Im gorzej, tym lepiej Im gorzej, tym lepiej
i
Warsztaty z lepienia lepiejów/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty

Im gorzej, tym lepiej

Pierwsze warsztaty z lepienia lepiejów
Marcin Orliński
Czyta się 7 minut

12 sierpnia 2017 roku we Wrocławiu odbyły się prawdopodobnie pierwsze w Polsce warsztaty z lepienia lepiejów. Okazuje się, że ta drobna forma literacka, stworzona przez Wisławę Szymborską w celu piętnowania złych lokali gastronomicznych, świetnie sprawdza się również w innych dziedzinach. Utyskiwać można wszakże na wszystko: na muzykę popularną, na kiepskie książki, a nawet na chór kościelny.

Nie dajmy sobie wmówić, że teksty satyryczne to niedojrzała i niefrasobliwa siostra literatury poważnej, trzpiotka, którą należy traktować z przymrużeniem oka. Za zabawnym zestawieniem słów i obrazów może się kryć przewrotna mądrość, a paradoks i groteska, narzędzia tak chętnie wykorzystywane przez satyryków, pozwalają ośmieszyć ludzkie wady, wskazać negatywne zjawiska społeczne, a nawet oswoić grozę życia. Tak, teksty satyryczne mają wartość terapeutyczną nie tylko dla jednostek, lecz także dla całych zbiorowości.

Warsztaty z lepienia lepiejów/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty
Warsztaty z lepienia lepiejów/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty

Do zacnego grona utworów niepoważnych należą również lepieje, gatunek wymyślony przez Wisławę Szymborską. Wzmożone zainteresowanie Polaków tą krótką formą rymowaną zawdzięczamy prawdopodobnie – à rebours – obecnej władzy. Zaczęło się chyba od Andrzeja Saramonowicza, który latem tego roku zaczął publikować na Facebooku lepieje skierowane przeciw posłom i posłankom partii rządzącej. Kamyczki poruszyły lawinę. Lepiej zaczął rozprzestrzeniać się po sieci, trafiając zarówno na internetowe salony, jak i pod wirtualne strzechy. W efekcie internauci, którzy wcześniej nie podejrzewali siebie o pisarskie ciągoty, zaczęli na potęgę rymować, a w redakcji „Przekroju” zrodził się pomysł przeprowadzenia zajęć, które pozwolą zainteresowanym naostrzyć literackie finki i scyzoryki. Warsztaty w księgarni Tajne Komplety pod hasłem Lepiej chodź napisać wierszyk poprowadził autor niniejszego artykułu, skromny operator taśmy produkcyjnej w fabryce zwanej współczesną poezją polską.

Czym jest lepiej? Formalnie biorąc, to dystych, czyli utwór wierszowany złożony z dwóch wersów. Może być ośmiozgłoskowcem lub siedmiozgłoskowcem. W pierwszym przypadku zwykle pojawia się w nim rym żeński, a w drugim – męski. Pod względem formy i treści jest bliskim krewnym fraszki, sentencji i epigramatu. Pierwszy wers zaczyna się najczęściej od przysłówka „lepiej”, zaś drugi – od spójnika „niż”. Tekst musi zawierać element komiczny, który najczęściej powstaje dzięki zestawieniu ze sobą dwóch niezwiązanych ze sobą sytuacji. Podmiot liryczny jest tak zniesmaczony czyimś towarzystwem albo jakością zamówionej potrawy, że z dwojga złego wolałby już robić rzeczy, od których w zwykłych okolicznościach by stronił. Tyle teoria. A praktyka? Posłużę się przykładem. Gdy dzień wcześniej zamieściłem na Facebooku link do wydarzenia, Mikołaj Golachowski, pisarz i podróżnik, napisał krótki komentarz, który sam miał formę lepieja:

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Lepiej dostać ciężkie baty,
niż przegapić te warsztaty.

