Kiedy człowiek wydaje się nam najbardziej uroczy? Oczywiście wtedy, gdy się wstydzi.
Cóż piękniejszego niż studentka filologii klasycznej, wyciągnięta z biblioteki i postawiona przed kamerą? Czterolatek, który wita się z dawno niewidzianą ciotką? Albo niewinny licealista, który sięga po drobne płacąc w antykwariacie za ilustrowane wydanie Kamasutry? Z punktu widzenia dobra naszego społeczeństwa powinniśmy wytworzyć normy obyczajowe, które w konsekwencji doprowadzą do radykalnego pomnożenia możliwego wstydu.
Krótko mówiąc, te normy to zakazy.
Powinniśmy czuć zakłopotanie, że przykładamy do ust szklankę wody, z zażenowaniem wychodzić na spacer, ze speszeniem patrzeć na sufit, ze skrępowaniem głaskać czworonoga.
Wstyd wzbudza zwykłą ludzką sympatię i życzliwość, nigdy nie doprowadzi do przemocy. Oto ktoś jest słabszy i nie wytrzymuje ograniczeń społecznej reguły. My to rozumiemy, bo jesteśmy tacy sami. Wstyd jest źródłem dobra.