Bóg tradycji monoteistycznych, będąc absolutnym i nieskończonym, nie dysponuje biografią. Taki Bóg nie ma dzieciństwa, nie dojrzewa, bo nie istnieje w czasie, lecz w wieczności. Nie posiada rodziców, od których byłyby zależne jego narodziny; rodzi się sam z siebie.
Zresztą nie ma żadnego wyobrażalnego ciała. Zgodnie z logiką Bóg-Absolut nie powinien posiadać żadnych cech indywidualnych, nie licząc tych abstrakcyjnych, takich jak wszechwiedza, wszechmoc itd. Sakralna sztuka muzułmańska, najbardziej konsekwentna w takich rozpoznaniach, jest zdominowana przez bliskie abstrakcji mozaiki, geometryczne ornamenty, wzory, których piękno nie wywodzi się z tego świata.
Historia religii nie jest jednak historią jednego Boga i obfituje w niezliczoną ilość bogów i bogiń, których życie prawdopodobnie opowiadano sobie we wszelkich kulturach i czasach. Boskie życie wyobrażano sobie na wzór ludzkiego, choć z pewnymi znaczącymi korektami. Bogowie mogli nie umierać lub zmartwychwstać, ale na ogół kiedyś się rodzili, mogli posiadać dzieciństwo, które ujawniło wyjątkowość ich losu. Było ono zwykle pełne nadnaturalnych dokonań i heroiczne. Zresztą różnica między bogiem a herosem jest płynna. Agamemnon dla Homera był wodzem wojsk Achajów; przez Spartan był czczony jak Zeus. Jezus dla jednych jest jednocześnie sobą, Bogiem Ojcem i Duchem Świętym; dla innych – bohaterem ascetą, który przezwyciężył cierpienie i śmierć. W pewnym sensie każdy bóg jest bohaterem, a każdy bohater przekracza zwyczajne ludzkie ograniczenia.
Wielu badaczy wykazywało, że mitologie i legendy całego świata ukazują zdumiewające podobieństwa w przedstawianiu dziejów bogów i bohaterów w różnych kulturach. Nasuwa to przypuszczenie, że ludzka wyobraźnia we wszystkich epokach i czasach mogła przejawiać skłonność do tworzenia podobnej wzorcowej biografii.
Cudowne poczęcie
Zacznijmy od początku. Jezus nie był jedynym, który narodził się w wyniku cudu – w tradycyjnych opowieściach to częste zjawisko. Bogowie i bohaterowie przychodzili na świat na rozmaite sposoby: do poczęcia mogło dojść przez sen matki, przez kontakt matki (niekoniecznie seksualny) ze zwierzęciem lub zwierzęciem fantastycznym (rozróżnienie współczesne), obmycie w rzece, styczność z rośliną, kamieniami, z czymś, co symbolizowało płodność, np. włosem, deszczem, czy wreszcie przez kontakt z innym bogiem.
Budda został poczęty we śnie. Pewnej nocy, w początkach wiosny, jego matce Mai przyśnił się mlecznobiały słoń z sześcioma kłami, który zszedł z nieba do jej łona; po przebudzeniu była brzemienna. Pierwszy cesarz chiński Fu Hsi został poczęty przez smoka. Opowieść z plemienia Pueblo mówi o dziewczynie, która pewnego dnia poczuła, że coś porusza się w jej brzuchu; po jakimś czasie dziewica urodziła… dzbanek do napełniania wody. Wkrótce dzban pękł i wydostał się z niego duży chłopiec: bohater plemienia, który upolował wiele królików.
Przypadek Jezusa nie jest wyjątkowy nawet w kręgu kultury zachodniej. Frygijski bóg Attis został poczęty, gdy jego matka zjadła owoc migdałowca. Owidiusz wiele pisał o nimfach uwodzonych przez bogów, którzy przybrali w tym celu postać podmuchu wiatru, byka, małżonka. Zeus połknął Metydę, która była z nim w ciąży; po jakimś czasie zaczęły doskwierać mu bóle głowy; poprosił Hefajstosa, by młotem uderzył w jego czaszkę; ta pękła i wyskoczyła z niej młoda Atena.
