Im gorzej, tym lepiej Im gorzej, tym lepiej
i
Warsztaty z lepienia lepiejów/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty

Im gorzej, tym lepiej

Pierwsze warsztaty z lepienia lepiejów
Marcin Orliński
Czyta się 7 minut

12 sierpnia 2017 roku we Wrocławiu odbyły się prawdopodobnie pierwsze w Polsce warsztaty z lepienia lepiejów. Okazuje się, że ta drobna forma literacka, stworzona przez Wisławę Szymborską w celu piętnowania złych lokali gastronomicznych, świetnie sprawdza się również w innych dziedzinach. Utyskiwać można wszakże na wszystko: na muzykę popularną, na kiepskie książki, a nawet na chór kościelny.

Nie dajmy sobie wmówić, że teksty satyryczne to niedojrzała i niefrasobliwa siostra literatury poważnej, trzpiotka, którą należy traktować z przymrużeniem oka. Za zabawnym zestawieniem słów i obrazów może się kryć przewrotna mądrość, a paradoks i groteska, narzędzia tak chętnie wykorzystywane przez satyryków, pozwalają ośmieszyć ludzkie wady, wskazać negatywne zjawiska

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Chwilo trwaj! Chwilo trwaj!
Przemyślenia

Chwilo trwaj!

Jan Błaszczak

Kiedy przeprowadzałem wywiad z zespołem Lotto, gitarzysta Łukasz Rychlicki opowiadał mi wiele o poszukiwaniu odpowiedniego dźwięku. Tonu, który wprowadzałby grające ze sobą instrumenty w przyjemny rezonans. Może dlatego w utworach tego trio dźwięków jest tak mało i wybrzmiewają one powoli – muzycy spędzili tyle czasu na ich poszukiwaniu, że gdy w końcu usłyszeli upragnione tony zostawali przy nich na długie minuty. Najskuteczniejszą metodą uzyskania takiego rezultatu było dążenie do współbrzmień. Sytuacji, kiedy dźwięki gitary i kontrabasu zaczynają się zlewać, czego skutkiem ubocznym stają się przypadkowe rezonanse, zderzające się tony i półtony.

Rozmowa z Lotto przypomniała mi się, kiedy słuchałem albumu Ellen Akrbro. Szwedzka kompozytorka również lubi, gdy dźwięk ma dość czasu, by wybrzmieć. Nic dziwnego, w końcu studiowała pod okiem legend amerykańskiego minimalizmu: La Monte Younga i Marian Zazeeli. Artystów, którzy pod banderą The Theatre of Eternal Music grali kilkunastogodzinne, transowe koncerty składające się z ledwie kilku dźwięków. Ich fascynacja przeciągłymi, niekończącymi się dźwiękami – które zaczęto określać mianem „drone music” – bez wątpienia udzieliła się ich uczennicy. Szczęśliwie młodej kompozytorce udało się znaleźć sposób, by tak modne ostatnio inspiracje przekuć na autorskie kompozycje.

Czytaj dalej