Na rozgrzewkę, na bóle, na obrzęki. Dla smaku, dla zdrowia, dla urody.
Chrzan pospolity (to wytrzymała na mrozy roślina z rodziny kapustowatych. Jego botaniczna nazwa: Armoracia rusticana lub Armoracia lapathifolia oznacza, że rośnie blisko morza – od celtyckich słów ar (blisko) i more (morze). U nas występuje licznie, w dodatku nie tylko nad morzem, a nasze rodzime określenia wybrzmiewają zupełnie inaczej: warzęcha, warzucha lekarska, krzon lub dzika rzodkiew polna. Angielskie nazewnictwo także nawiązuje do rzodkwi: końska rzodkiew, górska rzodkiew, poza tym Brytyjczycy używają też czasem określenia niemiecka musztarda. Coś w tym musi być, skoro Niemcy sos z korzenia chrzanu z dodatkiem octu uważają za doskonały dodatek do ryb.
Świeży korzeń chrzanu, a właściwie otrzymana z niego miazga, pobudza trawienie i ma silne działanie bakteriobójcze, gdyż występuje w nim glikozyd zwany sinigrinem. Znajdują się w nim również inne cenne składniki: olejki lotne, witamina C, prowitamina A oraz sole mineralne potasu, wapnia i fosforu. Dobrze jest jeść go regularnie w sezonie zimowym, szczególnie w okresach spadku odporności.
Starty chrzan jest także stosowany zewnętrznie – pomaga w bólach artretycznych, zapaleniu korzonków i nerwu kulszowego. Okład z niego powoduje przekrwienie skóry, ogrzanie i podrażnienie prowadzące do rozluźnienia przykurczów. W efekcie ból mija i zmniejszają się obrzęki. Poprawia się też zdolność ruchowa stawów. Z kolei sok z chrzanu, rozrzedzony wodą lub hydrolatem ziołowo-kwiatowym, regeneruje, oczyszcza i odkaża, dlatego w kosmetyce stosuje się go do pielęgnacji tłustej cery.
W dzikim stanie chrzan występuje w Rosji, na Kaukazie i w Polsce. Pierwsze celowe uprawy tej rośliny założono w Niemczech, a później w innych krajach Europy Zachodniej. Chrzan zdobył ogrody Ameryki Północnej, dostał się nawet na Jamajkę i do Chile. Wypada też wspomnieć o jego azjatyckim kuzynie wasabi, czyli chrzanie japońskim, który rośnie w górskich potokach i wymaga szczególnych warunków – nie toleruje bowiem bezpośredniego działania promieni słonecznych i potrzebuje wysokiej wilgotności. By osiągnąć dobre rezultaty w uprawie, niezbędna jest biegłość w tej dziedzinie – w Japonii żyją rodziny specjalizujące się w tym zakresie i przekazujące swoją wiedzę z pokolenia na pokolenie.
Wracając na nasze podwórko, wspomnę tradycję ze wschodu kraju, gdzie używało się liści do wypieku chleba. Ten prawdziwie ekologiczny „papier” do pieczenia sprawiał, że chleb się nie przypalał. Drugim zastosowaniem chrzanowego liścia było owijanie nim masła po to, by dłużej nadawało się do jedzenia. Świeże lub suszone liście chrzanu możemy również dodawać do kiszenia, chronią wtedy przed pleśnią i zmętnieniem cieczy.
Liście zbierajmy od wiosny do początków lata – mają wówczas najwięcej aromatu. Korzenie wykopujmy z kolei jesienią, gdy liście zaczną żółknąć. Czy poza ukrytym w ziemi korzeniem i jakże pożytecznym liściem chrzan ma nam coś jeszcze do zaoferowania? Jego cienka, słabo ulistniona łodyga kwiatowa utrzymuje w czerwcu niepozorne białe kwiatki zebrane w groniaste kwiatostany. Czy przyszło wam jednak do głowy, by powąchać kwitnący chrzan? Nic straconego! Zróbcie to, jeśli napotkacie go na drodze, ma bowiem przyjemny aromat kojarzący się z zapachem lewkonii. A zatem miłego wąchania!