
Sam nie wiem, od czego się zaczęło. Chyba w wakacje 2016 roku M. powiedział, że poprzedniego lata udało im się z P. odbić piłeczkę paletkami plażowymi bodajże 400 razy z rzędu. Oczywiście nie przeciwko sobie, tylko razem, jeden do drugiego. Od słowa do słowa, zaczęliśmy grać i zrobiła się z tego mała tradycja, staramy się poprawić ten wynik na każdym wspólnym wyjeździe. I teraz rekord jest już czterocyfrowy.
Z zewnątrz wygląda to absurdalnie, pyk, dwie osoby stoją naprzeciw siebie, pyk, i odbijają piłeczkę, pyk, przez naście minut, raz na jakiś czas ktoś wykrzykuje: „sto!”, „dwieście!”. Absurdalne, ale wkręcić się jest zaskakująco łatwo, a przynajmniej nam było łatwo i zrobiliśmy sobie taki dziwny, prywatny sport. Dziwny, bo teraz mamy taki wynik, że trzeba odbijać przez dobre 20 minut, żeby się do niego w ogóle zbliżyć. A piłeczka może upaść w każdej chwili.
Internetu by nie starczyło, gdybym miał Wam opisywać wszystkie swoje głupawe zabawy – o tej piszę dlatego, że to już dawno nie jest tylko gra. To jest medytacja. Dlaczego? Bo da się dla śmiechu i rozrywki odbić piłeczkę kilkadziesiąt razy, ale nie da się kilkaset. Ilość przechodzi w jakość, a psychika w zupełnie inny stan skupienia. Żeby natłuc trzy- albo czterocyfrową liczbę odbić, potrzebne jest przestawienie umysłu na inne tryby, tryby medytacyjne. Mówi się czasem, że ktoś coś robił tak zapamiętale, że aż „wpadł w trans” – i w tym wypadku jest to najszczersza prawda. I to wcale nie jest złe! Przeciwnie, o to właśnie w tych paletkach chodzi.
Pisałem już kiedyś o tym, że choć klasyczne podejście do medytacji wychodzi od oddechu (i do niego wraca), to wybór oddechu ma wymiar raczej praktyczny. Po prostu, każdy wie, czym jest oddech, jest on zawsze dostępny, taka medytacja jest tautologicznie łatwa. Nie ma tu jednak metafizycznej konieczności, można by zbudować medytację wokół czegoś innego. I paletki są właśnie przykładem „czegoś innego”.
Skupienie na oddechu to tylko wstęp do medytacji, środek prowadzący do właściwego celu, jakim jest nie myśleć (czy ściślej: nie dawać się ponieść żadnej myśli). I dokładnie to samo osiągamy, grając w paletki. Każde odbicie zajmuje około sekundy, półtorej. To jest doskonały czas, dokładnie taki, żeby nie było kiedy, uciec myślami. To znaczy uciec się oczywiście da – niezbadane są możliwości ludzkiego umysłu – da się zacząć myśleć o niebieskich migdałach i o wszystkim, co niepotrzebne. Ale jeśli zaczniemy, to piłeczka upadnie.
Musimy wymusić na swoim umyśle stan, w którym istniejemy tylko my i piłeczka, którą mamy odbić. Skupienie musi być doskonałe. Jeżeli chcemy ją utrzymać w powietrzu, to po prostu nie możemy mieć kiedy myśleć o czymś innym. To poczucie jest zarazem bardzo męczące, jak i bardzo wyzwalające (jak zawsze w medytacji). Piłeczka pochłania całkowicie – bo przecież znów nadlatuje – niełatwo nawet liczyć, przecież zawsze coś się dzieje, a to wypadnie trudniejsze odbicie, a to źle staniesz, a to zawahasz się na sekundę, czy to było 565, czy 556, i natychmiast jest kryzys, myśli uciekły, a piłeczka znów leci i domaga się uwagi już. Ktoś przeszedł, coś powie, spojrzałeś w bok – to samo. Myśli uciekają i trzeba je natychmiast prowadzić z powrotem. Czasu jest mniej niż między oddechami.
Medytacja i jej jasna siła. Medytacja paletek – ciekawa właśnie dlatego, że inna niż ta klasyczna oddechowa. I rzecz jasna, właśnie ta inność jest najlepsza. Nie musicie koniecznie grać w tę właśnie grę, zachęcam do szukania własnych dróg. Ale jeśli chcecie, to proszę, paletki w dłoń! I zdradzę wreszcie ten aktualny rekord: 1199 odbić. I owszem, bolało, gdy jednego zabrakło do 1200. Wam się na pewno uda – powodzenia!