W świętych opowieściach bardzo często pojawia się wątek nienaturalnie przedłużonej lub krótkiej ciąży. Perski Rostam tak długo przebywał w łonie swojej matki i przybrał tam takie rozmiary, iż kobieta niemal umarła podczas porodu. Eurysteusz urodził się bardzo szybko – rozwój płodu miała przyśpieszyć Hera, kierowana politycznym interesem. W rzymskich płaskorzeźbach widzimy Mitrę, który rodzi się ze skały już jako dorosły, ze sztyletem, globusem lub piorunem w dłoni. Sam akt rozwiązania też może być wyjątkowy: Mojżesz przyszedł na świat w ciszy, gdyż jego matka, rodząc, nie cierpiała (w ten sposób egipscy prześladowcy nie złapali i nie zabili niemowlaka).
Znaczenie Cudownego Dziecka nie daje się precyzyjnie objaśnić: jest symbolem religijnym, a więc czymś z istoty nieprzekładalnym, o czym można mówić w przybliżeniu, innymi obrazami. Niemniej przeczuwamy, że mamy tutaj do czynienia z konglomeratem takich znaczeń, jak potencjalność, nadzieja, odnowa, zbawienie, wybawienie, zmiana kosmicznego porządku. Niektórzy religioznawcy sugerowali, że taki sposób mówienia o narodzinach mógł wywodzić się z niewiedzy dotyczącej źródeł prokreacji lub z tabu. Obie teorie są jednak niezadowalające. Pierwsza grzeszy nadmierną arogancją, zakładając, że nasi przodkowie przez kilkadziesiąt tysięcy lat nie domyślili się, w jaki sposób dochodzi do zapłodnienia. Druga jest niezrozumiała i zdaje się projektować na przeszłość specyficzne zachodnie tabu wywodzące się ze współczesnych tradycji religijnych. Nie szukając daleko: Grecy nie mieli większych trudności z mówieniem o swojej seksualności. Hipokrates zalecał kobietom regularne stosunki seksualne w celach zdrowotnych, masturbacji – pomysłowego daru bogów dla biedoty, której nie było stać na dom publiczny – też nie potępiano itp.
Kiedy rodzą się bogowie
W cywilizacjach rozwijających się w klimacie umiarkowanym, jak nasza, narodziny (lub zmartwychwstanie) młodego boga często przypadały na dwie daty. Jedną z nich był czas przesilenia zimowego, kiedy światło i życie zaczynały znów zwyciężać nad mrokiem i śmiercią (to przypadek Mitry, Saturna czy Jezusa). Inna możliwość to czas przyjścia wiosny, kiedy życie zaczyna się manifestować w sposób naoczny w formie rozkwitu roślinności. Tutaj tę samą funkcję mógł pełnić młodzieniec (np. Adonis, Attis) lub dziewczyna (np. Persefona). W obu przypadkach powrót, narodziny czy zmartwychwstanie młodych bóstw kojarzono z odnową świata roślinnego, a więc świata w ogóle, jeśli pamiętać, że od rewolucji neolitycznej ludzkość (zorganizowana i osiedlona) praktycznie nie istnieje bez rolnictwa i świata roślinnego. W ikonografii Persefonę przedstawiono jako rodzącą się z łona zakopanego w ziemi (podobny symbolizm występował w paleolicie, kiedy chowano zmarłych w pozycji embrionalnej, by pomóc im się odrodzić). O randze rolnictwa w wyobraźni religijnej wiele mówi fakt istnienia szeregu bóstw pszenicznych. Wybitny antropolog społeczny James Frazer w Złotej gałęzi wyraził ciekawe przypuszczenie, że w Betlejem mogło znajdować się ważne miejsce kultu Adonisa, cyklicznie umierającego i zmartwychwstającego boga zboża. Miejsce narodzin Jezusa nie byłoby więc przypadkowe. Przypomnijmy, że Jezus mówił sam o sobie, że jest „chlebem życia”.
