Autokar z piłkarzami nie może jechać na wstecznym, przed meczem podaje się do kawy zawsze te same ciasteczka, a w dniu spotkania zakłada tylko białe koszulki polo. Adam Nawałka wierzy w mnóstwo przesądów. Ale w zawodowym sporcie trudno znaleźć kogoś, kto tego nie robi.
Nie mogliśmy wygrać meczu, nie byliśmy nawet w stanie strzelić gola – opowiadał „Guardianowi” anonimowy piłkarz z RPA. – Którejś nocy prezes zawiózł nas do buszu. Na miejscu podeszliśmy do ogromnego kopca termitów. Ktoś odciął czubek i wygrzebał całą ziemię ze środka. Następnie sangoma [szaman – przyp. red.] wlał tam przygotowaną wcześniej czarodziejską miksturę. Kazano nam się rozebrać do naga i po kolei wykąpać w kopcu. Później wróciliśmy do autokaru i nie mogliśmy oglądać się za siebie ani zrobić kroku w tył. Wyniki natychmiast się poprawiły, znów zaczęliśmy wygrywać”.
Przed 10 laty Afrykańska Konfederacja Piłkarska (CAF) zabroniła zatrudniania w drużynach piłkarskich szamanów, którzy do meczowych protokołów wpisywani byli jako lekarze lub masażyści. „Nie chcemy szamanów na ławkach trenerskich, tak jak nie chcemy kanibali na trybunach. Wizerunek jest najważniejszy” – mówił rzecznik CAF.
Doszło do tego, że w trakcie mistrzostw Afryki w 2002 r. w Mali selekcjoner reprezentacji Kamerunu został aresztowany, bo wbiegł na boisko, by umieścić na nim muti (amulet). Jego piłkarze wygrali, trener opuścił areszt po kilku godzinach, ale władze afrykańskiej piłki pokazały, że nie będą dłużej tolerować takich zachowań. Zakopywanie w polu karnym kości zwierząt, smarowanie zawodników czarodziejskimi miksturami i odprawianie modłów w środku nocy musiały zatem zejść do podziemia. Wciąż bowiem mają się dobrze i trwają. Aha, aresztowany trener Kameruńczyków nazywa się Winfried Schäfer i nie tylko nazwisko ma stuprocentowo niemieckie.
Skorpiony i nietoperze na boisku
Doktor psychologii Paul van Lange pisze w Psychologicznych korzyściach z przesądów i rytuałów w zawodowym sporcie, że są one świetnym sposobem na zdejmowanie z zawodnika chociaż części presji: „Przesądy i rytuały zwiększają poczucie, że sportowiec kontroluje sytuację, a także podnoszą pewność siebie. Dlatego są szczególnie istotne przed najważniejszymi wydarzeniami: finałami, gdy sportowcy rywalizują o medale i trofea”.
Wybitna tenisistka Serena Williams zawsze pięć razy odbija piłkę przed pierwszym serwisem, a tylko dwa razy przed drugim. Na początku kariery przypadkiem włożyła do torby ze sprzętem klapki pod prysznic, a że przyniosły szczęście, od tamtej pory zawsze ma je na korcie. W trakcie całego turnieju używa tylko jednej pary skarpetek. Golfista Tiger Woods zakłada czerwoną koszulkę ostatniego – zazwyczaj decydującego – dnia turniejów. Johan Cruijff, największy myśliciel futbolu, przed meczem musiał ponoć klepnąć w brzuch bramkarza. Michael Jordan pod spodenkami Chicago Bulls miał szczęśliwe szorty z University of North Carolina. Legendarny Wayne Gretzky za każdym razem w tej samej kolejności zakładał strój hokejowy, a podczas rozgrzewki pierwszy strzał – zawsze niecelny – oddawał obok prawego słupka bramki. Tuż przed wyjściem na lód na czubek kija nanosił posypkę dla niemowląt.
W 2010 r., gdy mundial odbywał się w RPA, sangoma Mpho miał pełne ręce roboty. Do jego domku w Johannesburgu przychodzili kibice, chcąc pomóc swojej drużynie przed meczem z Francją. Sangoma zazwyczaj zajmuje się różdżkarstwem oraz medycyną, ale z okazji mistrzostw świata poszerzył ofertę o futbol. Mpho był nowoczesnym szamanem – przywitał mnie w koszulce reprezentacji Hiszpanii i dżinsach. Przepasał się jednak czarno-białą chustą, a gdy zaczął odprawiać czary, założył płaszcz z lamparta. A przynajmniej coś przypominającego skórę dzikiego kota – chociaż wyglądało na tanie i raczej plastikowe, to przynajmniej było w cętki. Zapalił kadzidełka i mocno dymiącą świecę, wciągnął do nosa proszek, rozrzucił po podłodze zawartość woreczka, z którego wysypały się muti – kości, płytki domina, kamienie, muszelki i szklane kulki. Wydmuchał nos, szybko wypowiedział kilka słów, dwukrotnie beknął i uśmiechnął się, pokazując na rozrzucone na podłodze przedmioty. Zapewnił, że reprezentacja RPA wygra z Francją, i kazał wypatrywać na stadionie nietoperzy.
