Brama do wszystkiego Brama do wszystkiego
i
foto: archiwum „Przekroju”
Złap oddech

Brama do wszystkiego

Ryszard Kulik
Czyta się 11 minut

Oddech łączy. Wewnętrznie: ciało z umysłem i emocjami, oraz zewnętrznie ‒ każdą oddychającą istotę z zielonym światem roślin, z innymi, z całą Ziemią.

Oddychanie to branie i dawanie. Dwie przeciwstawne czynności, które dopiero razem tworzą harmonijną całość. Bo żeby zaczerpnąć powietrza, trzeba wcześniej zrobić dla niego miejsce, robiąc wydech. Wydychając zaś, wcześniej należy zaczerpnąć powietrza. Tak oto przeciwieństwa się dopełniają, ucząc nas, że to, co znajduje się na dwóch krańcach, wzajemnie od siebie zależy. Nie ma dawania bez brania, a żeby coś wziąć, najpierw trzeba coś oddać. Gdybyśmy potrafili uważnie wsłuchiwać się w oddech, mógłby on nas nauczyć rozwiązania wielu naszych ludzkich problemów i sporów.

Istotą życia jest koło i cykliczny proces, w którym wszystko powraca, wzajemnie na siebie wpływa i współzależy. Oddychanie jak dzień i noc, jak życie i śmierć, jak elektron i proton, jak kobieta i mężczyzna przypomina nam o podstawowej zasadzie wszechświata, którą jest współistnienie. Nie można istnieć tak po prostu, ponieważ każde istnienie jest faktycznie współistnieniem. Jeśli dzisiaj w naszym świecie próbujemy rozerwać ten związek, nadmiernie przywiązując się do jednego tylko bieguna (na przykład męski świat dominujący kobiecy świat, przyjemność bez cierpienia czy życie z negacją śmierci), to tak jakbyśmy chcieli wyłącznie robić wdechy, uznając, że wydychanie jest nie w porządku lub jest mniej ważne.

Współistnienie wymaga od nas zachowania równowagi i harmonizowania tego, co przeciwstawne. Oddychanie łączy to, co przeciwstawne, w jeden nadrzędny proces. Przyjmując i oddając powietrze, nieświadomie integrujemy dwie oddzielone od siebie czynności. I powtarzamy to przez wszystkie chwile naszego życia. Łączenie tego, co oddzielone, jest nieustającą, podstawową praktyką podtrzymującą nasze istnienie. Oddech to afirmacja połączenia. Jakże ważna jest ta życiowa lekcja.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wdychanie zieleni

Każdy nasz oddech sławi związek, w którym jesteśmy z zielonymi roślinami. Oddychanie jest więc podstawowym sposobem na przekroczenie poczucia oddzielenia od świata przyrody. To połączenie wymaga jednak, aby oddech był świadomy. Oczywiście zawsze jesteśmy połączeni, nawet gdy oddychamy nieświadomie. Zapominamy jednak o tym połączeniu, a nawet wierzymy, że możemy się oddzielić. W takiej sytuacji świadomy oddech przypomina, że jednak jesteśmy połączeni. Wtedy każdy wdech jest wyrazem wdzięczności za ożywczy dar tlenu, a każdy wydech – prezentem dla roślin. Niektórzy może wzruszą ramionami na te rozważania, ale w takim razie niech ci zuchwalcy zatkają sobie nos i usta i poczują, jak bardzo (ale to bardzo!) potrzebują drzew, glonów czy traw.

Oddech jest szczególnym pomostem między oddzielonym umysłem a ciałem, czyli najbliższym nam kawałkiem dzikiej przyrody. Oddychanie jest funkcją regulowaną autonomicznie przez ośrodek w naszym mózgu. Z drugiej strony (inaczej niż na przykład w przypadku serca) świadomie jesteśmy w stanie wpływać na oddychanie; możemy je pogłębić, przyspieszyć, zatrzymać. To właśnie stanowi wyjątkową sytuację w obszarze naszego ciała: jedyna funkcja, która może być regulowana automatycznie i świadomie.

Biorąc to pod uwagę, oddech jest niezwykłą metaforą naszej relacji z ciałem, w tym z dziką przyrodą, w której ujawniają się aspekty kontroli, władzy, poddawania się, zaufania i współdziałania.

