Zazwyczaj nie traktujemy ich poważnie, bo jak traktować w ten sposób chociażby sny o lataniu, ucieczce przed niedźwiedziem czy kłótni z szefem, podczas której oblewamy go gorącym kisielem. Niejednokrotnie niepozorne marzenia senne mogą okazać się kluczem do sukcesu i udanej kariery. Wystarczy tylko spojrzeć na nie z innej strony.
Autorka kryminałów Katarzyna Bonda kilka lat temu nocowała w Cannes, gdzie brała udział w konkursie scenariuszowym ScripTeast. To właśnie wtedy autorce przyśniła się pierwsza scena książki Pochłaniacz, która rozpoczyna się w momencie, gdy dwóch nastolatków podgląda młode akrobatki pod szkolnym prysznicem. Jeden z nich zwraca szczególną uwagę na niską, 16-letnią szatynkę.
„Ta dziewczyna odgrywa w książce ważną rolę. Widziałam ją wyraźnie, to na niej skupiał się mój sen”
– opowiada „Przekrojowi” pisarka. Do śnionej sceny Bonda wprowadziła ostatecznie jeszcze „dwóch zawadiackich młokosów”, dołożyła także realne miejsce akcji.
„Takie voyeurystyczne motywy w kryminale są lepsze niż strumień świadomości. Dziś nie wyobrażam sobie Pochłaniacza bez tej sceny i co ciekawe, ona faktycznie mocno »siedzi« w opowieści, jest zrozumiała na całym świecie, gdziekolwiek są wydawane moje książki. Budzi też fascynację, czytelnicy mi mówią, że jest tam coś magicznego, niezwykłego. Nigdy nie zwierzałam się, że pochodzi z marzeń sennych, bo obawiałam się, że będą mnie mieli za wariatkę” – dodaje Katarzyna Bonda.
Z podobnych przeżyć zwierzyła nam się również Marta Fox. Autorka powtarza we śnie frazy, budzi się, zapisuje je i bywa, że stają się one częścią wierszy. Naszło ją także „olśnienie”, gdy w grudniu 2004 r. była w szpitalu i oczekiwała na operację.
„To był bardzo pracowity sen. Mozoliłam się, wymyślając koncepcję, ideę przewodnią książki, czyli to, co nazywam pomysłem. Wszystko zapisałam po przebudzeniu”
– wspomina Marta Fox.
Tak powstał plan autobiograficznej opowieści, w której autorka miała zdradzić m.in. historię ojca, a także tajemnicę swojego nazwiska. Na koniec każdego rozdziału zaplanowała poetycką modlitwę do św. Rity. Po powrocie ze szpitala od razu zabrała się do pisania. Niedługo potem, w 2005 r., ukazała się książka Święta Rito od Rzeczy Niemożliwych, jeden z największych sukcesów wydawniczych Marty Fox. Autorka podkreśla, że jest osobą „wyjątkowo niekościelną”, ale i tak koniec końców została uznana za orędowniczkę kultu świętej.
Wszystko wskazuje na to, że „pakt ze snami” ma również Remigiusz Mróz.
„Czasem bywa tak, że budzę się z jakąś ideą. Nie mam pojęcia, skąd się bierze, więc może pojawia się właśnie w snach, tylko później tego nie pamiętam?”
– mówił w rozmowie z portalem Lubimyczytać.pl.
Sen na serwetce
Fox, Bonda i Mróz są jednymi z setek, a być może nawet tysięcy twórców z całego świata, którzy część swojego sukcesu zawdzięczają temu, że… położyli się spać.
W artykułach dotyczących historii literatury wielokrotnie przewijały się już nazwiska zagranicznych pisarzy, m.in. Roberta Louisa Stevensona (autora m.in. słynnego Doktora Jekylla i pana Hyde’a) czy Mary Shelley (Frankenstein), lista jest jednak o wiele dłuższa. Znalazł się na niej również Stephen King, który dzięki drzemce w samolocie do Londynu wpadł na pomysł napisania powieści Misery. Ukazała się ona w 1987 r., a już trzy lata później została zekranizowana. Kathy Bates za główną rolę w tej ekranizacji otrzymała Oscara.
„Przyśnił mi się popularny pisarz […], który wpadł w szpony szalonej fanki, mieszkającej gdzieś na farmie na zabitej deskami prowincji”
– opowiadał Stephen King w swojej książce Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika (tłum. Paulina Breiter). Fanka, którą zobaczył we śnie: „żyła we własnym świecie, odizolowanym od reszty przez narastającą paranoję”. Swoje pomysły King zapisał na serwetce koktajlowej linii lotniczych American Airlines, a przekładanie ich na tekst powieści kontynuował już w hotelu.
