Gra w zero waste Gra w zero waste
i
zdjęcie: Taylor Kiser / Unsplash
Dobra strawa

Gra w zero waste

Marta Dymek
Czyta się 7 minut

Kupić wielorazowy kubek do kawy i zestaw bambusowych słomek czy wpłacić na fundację i podpisać petycję? Z perspektywy kuchni sprawdzamy, co jest lepsze dla świata.

Zero waste wydaje mi się jednym z najpopularniejszych obecnie terminów. Wspominano o nim w ostatnich miesiącach w prasie i telewizji, doczekał się własnych portali, sklepów, kolektywów i całego mnóstwa hasztagów. A przede wszystkim nad zero waste odbyło się sporo dyskusji – ale raczej nie debat oksfordzkich, tylko takich bardziej z szatni przed WF-em: „A widziałeś, co ona napisała? Megaprzypał…”. A mnie trochę brakuje dyskusji oraz wymiany myśli. Zwłaszcza dlatego, że wokół zero waste zebrały się dwie drużyny. Pierwsza mówi, że przez indywidualną praktykę ekologicznych zwyczajów możemy wiele zmienić. Z kolei druga krytykuje tych pierwszych i twierdzi, że indywidualne starania służą jedynie naszej próżności i są naszym projektem tożsamościowym.

Zanim zaproszę Państwa na spotkanie z reprezentacjami obu zespołów, postaram się wyjaśnić, czym w ogóle ma być zero waste. Według najkrótszej definicji to sposób życia mający na celu zminimalizowanie produkcji śmieci. Te trochę dłuższe dodają czasem, że to filozofia, która zachęca do recyklingu, lub że to prąd myślowy, który zajmuje się zarządzaniem odpadami. Celem tych starań ma być szeroko rozumiana troska o środowisko – przede wszystkim o to, by nie wykorzystywać zasobów naturalnych do produkcji nowych przedmiotów, ale też o to, żeby nie niszczyć ekosystemów zalegającymi, nierozkładającymi się odpadami. A co na to obie drużyny?