Naprawić wzorzec

Wzorzec oddychania jest manifestacją naszego życia. Jeśli mówimy, że większość z nas oddycha nieprawidłowo, nie oznacza to, że z samym oddechem jest coś nie tak. Oddech tylko dostosowuje się do schematu naszego życia i zawsze jest taki, jaki być powinien. To nasze życie wymaga zreflektowania i zrównoważenia. To my mamy powrócić do utraconej jedności, którą jesteśmy. Ponowne połączenie zaczyna się od oddychania. Ono jest kluczem do połączenia zarówno ze światem przyrody, jak i z samym/samą sobą.

Świadome oddychanie to bycie blisko oddechu, bycie nim samym. To proces, w którym bez wysiłku i przymusu identyfikujemy się z tym, co jest. Bycie jednością z procesem oddychania jest aktem włączenia siebie w szerszą perspektywę, w której rezygnacja z kontroli staje się podstawą spokojnego umysłu. Dzieje się tak, ponieważ świadome oddychanie wymaga zatrzymania się i uważności. A to momentalnie zmienia charakter procesu oddychania. Oddech, jak już powiedzieliśmy, jest jedyną funkcją sterowaną wegetatywnie i świadomie. Koncentrując się na biciu serca, nie jesteśmy w stanie wpłynąć znacząco na jego pracę.

Koncentracja na oddechu zwykle sprawia, że staje się on spokojniejszy, wolniejszy i nieco głębszy. Nie trzeba nawet mieć takiej intencji; oddech sam dostosowuje się do sytuacji, w której zatrzymujemy się i obserwujemy, co się dzieje. Konsekwencją uspokojenia się oddechu jest rozluźnienie całego ciała. Wolniejszy wdech i swobodny, nieco dłuższy wydech pozwalają na redukcję napięcia mięśni i uspokojenie się. Na tym przykładzie widać, jak bardzo ciało i proces oddychania są ze sobą sprzężone.

Napięte ciało sprawia, że oddech staje się przyspieszony i płytki. Koncentracja na oddychaniu, jednoczenie się z nim przyczynia się do wolniejszego wdechu i wydechu, a to ostatecznie rozluźnia ciało i uspokaja umysł.

Kotwica dla umysłu

Chodzi więc o to, by zakorzenić się we własnym ciele, a dokładniej w swoim centrum, z którego energia rozprzestrzenia się na cały organizm. Ciało, oddech, centrum są naszymi kotwicami, pozwalającymi utrzymać rozkojarzony umysł w jednym miejscu i czasie. Świadome oddychanie mocno osadza w teraźniejszości. W oddychaniu istnieje wyłącznie chwila obecna. Nie da się wziąć oddechu z przeszłości ani odetchnąć na zapas. Dlatego gdy umysł błądzi i odlatuje gdzieś daleko, oddech jest w stanie przywołać go do tego, co obecne w danym momencie. Zmartwienia, dylematy, rozterki czy wątpliwości dosłownie rozwiewają się w podmuchach powietrza wraz z kolejnym wdechem i wydechem. A nawet jeśli wciąż są obecne, to w przestrzeni oddechu mogą zgasnąć, robiąc miejsce na kolejne doznanie.

Niezależnie od tego, co byśmy robili, czuli i przeżywali – oddech zawsze jest na miejscu, zawsze dba, by pojawił się kolejny wdech, a po nim wydech. Oddech jest jak troskliwy i bezwarunkowo kochający rodzic, który niezmiennie stoi przy dziecku w pełnej obecności, gotów przyjąć każde doświadczenie. Nawet gdy pojawi się moment zakłócenia i zablokowania oddechu pod wpływem dramatycznej sytuacji, po chwili nastąpi kolejny wdech i wydech. I nie może być inaczej.

Gdy byliśmy dziećmi i przybiegaliśmy do rodzica zapłakani, skarżąc się na rozbite kolano, mogliśmy (lub nie) doświadczyć przyjęcia naszego bólu, ucząc się w ten sposób mieszczenia w sobie trudnych przeżyć. Teraz, gdy jesteśmy już dorośli, ciągle możemy rozwijać w sobie tę umiejętność. Nie wymaga to specjalnego wysiłku – wystarczy świadomie powracać do swojego oddechu wtedy, gdy doznajemy różnych emocji. Stabilność procesu oddychania tworzy przestrzeń, w której możemy pomieścić wszystko. Każdy kolejny wdech i wydech jest świadkiem emocjonalnych wibracji i zachowuje przy tym swój stały rytm. Ta niezmienność wobec emocjonalnej zmienności jest jak bezpieczne schronienie podczas zawieruchy.