Szymborska pisała głównie lepieje kulinarne, choć wśród pozostawionych przez nią rymowanek znalazły się i takie, które redaktorzy książki Błysk rewolwru nazwali „lepiejami hotelowymi”. Zaczęło się od wizyty w restauracji. Noblistka opisała to wydarzenie w Rymowankach dla dużych dzieci: „W pewnej podmiejskiej gospodzie podano mi kartę, w której przy pozycji «flaki» ktoś dopisał drżącą ręką: «okropne». Pomyślałam, że na tym poprzestać nie wolno. Nawet w najlepszej restauracji zdarzy się czasem jakieś paskudztwo. Trzeba następnych gości jakoś przed nim ostrzec. Krótki wierszyk, łatwo wpadający w ucho, najlepiej się do tego nadaje”. Poniżej przykłady lepiejów napisanych przez Szymborską:

Lepiej nie być w żony guście,
niż jeść boczek w tej kapuście.

Lepsza ciotka striptizerka,
niż podane tu żeberka.

Zabierając się za pisanie, warto mieć w głowie zasadę: im gorzej, tym lepiej. Im nędzniejszy los chce zgotować sobie i innym podmiot liryczny w celu uniknięcia niepożądanych okoliczności, tym lepszy efekt literacki. Należy pamiętać, że każdy wers odpowiada jednej z dwóch przeciwstawionych sobie sytuacji. Tematów mnóstwo, bo i życie frasunków pełne. Wystarczy przypomnieć sobie sąsiada, który w sobotni poranek wierci dziurę w ścianie, albo nudne spotkanie autorskie, po którym pozostaje tylko rzucić się do Wisły. Jedyny kłopot w tym, że trzeba się zmieścić w ośmiu lub siedmiu sylabach i pamiętać o rytmie.

Na zdjęciu: Marcin Orliński/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty
Na zdjęciu: Marcin Orliński/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty

Oto przykładowe efekty naszej pracy podczas pierwszej części wrocławskich warsztatów:

Lepiej stracić dwie jedynki,
niż tutejszej skubnąć szynki.

                                         (Jolanta Koj)

Lepiej zmienić się w goryla
niż ze szwagrem robić gryla.

(Magdalena Orlińska)

Lepiej smarkać jest i kasłać,
niż spróbować tutaj masła.

(Tomasz Patoła)

Lepiej nie wycierać nosa,
niż mieć wąsa Mario Brosa.

                                         (Kamil Kawalec)

Lepszy pęcherz jest na stopie,
niż twe towarzystwo, chłopie.

                                         (Agata Ludwiczak)

Lepiej swoją sprzedać matkę
Niż zjeść tutaj choć sałatkę

                                         (Antonina Jamrozik)

Lepiej chyba mopem myć się,
niż pić latte na Zbawiksie.

            (Marcin Orliński)

Dodatkowo na początku warsztatów swoją obecnością zaszczyciła nas poetka Elżbieta Lipińska, która sprezentowała nam następujący utwór:

Lepiej wiersze w Tajnych składać,
niż donosić na sąsiada.

Drugie zadanie polegało na napisaniu lepiejów, w których znajdą się określone słowa. Uczestnicy losowali wyrazy z następującej puli: „małpa”, „banan”, „młotek”, „bigos”, „kura”, „pałka”, „wódka”, „deska”. Jak łatwo zauważyć, każde z tych słów ma dwie sylaby, dzięki czemu w wersie pozostaje jeszcze sześć sylab na zbudowanie sytuacji. W przypadku słów składających się z trzech lub większej liczby sylab zadanie byłoby jeszcze trudniejsze, zwłaszcza że dwie z sylab składających się na pierwszy wers zajmuje już słowo „lepiej”. Poniżej przykładowe utwory, które powstały podczas tego etapu warsztatów:

Lepiej już przytulić kurę,
niż powiedzieć jakąś bzdurę.

(Agata Ludwiczak)

Lepszy koncert disco polo,
Niż tu bigos, choćby solo.

(Jolanta Koj)

Lepiej skórkę zjeść z banana,
niż iść za mąż za bałwana.

(Monika Sękowska)

Lepiej lizać w kiblu deskę
Niż oglądać Trumpa treskę

                                      (Antonina Jamrozik)

Lepiej stopy mieć już kurze,
niż w kościele śpiewać w chórze.

