Andrzej Kocioł przypomniał światu, że przez wiele wieków tradycyjna chińska dieta składała się z sześciu składników: oleju, ryżu, soli, sosu sojowego, octu i herbaty. W ogólności dania (cai) określono jako „to, co ułatwia strawienie ryżu” (xiafan). Warzywa i mięso to był luksus – z powodów geograficznych i demograficznych.
Na podobnej zasadzie polski autor proponuje rewolucję kulinarną i zarazem polityczną. Z uwagi na wzrastający konsumpcjonizm, Kocioł zachęca do radykalnego ascetyzmu. Inspirując się Chinami, zamienia ryż na ziemniaki. Jego książka podzielona jest na dwa rozdziały: 1. Obieranie i 2. Gotowanie. W pierwszym z nich znajdziemy opis obierania ziemniaka godny opisu proustowskiej magdalenki. Istotnie, poznajemy tam zdumiewające i złożone techniki tej czynności. Najbardziej zaskakują jednak kontrowersyjne metafory użyte w części drugiej: gotujący się tuzin ziemniaków w mundurkach porównano między innymi do pasm sudeckich przedstawionych na mapie XX-wiecznego ekspresjonizmu abstrakcyjnego i zbereźnych myśli (sic!).
Trudno oprzeć się wrażenie, że autor zamiast doprowadzić do rewolty dietetycznej, próbuje popisać się swoimi talentami literackimi, które faktycznie są intrygujące. Po co jednak taka komplikacja? Prawdopodobnie mamy tu do czynienia z ciekawym przykładem dotarcia do czytelnika za pomocą popularnej formuły książki kucharskiej. Oto podstęp współczesnego filozofa-literata. A co do jakości przepisów – jak sam mogłem się zorientować, wszystko wychodzi przegotowane i trujące.