Wewnętrzne rozedrganie spotyka się z oddechowym rytmem, którego nic nie jest w stanie na dłużej zatrzymać – póki tli się w nas życie.

Barometr emocji

Wszelkie emocje, uczucia, myśli czy wyobrażenia manifestują się w obecności oddechu. Gdy świadomie się z nim łączymy, kontakt z tym, co pojawia się w przeżyciu, staje się wyraźniejszy, pełniejszy i głębszy. Oddech stanowi czuły barometr emocji, dlatego pomaga wykryć pierwsze oznaki dyskomfortu, cierpienia czy napięcia. Można powiedzieć, że jest swoistym systemem wczesnego ostrzegania. Łącząc się z oddechem, dajemy sobie okazję do integrowania wszystkich odseparowanych części siebie. Tak oto realizuje się połączenie ciała, umysłu i ducha.

W połączeniu, którego fundamentem jest oddech, możemy oddać się z ufnością procesowi życia, stopniowo rezygnując z nadmiernej kontroli. W takim świadomym oddechu ostatecznie rozpuszcza się lęk przed tym, że coś nam grozi. Sprawy można pozostawić swojemu biegowi, ufając, że naturalny proces doprowadzi do wystarczająco dobrego rozwiązania. Oddech uczy nas więc, że nie zawsze trzeba reagować, działać i naprawiać rzeczywistość.

Oddech tylko oddycha.

Nie trzeba go pilnować, zarządzać nim, kontrolować go, zmieniać czy poprawiać. Nie musimy się motywować, żeby wziąć kolejny wdech, ani przekonywać, by zrobić wydech. Jeśli chodzi o oddychanie, to możemy odpuścić sobie martwienie się, a cała reszta przyjdzie sama.

Czyż życie nie polega w dużym stopniu na tym samym?

Oddechowy koktajl

Jedność ze światem nabiera ostatnimi czasy szczególnego znaczenia w kontekście oddychania. Jakim bowiem powietrzem oddychamy? Jest ono życiodajnym darem czy wręcz przeciwnie – naraża nas na rozliczne problemy zdrowotne? Zanieczyszczenie powietrza to obecnie jedno z największych zagrożeń dla zdrowia i życia. Naukowcy szacują, że co roku na świecie umiera dziewięć milionów osób z powodu chorób wywołanych oddychaniem brudnym powietrzem. Toksyczne substancje zawarte w powietrzu pochodzą z kominów naszych domowych palenisk, z rur wydechowych samochodów, zakładów przemysłowych, ale też z wszelkich otaczających nas przedmiotów, takich jak meble, wykładziny, komputery czy nawet poduszki, które nasączone są substancjami chemicznymi.

Oddychając tym szkodliwym koktajlem, dosłownie afirmujemy związek łączący nas ze światem, który stworzyliśmy. Czy to jest dobry, zdrowy, przyjazny świat? Cokolwiek o tym myślimy, doświadczamy po prostu konsekwencji życia w nim. Na naszym życiowym pulpicie pali się intensywnie czerwonym światłem kontrolka przypominająca nam o podstawowym fakcie połączenia z tym, co jest.

Jesteśmy jednym ciałem żywej Ziemi. Cokolwiek jej robimy – robimy sobie samym. Trudno jest uciec od powietrza, którym oddychamy. Jedyne więc, co możemy zrobić, to przyjąć tę niewygodną prawdę i pozwolić sobie na prawdziwy przestrach, smutek i złość, które mogą być pierwszym krokiem do poczynienia zmiany na poziomie zarówno naszego jednostkowego życia, jak i systemu, w którym funkcjonujemy.

Brama

Oddech nieustannie przypomina nam o tym, że jesteśmy połączeni. Prawdopodobnie właśnie z tego powodu oddychanie jako jedna z podstawowych funkcji ciała stało się zaawansowaną praktyką w wielu tradycjach religijnych i duchowych. Tak jest na przykład w jodze, w której siła życiowa nazywana „praną” pochodzi z powietrza. Zatem poprzez oddychanie wchłaniamy pranę w nasze ciała. Jednocześnie „pranajama”, czyli praktyka spowalniania i zrytmizowania oddechu, ma pozwolić na duchowy wgląd i poznanie Absolutu. Oddech jest bramą nie tylko do ciała, emocji, samego/samej siebie czy do przyrody, ale i do Siły Wyższej, do całej rzeczywistości.