Historia religii zna niemal niepoliczalną liczbę bóstw wegetatywnych i solarnych. Być może którymś z tych bóstw było boskie dziecko pochodzące sprzed 6000–5800 lat, odkryte na stanowisku archeologicznym Çatalhöyük – to do tej pory najstarszy spośród archaicznych wizerunków, które znajdują badacze w różnych częściach globu, matki trzymającej lub karmiącej piersią boskie niemowlę. Najwidoczniej obraz ten stymuluje ludzki umysł od niepamiętnych czasów i jest uniwersalny, można się z nim zetknąć nie tylko w chrześcijańskim kulcie Madonny.
Heroiczne początki
Wróćmy do dzieciństwa bogów i bohaterów. Jak wspomniałem, takie dzieciństwo naznaczone jest heroicznymi wyczynami. Herkules już jako niemowlak udusił dwa węże, które przysłano do jego sypialni, by go zabić. Kryszna, będąc niemowlęciem, pokonał demona, który przybrał postać młodej kobiety z piersiami osmarowanymi trucizną; indyjski heros nie tylko nie dał się otruć, ale także wyssał wszystkie soki życiowe z demona. Zeus został uratowany przed pożerającym swoje dzieci ojcem Kronosem i ukryty w jaskini; jakiś czas później, gdy podrósł, sprytnym fortelem przywrócił do życia swoje rodzeństwo (podając ojcu środek wymiotny), z którym następnie wspólnymi siłami obalił ojcowską tyranię.
Dzieciństwo postaci mitologicznych naznaczone jest wykluczeniem: często były skazane na wygnanie (trudność konieczna, aby można dowieść bohaterstwa). Dobrze znany jest wątek proroctwa o narodzeniu bohatera, wywołującego strach złego władcy, który następnie zleca rzeź wszystkich niemowląt (Mojżesz, Jezus, Kryszna, Edyp – o ile uznamy go za bohatera). W tym przypadku przyszli bohaterowie opuszczają konwencjonalne miejsce w społeczeństwie, by powrócić do niego w przyszłości i je zmienić.
Jedną z form wykluczenia jest bycie sierotą. Taką sierotę wychowują czasem zwierzęta. Romulus i Remus to najbardziej znany przypadek ludzi wykarmionych przez wilki. Sauuaj z mitologii osetyńskiej pogryzł piersi matki, za co ojciec porzucił go w szczelinie lodowca; przeżył jednak, również dzięki inicjatywie wilków. Telefos, syn Heraklesa, został porzucony przez matkę; wykarmiła go łania lub lwica. Parysa wykarmiła niedźwiedzica. Litewskiego arcykapłana Lizdejkę – orlica. Irańskiego Feriduna – cudowna krowa. Mamy tutaj do czynienia z tematem podwójnego opuszczenia: przez rodziców i w ogóle przez świat ludzki.
Podobna logika cudownych narodzin, wyjątkowego pochodzenia i wyjścia poza standardowy porządek życia społecznego występuje również w konstrukcji bohaterów współczesnej literatury i kina. Harry Potter, syn niezwykle utalentowanych czarodziejów, jako niemowlę zwycięża największego czarnoksiężnika; dla własnego bezpieczeństwa zostaje jednak wygnany ze świata czarodziejskiego i trafia do świata mugoli; Frodo z Władcy Pierścieni też nie ma rodziców i zmuszony jest do opuszczenia sielankowego Shire, by dokonać największego wyczynu w historii swojego świata. Wymieńmy jeszcze sierotę Bruce’a Wayne’a, który stanie się Batmanem; oczywiście także James Bond wychował się w sierocińcu. Tę listę mógłby wydłużyć każdy.