(Magdalena Orlińska)

Ostatnie zadanie polegało na stworzeniu lepiejów na określony temat. Po wylosowaniu kolejnej karteczki uczestnicy musieli nawiązać do jednej z następujących dziedzin: literatura, sztuka, sport, kino, miłość, zdrowie, praca i moda. Teksty, które powstały, pokazały, jakich książek nie lubimy, co nas denerwuje w pracy i jakie trendy modowe nas irytują. Słowem, tym razem uderzyliśmy w sferę obyczajową – temat wdzięczny i chętnie eksploatowany już w starożytności, a w Polsce podejmowany m.in. przez Jana Kochanowskiego, Mikołaja Reja, Ignacego Krasickiego, Aleksandra Fredrę czy Juliana Tuwima, choć – jak wiadomo – ci pisarze preferowali raczej dłuższe formy.

Warsztaty z lepienia lepiejów/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty
Warsztaty z lepienia lepiejów/ fot. materiały prasowe stowarzyszenia Nowe Horyzonty

Oto próbka. (Tekstów było więcej, ale najwyraźniej płynąc do skrzynki redakcyjnej, pogubiły się w gąszczu światłowodów).

Lepiej się utopić w winie,
niż całować jego w kinie.

                                         (Monika Sękowska)

Lepsza chyba jest już kiła
Niż noc z tobą, moja miła

                                         (Antonina Jamrozik)

Lepiej twarz już mieć z Picassa,
niż na Dodę mówić: klassa!

    (Jolanta Koj)

Lepiej spodnie nosić szersze,
niż publicznie czytać wiersze.

                                         (Tomasz Patoła)

Lepsza szczęka już wybita,
niźli braki z Heraklita.

(Magdalena Orlińska)

Lepiej to nie jedyny gatunek satyryczny wymyślony przez Szymborską, a to oznacza, że przed nami wiele literackich wyzwań. Na swoją kolej czekają takie formy, jak limeryki, moskaliki, rajzefiberki, adoralia i altruitki. Zachęcając czytelników, by już teraz sięgnęli po pióra, kredki, tablety, smartfony i spraye (choć niszczenia osiedlowych elewacji oczywiście nie polecam), zacytuję utwór, który reprezentuje ostatni z wymienionych gatunków. Autorką jest oczywiście niezawodna Szymborska:

Oszczędzając czas pisarza,
sam czerp wenę z kałamarza.

Czytaj również:

Chwilo trwaj! Chwilo trwaj!
Przemyślenia

Chwilo trwaj!

Jan Błaszczak

Kiedy przeprowadzałem wywiad z zespołem Lotto, gitarzysta Łukasz Rychlicki opowiadał mi wiele o poszukiwaniu odpowiedniego dźwięku. Tonu, który wprowadzałby grające ze sobą instrumenty w przyjemny rezonans. Może dlatego w utworach tego trio dźwięków jest tak mało i wybrzmiewają one powoli – muzycy spędzili tyle czasu na ich poszukiwaniu, że gdy w końcu usłyszeli upragnione tony zostawali przy nich na długie minuty. Najskuteczniejszą metodą uzyskania takiego rezultatu było dążenie do współbrzmień. Sytuacji, kiedy dźwięki gitary i kontrabasu zaczynają się zlewać, czego skutkiem ubocznym stają się przypadkowe rezonanse, zderzające się tony i półtony.

Rozmowa z Lotto przypomniała mi się, kiedy słuchałem albumu Ellen Akrbro. Szwedzka kompozytorka również lubi, gdy dźwięk ma dość czasu, by wybrzmieć. Nic dziwnego, w końcu studiowała pod okiem legend amerykańskiego minimalizmu: La Monte Younga i Marian Zazeeli. Artystów, którzy pod banderą The Theatre of Eternal Music grali kilkunastogodzinne, transowe koncerty składające się z ledwie kilku dźwięków. Ich fascynacja przeciągłymi, niekończącymi się dźwiękami – które zaczęto określać mianem „drone music” – bez wątpienia udzieliła się ich uczennicy. Szczęśliwie młodej kompozytorce udało się znaleźć sposób, by tak modne ostatnio inspiracje przekuć na autorskie kompozycje.

Czytaj dalej