Niezależnie jednak od tego, w co wierzymy, warto na co dzień zadbać o swój oddech, gdyż to, jak oddychamy, świadczy o tym, jak żyjemy. Oddychając naturalnie i swobodnie, dajemy sobie to, co najważniejsze, czyli samo życie, podstawową siłę i energię, która przenika każdą naszą komórkę. Oddychaj! Zaczerpnij powietrza. Przyjmij życie, którym dzieli się z tobą cały świat przyrody. I dziel się z nim swoim wydechem jak cennym darem dla zielonych roślin. Oddech jest drogą do połączenia ze wszystkim, co jest.

Całe szczęście, że nie musimy nic robić, by urzeczywistnić jego potencjał.

fot. materiały promocyjne
fot. materiały promocyjne

Fragment książki Ryszarda Kulika Wystarczająco dobre życie, wyd. Natuli, Szczecin 2024. Skróty i śródtytuły zostały dodane przez redakcję „Przekroju”.

Czytaj również:

Oddech wszechświata Oddech wszechświata
i
ilustracja: Kazimierz Wiśniak (fragment)
Złap oddech

Oddech wszechświata

Paweł Janiszewski

Wdech, wydech. Odetchnijmy z ulgą: pneuma sprawia, że i my, i kosmos jesteśmy całością i w dodatku rozumnie nami kieruje. Oczywiście jeśli wierzyć starożytnym filozofom.

U początków filozoficznej refleksji naszego kręgu kulturowego majaczą niewyraźne postacie kilku na poły legendarnych wielkich myślicieli, którzy działali w VI w. p.n.e. w greckich miastach położnych na egejskich wybrzeżach Azji Mniejszej. Tales, Anaksymander, Anaksymenes – wszyscy trzej z Miletu – oraz Ksenofanes z Kolofonu i Heraklit z Efezu dali początki rozumnej refleksji nad światem i człowiekiem. Łączy ich również poszukiwanie podstawowego elementu, tzw. arche, z którego wszystko powstało i który jest obecny we wszystkim. Upraszczając nieco, aby nie wchodzić w zawiłe dyskusje, np. dla Talesa była to woda, dla Heraklita zaś ogień. W tym miejscu interesuje nas jednak Anaksymenes, o którym prawie nic nie wiemy ponad to, że był zapewne uczniem Anaksymandra i działał w Milecie. Napisał jakieś dzieło filozoficzne, chwalone za jasność i prostotę wykładu, ale niestety tekst ów zaginął. Poglądy Anaksymenesa znamy więc tylko z drugiej ręki, czyli z tego, co przekazali inni antyczni autorzy. Pół biedy, jeśli jest to Arystoteles czy Cyceron. Gorzej, jeżeli musimy korzystać z przekazów pisarzy chrześcijańskich (chociażby Augustyna), którzy wyraźnie z zamiarem wyszydzenia dawnych nauk niemiłosiernie je upraszczają i prymitywizują. Wiele więc jest niejasności, ale pewne wydaje się jedno: Anaksymenes uznał, że elementarnym prapierwiastkiem jest powietrze. W stanie idealnego rozproszenia, niewidzialne, rozrzedzając się, przechodzi ono w ogień, gęstniejąc zaś staje się mgłą, chmurami, wodą… itd. aż do stanu ciała stałego. W tych ostatnich postaciach jest już dostrzegalne zmysłami. Na stan skupienia materii wpływ miały też – zdaniem naszego filozofa – temperatura i wilgotność. Za mechanizmy twórcze odpowiadał natomiast ruch. Jak genialne są to intuicje, można zrozumieć, gdy zamiast „powietrze” pomyślimy „gaz” i uświadomimy sobie, że Milezyjczyk odkrył jego mechanikę. Używając współczesnej nam terminologii, powiedzielibyśmy, że Anaksymenes sądził, iż stan skupienia materii zależy od ciśnienia, temperatury, wilgotności i ruchu, czyli zmieszania różnych składników.

Czytaj dalej