Fascynującym motywem jest również niepokojące czy wręcz mroczne pochodzenie bohatera. W legendach o papieżu Grzegorzu Wielkim czytamy, że był dzieckiem bliźniąt, które dopuściły się kazirodztwa. Wielki czarodziej Merlin miał być synem demona, lecz dzięki temu, że został ochrzczony, zaczął czynić dobro. Harry Potter miał w sobie cząstkę duszy Voldemorta; Luke Skywalker był synem Lorda Vadera.
Podsumujmy, możliwości są dwie: nie ma boga, bogini, herosa lub heroiny, jeśli w ich dzieciństwie nie wydarzy się wyjątkowy, nadnaturalny wyczyn fizyczny czy wielkie osiągnięcie duchowe. Potwór musi zostać pokonany albo dosłownie, albo symbolicznie.
Zmitologizowanie dzieciństwa
W świecie zachodnim mitologia nie jest już decydującym i istotnym punktem odniesienia w myśleniu o świecie. Historię zachodniej wyobraźni, a w pewnym sensie także historię po prostu, można z grubsza podzielić na następujące epoki: 1) okres, gdy fascynował nas świat zwierząt, na który projektowaliśmy swoje treści psychiczne i z którym się utożsamialiśmy, 2) fascynacja światem roślin czy też jego odkrycie (rewolucja neolityczna), 3) niebiosa i świat gwiazd oraz planet (do czasów nowożytnych), 4) epoka współczesna, w której jedyną tajemnicą pozostał człowiek i świat jego psychiki.
Psychoanaliza doprowadziła do dominacji dzieciństwa w autorefleksji. Jest to jak gdyby nowa wariacja na temat mitologii złotego wieku – okresu, w którym miały miejsce najważniejsze wydarzenia, najbardziej decydujące dla naszego życia; jedyne, co pozostaje, to twórczy namysł i praca nad nimi. Tak jak kiedyś wyjątkowość herosów zapowiadało ich dzieciństwo, tak naszą wyjątkowość wyjaśnia niepowtarzalność wydarzeń najwcześniejszych lat. Natomiast nasz heroiczny wyczyn polega na pokonaniu potworów, które od najwcześniejszych lat nosimy w sobie.
W niektórych nurtach psychologicznych pojawiła się metafora wewnętrznego dziecka, o którego potrzeby należy zadbać. Ponadto w książkach i gabinetach terapeutycznych można spotkać zalecenie, że ideałem, do jakiego powinniśmy dążyć, jest „drugie dzieciństwo”, czyli powrót do spontaniczności, wolności i umiejętności przeżywania świata, jakie cechują dziecko. Przyjmuje się tutaj, że świat dorosłych to świat usztywniających konwencji, normalizacja doświadczenia, które tak naprawdę jest zapomnianym, zakrytym cudem.
Te idee mają jednak też swoje ważne prefiguracje w historii religii. Jezus nakazywał, byśmy byli jak dzieci. Podobnie na wpół legendarny twórca taoizmu Laozi w swoim poemacie zwracał uwagę, że sztywność i starość to śmierć, a młodość i miękkość to życie. Laozi i propagator jego myśli Zhuangzi tak samo porównywali siebie do niemartwiących się (bo nieposiadających zbędnej intelektualnej wiedzy) dzieci, które chodziły samotnie po ulicach, poszukując swojej matki. W buddyzmie zen – przynajmniej w wykładni jego najbardziej znanego popularyzatora na Zachodzie, Daisetsu T. Suzukiego – również pojawia się metafora powrotu do dzieciństwa, nie infantylnego, lecz udoskonalonego, oczyszczonego ze strachu, egoizmu itd. Główną oczekiwaną wartością jest tutaj umiejętność przeżywania tajemniczego cudu istnienia. Jednym z najistotniejszych kroków adepta zen miałoby być odkrycie w swoim wnętrzu „niemowlaka Buddy”.
W każdej z omawianych perspektyw dzieciństwo jest nagromadzeniem życiowej energii i potencjalności. W mitologicznych opowieściach jest wyznacznikiem przyszłej wielkości, w dzisiejszej mitologii – prywatnym złotym wiekiem, w obu – skondensowanym przeznaczeniem.