„Z wszystkich rzeczy jedne są od nas zależne, drugie zaś niezależne. Zależne są od nas: sądy, popędy, pragnienia, odrazy i jednym słowem — to wszystko, co jest naszym dziełem. Niezależne natomiast są od nas: ciało, mienie, sława, godności i jednym słowem — to wszystko, co nie jest naszym dziełem. I dlatego te rzeczy, które od nas zależą, z natury są wolne i nie podlegają żadnym zakazom ani przeszkodom, te natomiast, które od nas nie zależą, nie przedstawiają żadnej wartości, spełniają służebną rolę i stanowią cudzą własność”.
Czytam te słowa – początek Encheirydionu, nauk Epikteta spisanych przez jego ucznia Flawiusza Arriana – i przypominam sobie, jaki bunt budziły we mnie i innych uczestnikach warsztatów poświęconych Epiktetowi podczas pierwszej lektury. Czy rzeczywiście mam wpływ na swoje emocje i popędy? Czy nie jest tak, że smutek, wściekłość, gniew, radość, lęk, irytacja przychodzą do mnie same, nie wiedzieć skąd? Że to reakcja mojego organizmu na to, co się wydarza?