Na pożegnanie obiecał, że w nocy – oczywiście za dodatkową opłatę – odprawi mocniejsze czary. Kilka dni później RPA pokonała Francję 2:1.
Najwyraźniej muti Mpho okazały się silniejsze niż przesąd napastnika reprezentacji Francji Thierry’ego Henry’ego, który zawsze przed meczem zjadał paczkę miśków żelków, zaczynając od odgryzienia im głowy. A może na wygraną Francuzów nie pozwolił układ gwiazd? Ich trener Raymond Domenech wierzył w astrologię i horoskopy, nie wpuszczał do reprezentacji piłkarzy spod znaku Skorpiona.
Szczęśliwy dres
Zestaw przesądów trenera polskich piłkarzy Adama Nawałki imponuje. Kierowca autokaru reprezentacji nie może wrzucić wstecznego biegu, przynajmniej jeśli piłkarze są w środku. Musi tak wybrać drogę, tak manewrować pojazdem, przejeżdżając przez wąskie stadionowe bramy, by uniknąć jazdy do tyłu. Jeśli już naprawdę nie ma innego wyjścia, przed wrzuceniem wstecznego zawodnicy muszą opuścić autobus.
Gdy przed meczem eliminacji Euro 2016 w jego pokoju na Stadionie Narodowym zabrakło ciasteczek do kawy, cała obsługa została postawiona do pionu, by je zdobyć. Skoro były przed pierwszym, historycznym zwycięstwem z Niemcami 2:0 i przyniosły szczęście, musiały znaleźć się i tym razem. Oczywiście udało się, a reprezentacja wygrała kolejne spotkanie.
Selekcjoner pilnuje nawet, by konferencje prasowe odbywały się zgodnie z ustalonym wcześniej – przynoszącym szczęście – rytmem. Ważna jest garderoba. W dniu meczu zawodnicy mogą chodzić tylko w białych koszulkach polo. Inne nie przynoszą szczęścia. Stroje meczowe na wyjazdach muszą być jednolite – albo czerwone koszulki i spodenki, albo wszystko białe. Wersja mieszana (biała góra, czerwony dół) obowiązuje z kolei w spotkaniach rozgrywanych u siebie.
Kazimierz Górski, największy z poprzedników Nawałki, też był przesądny. Nigdy nie golił się w dniu meczu i poprowadził polskich piłkarzy do trzeciego miejsca na mundialu w 1974 r. Po raz drugi i ostatni reprezentacja zdobyła brązowy medal mistrzostw świata w 1982 r. w Hiszpanii. Turniej polscy piłkarze zaczęli jednak przeciętnie – po bezbramkowym remisie z Włochami przyszło kolejne 0:0, tym razem z Kamerunem. Do trenera Antoniego Piechniczka zadzwoniła żona, a w czasach stanu wojennego jedyną formą komunikacji było łączenie się przez wóz transmisyjny TVP, do którego wieczorami ustawiała się kolejka zawodników i sztab szkoleniowy. Zakazała Piechniczkowi zakładać na mecz z Peru garnitur, doradziła, by wrócił do dresu, który nosił w eliminacjach. Polacy wygrali 5:1, a trener już do końca mundialu na każdy mecz wychodził w dresie. Jerzy Engel, który w 2002 r. po 16 latach przerwy awansował na mundial, zakładał zawsze ten sam płaszcz, w którego kieszeniach ukrywał różne amulety – z porcelanowym słonikiem z podniesioną w górę trąbą na czele.
Wiara Nawałki w przesądy może jednak zaskakiwać. Do przesądów i rytuałów wielką wagę przywiązuje bowiem człowiek, który wkłada olbrzymią pracę w to, by niczego nie zostawić przypadkowi. O zebraniach sztabu szkoleniowego, podczas których rywale są analizowani z każdej strony, krążą legendy. W gabinecie trenera światło gaśnie dopiero nad ranem, jego współpracownicy twierdzą, że każdy kwadrans snu jest na wagę złota. Członkowie sztabu jeżdżą po całej Europie, by oglądać na żywo każdego piłkarza, który może zasłużyć na powołanie. Gdy Krzysztof Mączyński występował w lidze chińskiej, również tam Nawałka wysyłał swoich ludzi. Po meczach ligowych dzwoni albo pisze SMS-y do piłkarzy, by wiedzieli, że czuwa i się nimi przejmuje. Dbałość o każdy szczegół było widać podczas Euro 2016, gdy przed konkursami rzutów karnych w meczach ze Szwajcarią i Portugalią rozgrzani, zmęczeni i spoceni piłkarze nie siadali na mokrej i zimnej murawie, ale na specjalnie przygotowanych karimatach. A nuż któryś by się przeziębił?
Jeśli więc Nawałka i jego ludzie tak dbają o każdy detal, to zakaz cofania autokaru z piłkarzami w środku, jednolite stroje na meczach wyjazdowych czy obowiązkowe ciasteczka do kawy niespecjalnie szkodzą. A jeśli mają się przyczynić do kolejnego medalu dla reprezentacji Polski w przyszłorocznych mistrzostwach świata w Rosji, to, panie kierowco autokaru, broń Boże nie cofaj!