Może morze pomoże? Może morze pomoże?
i
Kevin McNamee-Tweed, "Dive" (Nurek), 2021, ceramika szkliwiona, 22,9 × 18,4 cm; zdjęcie: Wild Don Lewis, dzięki uprzejmości Steve Turner Gallery Los Angeles
Promienne zdrowie

Może morze pomoże?

Sergio Diez Alvarez
Czyta się 4 minuty

Straszliwie słona, zimna i nasycona minerałami woda na pewno nie nadaje się do picia. Ale stosowana zewnętrznie leczy – i to nie tylko poważne dolegliwości fizyczne, lecz także psychiczne. Morska woda zdrowia doda, dlatego w tym roku wchodzimy głębiej niż po kostki!

Jeśli mieszkacie w pobliżu morza i często bywacie na plaży lub chociaż wybieracie się na urlop do nadmorskiej miejscowości, to wspaniale. Korzyści z tej formy wypoczynku wykraczają poza zwykłą rozrywkę. Nie od dziś wiadomo, że pluskanie się wśród fal jest dobrodziejstwem dla zdrowia. Wykorzystanie wody morskiej do celów medycznych ma nawet swoją nazwę: talasoterapia.

W minionych wiekach lekarze zalecali pacjentom pobyty nad morzem jako remedium na wiele schorzeń. Wypisywali nawet recepty szczegółowo określające czas trwania, częstotliwość i okoliczności morskich kąpieli. W 1769 r. ceniony brytyjski medyk Richard Russell opublikował rozprawę na temat skuteczności wody morskiej w leczeniu „chorób gruczołowych”, do których zaliczył szkorbut, żółtaczkę, trąd i „gruźlicę gruczołową” – jak wówczas nazywano mononukleozę. Rekomendował nie tylko kąpiele, lecz także picie wody morskiej.

Nadmorskie kurorty i sanatoria cieszą się popularnością również dzisiaj. Uważa się je za idealne miejsca do wypoczynku oraz kuracji. Czy są jednak jakieś dowody na lecznicze działanie morskich kąpieli?

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Mineralny okład

Woda w morzu różni się składem od tej w rzekach czy jeziorach – zawiera znacznie większe stężenia różnych minerałów: sodu, chlorków, siarczanów, magnezu czy wapnia. Dzięki temu łagodzi objawy niektórych chorób skóry, takich jak łuszczyca.

Łuszczyca to przewlekła choroba auto­immunologiczna (czyli taka, w której układ odpornościowy atakuje zdrowe komórki organizmu). Powoduje uporczywe wykwity skórne w postaci swędzących, łuszczących się plam. Balneoterapia (kąpiele w wodzie naturalnie bogatej w minerały, np. w źródłach mineralnych) to metoda stosowana w leczeniu łuszczycy od wielu lat. Badania wskazują też na skuteczność klimatoterapii (czyli pobytu pacjenta w określonym miejscu w ramach leczenia) w okolicach Morza Martwego. Pacjenci cierpiący na łuszczycę potwierdzają poprawę stanu skóry po morskich kąpielach, choć korzystny efekt może wynikać także z wystawiania zmian skórnych na działanie słońca.

Morskie kąpiele pomagają również przy innej autoimmunologicznej przypad­łości: atopowym zapaleniu skóry. Pływanie w morzu to dobre zajęcia ruchowe dla osób z zaostrzoną postacią tej choroby, które często odczuwają dyskomfort, uprawiając sport w upale albo pływając w basenach z chlorowaną wodą. Reakcje pacjentów z atopowym zapaleniem skóry na morską wodę są jednak różne: niektórzy doznają ulgi, podczas gdy inni przeciwnie – zgłaszają podrażnienia.

Istnieją badania wskazujące na dobroczynne działanie magnezu, który sprzyja lepszemu nawilżeniu skóry, co ma spore znaczenie w przypadku atopii. Mogą to potwierdzić zwolennicy domowych kąpieli z dodatkiem soli Epsom (siarczanu magnezu). Bogata w magnez morska woda pomaga utrzymać poziom nawilżenia skóry, wzmacnia ją i czyni odporniejszą na podrażnienia.

Wysoka zawartość soli mineralnych (np. sodu i jodu) w wodzie morskiej sprawia, że ma ona właściwości antyseptyczne, co oznacza, że ułatwia gojenie się ran. Należy jednak mieć na uwadze, że kąpiele morskie z otwartymi skaleczeniami mogą grozić infekcjami bakteryjnymi.

Na lepszy oddech

Irygacja nosa lub przepłukiwanie jamy nosowej roztworami soli to popularny sposób łagodzenia objawów kataru siennego oraz infekcji i zapalenia zatok. Kąpiele w morzu i kontakt ze słoną wodą mogą nieść ulgę w przypadku alergicznego nieżytu nosa i zapalenia zatok, a także w innych dolegliwościach układu oddechowego. Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że słona woda, wchodząc w kontakt ze śluzówką, łagodzi stany zapalne.