Pierwsza proponuje, żeby zmiany zacząć od siebie i stosując metodę małych kroków, wprowadzać do codziennego życia praktyki zgodne z filozofią zero waste. Podoba mi się, to bardzo fair play. Wiele osób z tej drużyny przypomina, że każdy nasz wybór ma znaczenie i dlatego też powinniśmy wybierać świadomie. No właśnie, ale o jakie wybory chodzi? Przede wszystkim o wybory konsumpcyjne, czyli o to, co kupujemy. Zamiast kupować kawę w plastikowym kubku, kupmy kubek wielorazowy. Zamiast kupować lunch w styropianowym pojemniku, kupmy własne pudełko. Zamiast kupować warzywa i owoce w foliówkach, kupmy bawełniane woreczki na zakupy. Zamiast kupować słodycze pakowane w nie bardzo nadające się do recyklingu opakowania z plastikowym okienkiem, kupmy te całe zapakowane w papier. Zamiast kupować herbaty pakowane w foliowe saszetki, kupmy zaparzacz i sypaną herbatę. Aaaaa! Kupować, kupowanie, kupowanie, kupować! Boże, strasznie dużo kupowania! Czy tylko w ten sposób możemy zmienić świat? Gracze i graczki z tej drużyny chwilę skrobią się po głowie i odpowiadają, że nie tylko. Że należy także przyglądać się odpadom i resztkom we własnym domu. Z rolek po papierze zrobić separator na kable, z fusów po kawie – peeling, z ziemniaczanych obierków – chipsy, z ogryzków jabłek – ocet, z pudełka po makaronie – kasetkę na biżuterię. Całkiem fajne te pomysły, czytam o nich coraz więcej w różnych poradnikach. I tak natrafiam na chipsy z obierków z truflową oliwą, na pralinki z resztek marchewki i jagód acai albo na pierogi z tuńczykiem i warzywami z bulionu. Przestaje mi się to podobać. Czy naprawdę trzeba mieć pod ręką tak drogie produkty jak trufle albo tak niezrównoważone pod względem wydobycia i przechowywania jak jagody acai czy tuńczyk? Jak łączyć przejmowanie się odpadami z rybołówstwem przemysłowym, z którego pochodzi większość śmieci w morzach i oceanach? A co, jeśli ktoś nie ma czasu na robienie chipsów w piekarniku, bo pracuje zawodowo, a po pracy zajmuje się domem? Nikt nie potrafi mi odpowiedzieć, robię się zniechęcona i zaczynam się zastanawiać, czy zero waste to nie jest jedynie nowy, elitarny trend marketingowy, który pozwala lepiej się poczuć jego użytkownikom i użytkowniczkom. I czy nie jest to kolejny raz, kiedy jesteśmy zachęcani do wyrażania własnych poglądów oraz wartości wyłącznie przez portfel.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Tak zniechęcona spoglądam w stronę drugiej drużyny, która wita mnie z otwartymi ramionami i okrzykami: „A nie mówiliśmy?”. W końcu od dawna powtarzają, że głosowanie przez konsumpcję to tylko jedna z wielu możliwości, w dodatku ich zdaniem nieskuteczna. Zwracają uwagę na to, że taka strategia zamiast nas jednoczyć – dzieli, bo zamiast angażować we wspólne, społeczne ruchy i starania, pozwala wierzyć, że każdy sam, w pojedynkę, w swoich czterech ścianach może naprawić świat. A przez to zapominamy, że jesteśmy częścią większej całości. Punktują dalej, że niektórzy na fali trendu na ograniczanie odpadów kompulsywnie kupują wielorazowe kubki w różnych kolorach, kilka zestawów bambusowych słomek i wciąż nowe, zgodne z obowiązującymi trendami pudełka na lunche. Chyba mają rację, też czasem czuję, że mylimy troskę o środowisko z troską o swój wizerunek. Podoba mi się też strategia dizajnu regeneracyjnego, w którym chodzi o to, żeby szukać systemowych rozwiązań dla problemu odpadów i śmieci. Czyli nie tylko nakłaniać pojedyncze osoby do działań w duchu reduce, reuse, recycle, ale też zająć się tym, żeby problem w sposób kompleksowy rozwiązali decydenci i decydentki. Bo co z tego, że kilka tysięcy osób postanowi zrezygnować z plastikowych, nienadających się do recyklingu kubków, jeśli wystarczy, że sieć dyskontów zacznie sprzedawać je w promocyjnej cenie. Jednego dnia kupi je kilkadziesiąt tysięcy osób, a dzień po sylwestrze te kilkadziesiąt tysięcy kubków zmieni się w wielki odpad. Ta drużyna jest naprawdę krytyczna, szczególnie obrywa się zero waste w kuchni, a ja robię się cała czerwona i mam ochotę sprawdzić, czy nie ma mnie w szatni. W końcu też dzielę się przepisami na pesto z naci rzodkiewki albo bulion z obierek. Kibice tej drużyny buczą, słysząc o takich praktykach. Krzyczą, że to odwracanie uwagi i łagodzenie wyrzutów sumienia. Co z tego, że kilka osób zrobi chipsy z liści kalarepy, jeśli w tym samym czasie duże sklepy wyrzucą tony jedzenia. A szczególnie złośliwy lewy skrzydłowy dodaje, że aby kupić ekologiczną kalarepę, mieszkańcy dużych miast są w stanie przejechać kilkanaście kilometrów w jedną stronę – niestety, nie komunikacją miejską, lecz samochodem.

No dobra, tej drużynie chyba naprawdę zależy na sprawie, są wymagający i dobrze przygotowani. Zakładam ich szarfę, przyznaję im rację i obiecuję, że od tej pory będę łączyć oba te podejścia: angażować się zarówno jako konsumentka, jak i obywatelka. Czyli kupować mniej, bardziej świadomie, nie marnować żywności, a do tego interesować się życiem politycznym, wspierać protesty i demonstracje, śledzić organizacje pozarządowe… Aua! Ktoś walnął mnie piłką i podłożył mi nogę! Powtarzam, że może to, co kupujemy, ma jednak znaczenie i naprawdę indywidualne starania są nam potrzebne, aby poczuć swój wpływ – bo poczucie sprawczości jest podstawą poczucia odpowiedzialności. Au! Znowu dostałam piłką w głowę, obrzucili mnie obierkami, zabrali szarfę i posadzili na ławce rezerwowych! Czyżby ta drużyna bardziej niż o sprawę dbała o własną rację?

