Kapusta ma prawdopodobnie najgorszy PR z całego warzywnego panteonu. Niektórzy uważają ją za nudną, brzydką, a nawet śmierdzącą. Koneserzy jej uroków wiedzą jednak, że może być powabna. Szczególnie wiosną – gdy jest młoda i słodka.
W momencie, gdy siadam do pisania tego kulinarnego felietonu, receptory smaku na moim języku wciąż nie informują mnie o tym, co jem. Mój nos natomiast przestał pełnić funkcję zapachowego stymulatora apetytu: wszystko pachnie jak krystalicznie czyste powietrze. Nie powinienem narzekać. Niektórych koronawirus potraktował gorzej. Ja jedynie przechodzę kryzys egzystencjalny. Z godziny na godzinę stracić sens życia? Dramatyczna sprawa.
Moim życiowym celem jest badanie smaku i jego ewolucji. Przed zaśnięciem myślę, co zjadłem i co mogę zrobić, by smakowało jeszcze lepiej. Budzę się, fantazjując o tym, co pojawi się na moim talerzu danego dnia. Ten kołowrót myśli nie ma końca. To szaleńcza obsesja, której owocem musi być rozkosz podniebienia. Tymczasem teraz jedzenie dostarcza