![](https://przekroj.org/app/themes/przekroj/public/images/arch-right.png?id=c8439856e49efddc949ed008b8c703f4)
Nie ma nic bardziej wyświechtanego niż postanowienia noworoczne. Co roku się z nimi mierzymy, co roku w mediach i na Facebooku czytamy mały wysyp obietnic, które ludzie sobie składają – głównie sobie, choć trochę też innym. Wiadomo, jak
Nie ma nic bardziej wyświechtanego niż postanowienia noworoczne. Co roku się z nimi mierzymy, co roku w mediach i na Facebooku czytamy mały wysyp obietnic, które ludzie sobie składają – głównie sobie, choć trochę też innym. Wiadomo, jak
Nawet w życiu stoika nadchodzi czasem moment, w którym trzeba przekazać pałeczkę następnemu pokoleniu. Rodzi się mała dziewczynka, albo mały chłopiec – byt stuprocentowo realny i najzupełniej różny od kart papierowych książek. Jak sobie z nim radzić? Począć jest łatwo, ale co począć, gdy się już urodzi? Czy stoicy mogą jakoś pomóc?
Doświadczenie ciąży jest doświadczeniem ustawicznego „sami zobaczycie”. Z jakiegoś niepojętego powodu ludzie lubią „wspierać” parę oczekującą potomstwa snuciem czarnych wizji, przekonywaniem, że będzie źle i najgorzej, że „zobaczą”, że „to dopiero będzie” i że „wszystko się skończy”. W szczególności, że skończą się stoickie mrzonki o życiu jako tako uporządkowanym według zasad i w miarę racjonalnym. Rodzicielstwo ma być tym momentem, w którym ostatecznie i nieodwoływalnie okazuje się, że stoicyzm jest złudny, że nie działa i że jest bzdurą.