Siedząc na ławce rezerwowych, mogę jeszcze dokładniej przyjrzeć się grze obu drużyn. Widzę, jak bardzo wszyscy się starają i jak dużo energii w to wkładają. Nie mam wątpliwości, że dają z siebie wszystko. W pierwszym zespole ktoś rzucił za trzy punkty wielorazowym workiem, w drugim ktoś strzelił gola podpisem pod petycją i udostępnieniem go na Facebooku. Tu ktoś bieg­nie sprintem po kawę z własnym kubkiem, tam ktoś przez płotki na protest. U jednych ktoś zdobył osiem gemów z rzędu za niekorzystanie ze słomek, drudzy wygrali trzy rundy za wyśmiewanie tych pierwszych. Nie rozumiem tylko, czemu grają przeciwko sobie, zamiast grać razem w jednej drużynie. W końcu i tak mamy ten sam cel, a okaże się może, że i wrażliwość mamy podobną. Tylko jak to powiedzieć, żeby nie zostać wygwizdaną? Może ktoś z Państwa ma pomysł?


Przepis na zupę zero waste

Składniki na 6 porcji:

1 cebula
1 marchewka
1 pietruszka
1 ziemniak
1 łyżeczka papryki słodkiej
1 łyżeczka papryki ostrej
1 łyżeczka papryki wędzonej
1/2 łyżeczki suszonej mięty, takiej z torebki herbatki miętowej
szczypta cynamonu
szczypta chili
oliwa
400 g soczewicy
1 łyżka koncentratu pomidorowego
1,5 litra wody lub bulionu
łodyżki pietruszki, mięty lub kolendry
1 łyżka soku z cytryny lub octu jabłkowego
sól i pieprz

Przygotowanie:

1. Zajrzeć do lodówki i sprawdzić, jakie warzywa tam zalegają. Wyjąć je na blat i zastanowić się, czy wystarczą, żeby nakarmić całą naszą rodzinę.

2. Zrobić listę zakupów. W razie potrzeby dopisać większą ilość warzyw, a także koncentrat pomidorowy i czerwoną soczewicę.

3. Wziąć swój worek na zakupy i zajść pieszo do najbliższego sklepu.

4. Po powrocie zabrać się do przygotowania zupy. Warzywa obrać i pokroić w drobną kostkę.

5. Na dnie dużego garnka rozgrzać oliwę, dodać pokrojone warzywa oraz ulubione przyprawy ze spiżarni. Smażyć do czasu, aż przyprawy zaczną pięknie pachnieć, a warzywa zmiękną.

6. Do warzyw dodać soczewicę, koncentrat, sól, pieprz oraz wodę. Garnek przykryć i gotować wszystko 20 minut.

7. W tym czasie zajrzeć na stronę ulubionych organizacji pozarządowych i zobaczyć, czym się teraz zajmują. Pieniądze zaoszczędzone na drogich produktach spożywczych przelać na wybrany cel. Jeśli nie udało się nic zaoszczędzić, to można podpisać kilka petycji. Przeczytać raport na temat zmian klimatu sporządzony przez Ministerstwo Środowiska. Sprawdzić, jacy politycy na szczeblu lokalnym i ogólnopolskim od dawna angażują się w tę sprawę i zacząć ich śledzić w mediach społecznościowych. Dzięki temu będzie można głosować na tych najbliższych naszym przekonaniom w wyborach.

8. Do gorącej zupy dodać posiekane łodyżki świeżych ziół, jeśli jakieś mamy w lodówce. Doprawić do smaku łyżką soku z cytryny lub octem, podawać z pieczywem lub bez żadnych dodatków. Nadmiar zupy można zamrozić, będzie równie dobra po rozmrożeniu.

 

Czytaj również:

Ile keczupu zostawiasz w słoiku? Ile keczupu zostawiasz w słoiku?
i
zdjęcie: Jamie Street / Unsplash
Marzenia o lepszym świecie

Ile keczupu zostawiasz w słoiku?

Urszula Kaczorowska

10 kropli wody umyje pojemnik po jogurcie w sortowni śmieci. Pod warunkiem, że wrzucisz go do właściwego pojemnika. Rozmowa z Piotrem Szewczykiem, zastępcą dyrektora Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych „Orli Staw”.

Urszula Kaczorowska: Czy polska rodzina wyrzuca coraz więcej śmieci?

Czytaj dalej