Szefowa działu świadczeń klinicznych w fundacji Allergy UK twierdzi, że osoby mieszkające blisko morza i często zażywające morskich kąpieli mają zdrowsze układy oddechowe. Według niej słona woda wykazuje działanie oczyszczające, a do tego przypomina składem naturalne wydzieliny ciała, dlatego nie podrażnia śluzówki.

Nieważkość na wyciszenie

Aktywność fizyczna na wolnym powietrzu korzystniej wpływa na zdrowie psychiczne niż ta w pomieszczeniach zamkniętych – łączy bowiem dobroczynne efekty sportu i przebywania na łonie natury. Dotyczy to również morskich kąpieli.

Pływanie w morzu to czynność medytacyjna, która relaksuje i łagodzi stres. W książce Blue Mind biolog morski Wallace J. Nichols przytacza relacje osób, które doznały głębokiej relaksacji lub stanów medytacyjnych podczas przebywania w wodzie lub pod wodą. Tego rodzaju doświadczeniom sprzyja uregulowanie oddechu towarzyszące pływaniu bądź nurkowaniu. Miarowy oddech stymuluje przywspółczulny układ nerwowy odpowiedzialny za funkcjonowanie organów wewnętrznych i wyciszenie umysłu. Ponadto harmonizuje fale mózgowe i wspomaga wydzielanie hormonów, które pozytywnie wpływają na mózg. Uczucie nieważkości, jakie pojawia się podczas przebywania w wodzie, także wycisza umysł, a nawet zmienia fale mózgowe. Warto wspomnieć, że morskie kąpiele to chwila oderwania od codziennego życia, co sprzyja koncentracji na otoczeniu bliskiej stanom medytacyjnym.

Udowodniono, że hydroterapia (leczenia wodą) i pływanie łagodzą też objawy depresji i lęku. Według wyników jednego z badań efekty balneoterapii są porównywalne do działania paroksetyny – popularnego leku antydepresyjnego.

Terapia zimnem

Na koniec jeszcze parę słów o korzyściach związanych z niską temperaturą morskiej lub oceanicznej wody. Pływanie w chłodnej wodzie stymuluje receptory temperatury w skórze oraz uwalnia hormony: endorfiny, adrenalinę i kortyzol. Te zaś łagodzą rozmaite dolegliwości skórne i mięśniowo-szkieletowe, takie jak fibromialgia, czyli schorzenie objawiające się przewlekłymi stanami bólowymi i nadwrażliwością całego ciała.

Regularny kontakt z zimną wodą może też poprawiać funkcjonowanie przywspółczulnego układu nerwowego, co przekłada się na lepsze działanie narządów wewnętrznych, a także zwiększać wydzielanie dopaminy i serotoniny. Podczas pływania w chłodnej wodzie spalamy również więcej kalorii. Poza tym z pewnością zimne kąpiele mają pozytywny wpływ na odporność.

Zatem nie ma się nad czym zastanawiać: pływajmy albo po prostu moczmy się w morzu jak najczęściej!

Pierwotnie tekst ukazał się w serwisie The Conversation. Tytuł i lead zostały dodane przez redakcję „Przekroju”.

Czytaj również:

Prysznic dla umysłu Prysznic dla umysłu
i
„Godzina kąpieli”, William James Glackens, 1910 r., Barnes Foundation/Rawpixel (domena publiczna)
Pogoda ducha

Prysznic dla umysłu

Jakub Bas

„Woda wyciąga!” – powtarzają kolejne pokolenia dzieci, domagając się kolejnej porcji jedzenia na plaży. Otóż jest ona w stanie wyciągnąć o wiele więcej niż tylko kalorie – wydobywa z nas emocje i rozpuszcza je aż do pojawienia się błogiego spokoju.

Oczywiście zgadzam się z tym, że morskie terapie są wspaniałe, ale z drugiej strony okazuje się, że aby poczuć ulgę, wcale nie musimy zanurzać się w wodzie! Wystarczy, że przez chwilę posiedzimy sobie na brzegu. Nasz mózg to aż w 75% woda, nic więc dziwnego, że gdy znajduje się w pobliżu dowolnego, nie tylko morskiego, akwenu, nastraja się na (nomen omen!) przyjemne fale – przypomina dr Catherine Kelly, badaczka z University of Greenwich i autorka książki o dobroczynnym wpływie wody na nasze zdrowie psychiczne Blue spaces (Błękitne przestrzenie). Jej tezę potwierdzają badania. Jedno z nich, przeprowadzone w 2013 r. z udziałem 20 tys. osób, wykazało, że mieszkańcy wybrzeży – bez względu na to, czy jest to wybrzeże rzeki, jeziora czy morza – są o sześć „jednostek szczęścia” (ustalonych na użytek badania) wyżej niż żyjący w centrum miasta. Autorzy badania porównali tę różnicę do przepaści, która dzieli wyjście na szykowny wernisaż i szorowanie przypalonego garnka.

Czytaj dalej