Przemyślenia lenia Przemyślenia lenia
Pogoda ducha

Przemyślenia lenia

Wojciech Mann
Czyta się 2 minuty

Jestem leniem. To nie kokieteria, ale brutalna prawda. Nie martwiłbym się tym jakoś szczególnie, gdyż w wieku emerytalnym jest to cecha w pełni usprawiedliwiona. Po dekadach rzetelnej pracy każdemu staruszkowi przysługuje niezbywalne prawo zbijania bąków i relaksowania się, kiedy tylko ma na to ochotę.

Relaks, wypoczynek, ładowanie trochę już zużytych baterii – tego potrzebuje człowiek (czyli m.in. ja), który jeszcze ma ochotę od czasu do czasu podjąć się jakiegoś zadania. Wydawałoby się, że to prosta zależność: odpoczniesz i masz siły, by wykonać jakąś pracę. Ale u prawdziwego lenia to tak nie działa. Prawdziwy leń (przypominam: ja), żeby należycie wypocząć, musi nie tylko odbudować siły fizyczne, ale również porządek w głowie. Aby w pełni nasycić swoje lenistwo, trzeba zlikwidować najmniejszy cień myślenia o pracy. A jak ja mam mieć w głowie porządek, kiedy na przykład robię sobie wolny tydzień, podczas którego, ­nawet jeśli leżę bez ruchu spryskiwany eleganckimi wodami i wachlowany przez piękne kobiety, kłębią mi się myśli o tym wszystkim, co za parę dni mam do zrobienia? Nawet zwiększenie intensywności spryskiwania i wachlowania nic nie pomoże.

No dobrze – powie ktoś – zrób pan sobie dwa wolne tygodnie albo i miesiąc. Ludzie tak postępują. He, he, he, ludzie może tak, ale nie lenie. Gdy tylko pomyślę o komasacji spraw zepchniętych na „za miesiąc”, robi mi się słabo.

Pytanie, czy jest jakieś wyjście z tej matni. Otóż jest.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Należy stworzyć sytuację, w której nicnierobienie jest stanem od nas niezależnym, nieodwołalnym i nieskracalnym. Stanem, w którym nie powracają refleksje typu: „Kurczę (tu dopuszczalny jest każdy inny wzmacniacz emocji), znowu leżę na tym cholernym piachu, zamiast szybko zrobić to, co odłożone, i mieć z głowy myślenie o tym czymś”. Jak zdobyć takie niepodważalne alibi na bezruch myślowy? Mam kilka propozycji, choć z pewnością bliscy mi stanem ducha obywatele stworzą ich znacznie więcej. Oto kilka przykładów prostych sytuacji zwalniających lenia z wyrzutów sumienia:

– przebywamy przez dwa/trzy (liczba do wyboru) tygodnie w świetnie zaopatrzonym, ale odciętym przez lawinę od świata i oczywiście od Internetu pensjonacie w Alpach;

– jesteśmy pasażerami luksusowego statku wycieczkowego, który w oczekiwaniu na pomoc dryfuje po bezmiarze wód wybranego oceanu. Kapitan statku w napadzie szaleństwa wyrwał ze wszystkimi kablami koło sterowe, tym samym uniemożliwiając korzystanie z jakiejkolwiek łączności. Bary i restauracje obficie zaopatrzone;

– jesteśmy porwani przez wielkiej urody zakochaną w nas księżniczkę (ew. księcia) do tajemniczego państewka na końcu świata. Mamy wszystko oprócz wolności. Uczucie księżniczki/księcia trwa do uzgodnienia. Bezrefleksyjny wypoczynek gwarantowany.

Tak oto wykorzystanie któregokolwiek z powyższych przykładów bądź stworzenie nowych, zmodyfikowanych, ale spełniających niezbędne warunki brzegowe, pozwoli każdemu nabrać sił bez obawy, że zakłócą ten proces niewczesne wyrzuty sumienia.

Lenie wszystkich krajów – wspierajcie się!

 

Czytaj również:

Pogoda ducha

Pochwała niepewności

Jacek Kleyff

Gmina Mrozy, 12 lutego 2019 r.

Pytają Państwo, czym jest dla mnie świadome życie. Na początku chcę poinformować, że nie będąc ateistą ani nawet agnostykiem, obstawiam jak w dobrym kasynie, że to wszystko, co składa się na naszą świadomość ­– i w ogóle bycie tu na Ziemi ­– ma głęboki kosmiczny Sens, choć podejrzewam też, że nigdy nie uda się nam przed śmiercią tego Sensu ostatecznie zgłębić.

Czytaj dalej