„Z wszystkich rzeczy jedne są od nas zależne, drugie zaś niezależne. Zależne są od nas: sądy, popędy, pragnienia, odrazy i jednym słowem — to wszystko, co jest naszym dziełem. Niezależne natomiast są od nas: ciało, mienie, sława, godności i jednym słowem — to wszystko, co nie jest naszym dziełem. I dlatego te rzeczy, które od nas zależą, z natury są wolne i nie podlegają żadnym zakazom ani przeszkodom, te natomiast, które od nas nie zależą, nie przedstawiają żadnej wartości, spełniają służebną rolę i stanowią cudzą własność”.
Czytam te słowa – początek Encheirydionu, nauk Epikteta spisanych przez jego ucznia Flawiusza Arriana – i przypominam sobie, jaki bunt budziły we mnie i innych uczestnikach warsztatów poświęconych Epiktetowi podczas pierwszej lektury. Czy rzeczywiście mam wpływ na swoje emocje i popędy? Czy nie jest tak, że smutek, wściekłość, gniew, radość, lęk, irytacja przychodzą do mnie same, nie wiedzieć skąd? Że to reakcja mojego organizmu na to, co się wydarza?
Doświadczenia życia politycznego i społecznego ostatnich dni sprzyjają lepszemu rozumieniu Epikteta. W rozmowach z przyjaciółmi, z nieznajomymi na ulicach, w publicznych przemówieniach słyszę: serca, duszy i umysłu mi nie zabiorą.
Nawet jeśli emocje przychodzą same, pozostaje mi decyzja o tym, co z nimi zrobię: mogę się od nich opędzać jak od natrętnego sprzedawcy, mogę próbować je ignorować, mogę się w nich pogrążać albo zauważać je, wyciągać wnioski i podejmować decyzje o reakcji (w wersji podręcznikowej). Mogę decydować o tym, czemu poświęcam uwagę i do czego przywiązuję wagę.
Podejmując jakieś działanie albo decydując o zaniechaniu, muszę się jednak liczyć z konsekwencjami. Jak czytam w Encheiridionie: „Ilekroć zamierzasz się zabrać do jakiegoś dzieła, zastanów się dobrze, co to ma być za dzieło. I tak gdy się wybierasz do łaźni, by się wykąpać, przywiedź sobie na myśl to wszystko, co się tam dzieje w łaźni; że jedni uciekają co siły, a drudzy się tłoczą na potęgę, a inni obluzgują się wyzwiskami, a jeszcze inni — kradną, co popadnie. I w ten sposób z większą rękojmią powodzenia do dzieła się weźmiesz, jeżeli z miejsca powiesz sobie otwarcie: Ja chcę się w łaźni wykąpać, a zarazem strzec wolnej swej woli, tak iżby działała zgodnie z naturą. I tak samo postępuj przy każdym dziele. W ten bowiem sposób, jeśli jakaś przeszkoda nie pozwoli ci się wykąpać, natychmiast przywołasz sobie na pamięć swe zamierzenie: Ależ ja przecież nie tylko wykąpać się chciałem, lecz również strzec zarazem wolnej swej woli, tak iżby działała zgodnie z naturą, jednakże nie potrafię jej ustrzec, jeżeli się będę oburzał na to wszystko, co się przydarza”.
Ostatnio cytaty z Epikteta wracają do mnie częściej niż zwykle i wydają się bardziej aktualne niż kiedykolwiek. I wbrew temu, co się czasem o tym filozofie mówi, wcale nie zachęcają do bierności, przeciwnie, mobilizują do zaangażowania.