tylko nieco zmodyfikować na użytek naszej powojennej rzeczywistości. Oto kilka projektów (tzw. garść projektów) do nowego podręcznika dobrego wychowania.
Rozdział I.
Dobre wychowanie w lokalach zamkniętych
W mieszkaniu własnym, choćby sublokatorskim, obowiązuje dobre wychowanie nawet w stosunku do najbliższej rodziny. Szczególnie uprzedzający jest człowiek dobrze wychowany wobec przyszłości narodu, czyli wobec własnych, choćby drobnych, dzieci. Nigdy nie wiadomo, czy taki pędrak nie wyrośnie na ministra, a ministra nie można obrażać nawet w kołysce.
Dzieci względem rodziców również winny się zachowywać odpowiednio. Grzecznie, ale stanowczo.
W stosunku do gości dobre wychowanie bywa ciężką próbą charakteru. „Pokaż mi, gdzie chowasz przed gościem sardynki ‒ a powiem ci, kim jesteś”. Znacznie taktowniej jest wywiesić na drzwiach kartkę z napisem „dur brzuszny” niż wymieniać ceny wszystkich spożywanych przez gości na proszonej kolacji produktów.
Jeszcze więcej wrodzonego taktu wymaga podejmowanie gości przyjezdnych. Przez pierwsze 8 dni pobytu dobrze wychowany gospodarz rozmawia wyłącznie na tematy oderwane. Począwszy zaś od 8. dnia, można stopniowo wprowadzać do rozmowy sugestywne opisy wspaniałego życia na Zachodzie.
W mieszkaniu cudzym należy być dobrze wychowanym nawet pod nieobecność gospodarza. A najlepiej takich pokus w ogóle unikać. Bo szabrownik nigdy już nie będzie dżentelmenem.
W biurze jesteśmy urzędnikiem lub stroną. Lecz dobre wychowanie obowiązuje zarówno przed, jak i za okienkiem. Pamiętaj, Referencie, że ta strona, którą pomiatasz, jest może członkiem Komisji Mieszkaniowej, przed którym będziesz stał wkrótce sam jako strona, z podaniem o przydział pokoju z kuchnią. A ty, Strono, pamiętaj, że urzędnik ma prawo zjeść spokojnie śniadanie, pomimo że twój pociąg odchodzi 12.45! Uśmiechnij się więc, nie załatw sprawy i żegnaj! Dziury w ogonku nie będzie!
Specjalnych przepisów wymaga dobre wychowanie w lokalach rozrywkowych.
W teatrze nie spełnia człowiek dobrze wychowany następujących czynności:
W garderobie nie każe sobie wydawać reszty 4 zł z 10 złotych.
Nie zażera się przedwojennym obyczajem wykwintną czekoladą, bo to odrywa uwagę całej widowni od arcydzieła na scenie.
Nie trzyma przez 5 aktów na kolanach futra, parasola i kaloszy, bo to utrudnia mu w przerwie wyjście na papierosa.
W kinie zachowuje się człowiek dobrze wychowany tak, jak gdyby było zupełnie jasno.
W dancingu zaś tak, jak gdyby było zupełnie ciemno. W przeciwnym razie towarzyszka zabawy nie uzna w dżentelmenie dżentelmena.
W kawiarni zachowuje się człowiek dobrze wychowany swobodnie, ale z umiarem. W stosunku do pań i w stosunku do ciastek (20 zł sztuka).

Rozdział II.
Dobre wychowanie na wolnym powietrzu
Na wolnym powietrzu zachowujemy się tak samo elegancko jak w salonie. Dotyczy to przede wszystkim chodzenia po ulicy. Pamiętajmy, że uporczywe trzymanie się lewej strony chodnika nie jest jeszcze wystarczającą manifestacją demokratycznych przekonań. Pamiętajmy, że przecinanie jezdni pod kątem prostym nie jest symptomem zgubnego przerostu biurokracji.
Zachowanie na plaży swoich cielesnych defektów przed okiem tłumu jest towarzyskim obowiązkiem pań powyżej pewnego wieku i ciężaru. Dlatego szanująca się kobieta uczęszcza na plażę tylko do pewnych, wyżej wspomnianych granic.
Na wycieczce, czyli tzw. majówce, można pozwolić sobie już na pewną swobodę i zachowywać się na własną rękę. Szczególnie jeśli wycieczka połączona jest ze spożyciem alkoholu, lepiej dyskretnie odłączyć się od towarzystwa w drodze powrotnej. Bo wspólne roztkliwianie się nad tym, jak było przed wojną, łamie konieczny hart dżentelmena.
Rozdział III.
Dobre wychowanie w podróży
Odkąd z narodu rolniczo-osiadłego przekształciliśmy się w naród koczowniczo-handlowy, nie wystarcza nam już dawny kodeks podróżnego bon tonu, zawarty w jednym krótkim: „nie wychylaj się”. Nowa rzeczywistość żąda nowych przepisów:
Gdy starsza wiekiem osoba wchodzi na dach wagonu dla odbycia tam podróży Grodzisk Mazowiecki‒Pruszków, nie należy pod żadnym pozorem strącać starszej wiekiem osoby nogą z dachu. Przeciwnie, grzeczność nakazuje:
1) opuścić zajmowane dotąd miejsce leżące i podpełznąć na skraj dachu;
2) ująć starszą wiekiem osobę pod ramiona i wtaszczyć na pokład pociągu wraz z tłomokiem;
3) ułożyć ją w miejscu możliwie płaskim;
4) przymocować prawdziwym sznurkiem do wystającej części wagonu;
5) zapobiegać drzemaniu starszej wiekiem osoby przez lekkie, byle częste szczypanie, gdyż starsza wiekiem osoba mogłaby we śnie spaść z dachu, co opóźniłoby pociąg jeszcze o 2 godziny.
Jadąc wagonem „służbowym” lub „dla wojska”, nie należy dawać odczuć swej wyższości pasażerom jadącym innymi wagonami. Często jedynie snobizm każe ludziom zajmować tłumnie te uprzywilejowane przedziały, podczas gdy cała reszta pociągu jest prawie pusta. Snobizm zaś jest wrogiem dobrego wychowania.
W wypadku zajmowania miejsca siedzącego na bagażu współpasażera należy uprzejmym ruchem zaproponować owemu współpasażerowi miejsce na własnym bagażu. Jest to piękny przykład bratniej wymiany usług między ludźmi dobrze wychowanymi.

Rozdział IV
Dobre wychowanie w okolicznościach specjalnych
Na ślubie uroczystym należy unikać wzmianki o reformie prawa małżeńskiego.
Na chrzcinach należy gorąco gratulować rodzicom pozyskania jeszcze jednej kartki żywnościowej, z której noworodek nie będzie na razie korzystać.
Na imieninach cudzych występuje człowiek dobrze wychowany z bukietem róż. Na własnych imieninach bez bukietu róż, za to z wódką. Obecna tendencja forsuje w obu wypadkach bimber.
Na bankietach zachowanie się już nieaktualne, gdyż jak wiadomo istnieje projekt zniesienia tego terminu w języku urzędowym i zastąpienia go przez polskie słowo: wieczorynka.
Na wieczorynce, w której bierze udział więcej niż 4 osoby (płci obojętnej), nie należy dłubać palcem w nosie.
Tekst pochodzi z archiwum „Przekroju”, numer 19/1945 r.