Słuchając piosenki The Beatles Let it be, warto pamiętać, że również ona jest efektem przedziwnego snu. Utwór nie powstałby, gdyby nie burzliwe życie wówczas 26-letniego Paula McCartneya. Artysta znajdował się w trudnym okresie, co odreagowywał piciem, narkotykami, imprezowaniem. Gdy pewnej nocy zmęczony zapadł w sen, przyśniła mu się zmarła przed dekadą matka.
„Wszystko wskazywało na to, że wie, że jestem zestresowany. Powiedziała: »Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Po prostu let it be [niech tak będzie; zostaw to – red.]«
– mówił McCartney w rozmowie z amerykańskim magazynem „Wired”. – Obudziłem się. Przypomniałem sobie, co powiedziała, stwierdziłem, że let it be to świetny pomysł na piosenkę. Podszedłem do pianina i napisałem utwór” – dodał.
Dla McCartneya sny często kończyły się szczęśliwie. Pewnego ranka obudził się z melodią w głowie. Był przekonany, że gdzieś już ją słyszał, więc przez następnych kilka tygodni wypytywał o nią znajomych z branży. Odpowiedzi były przeczące, więc artysta z czystym sumieniem mógł melodię „zaadaptować”. W 1965 r. ukazała się pod tytułem Yesterday.
Wydaje się oczywiste, że sny, ze względu na swój wizualny charakter, mogą być również kopalnią inspiracji dla malarzy. Tak jest chociażby w przypadku surrealisty Jacka Yerki. Prace takie, jak m.in. Lekcja pływania czy Metropolis są tego dobrym przykładem.
„Uwalniam się od niektórych snów, koszmarów i pomysłów, które towarzyszą mi przez całe życie, dopiero wtedy, gdy przeniosę je na płótno. Wszystko, co maluję, musi się najpierw uleżeć, ukisić w mojej głowie. To jest wieloetapowy i wieloletni proces”
– mówił artysta, cytowany przez magazyn „Artysta i Sztuka”.
Odwiedziny u kapłana
W świecie naukowym krążą legendy o tym, że rosyjski chemik Dmitrij Mendelejew miał zobaczyć we śnie słynną tablicę – układ okresowy pierwiastków – a po obudzeniu spisać jej zawartość. Miała ona wtedy wymagać tylko jednej poprawki. Podobna legenda wiąże się z odkryciem pierścieniowej struktury benzenu, którego dokonał również w XIX w. niemiecki chemik August Kekule. Jedna z wersji głosi, że chemik zobaczył we śnie węża, który zjadał własny ogon (wg innej miał mu się przyśnić okrąg złożony z sześciu diabłów trzymających się za ogony). Nie wiadomo, ile w tym prawdy, ale jedno jest pewne: obu naukowcom w dokonaniu odkryć nie przeszkodziły lata badań i ogromna chemiczna wiedza.
Joseph Murphy w słynnej książce Potęga podświadomości (tłum. Mariola Kęcka) relacjonował dość niezwykłą rozmowę z dr. Hermannem Volrathem Hilprechtem (żył w latach 1859–1925), wówczas profesorem zwyczajnym asyriologii na uniwersytecie w Pensylwanii. Ów naukowiec nie mógł dociec, skąd pochodzą małe agatowe fragmenty znajdujące się w jego posiadaniu. Skłaniał się ku temu, że mogły być częścią babilońskiego pierścienia. Pewnej nocy zmienił zdanie. Naukowcowi przyśnił się kapłan z Nippur, starożytnego miasta w Mezopotamii. „Zaprowadził mnie do świątynnego skarbca – niskiego pomieszczenia bez okien, gdzie na podłodze leżały odłamki agatu i lapis-lazuli. Odwrócił się do mnie i powiedział: »To, co w swojej książce pokazuje pan osobno na stronach 22 i 26, to nie są części pierścienia, ale kolczyki z posągu bóstwa. Może pan to sprawdzić, łącząc te fragmenty«” – tak mówił cytowany przez Murphy’ego Hilprecht, który sprawdził obiekty i, jak się okazało, wersja podana przez kapłana – sennego przybysza – okazała się prawdziwa.
Nie wstawaj za wcześnie
Przytoczone historie mogą świadczyć o jakiejś tajemniczej sile, a nawet palcu bożym. Niemniej naukowcy są przekonani o tym, że znają bardziej przyziemną przyczynę pojawiających się cudownych pomysłów i inspiracji. Kluczowym faktem jest to, że sen dzieli się na dwa rodzaje – NREM (w którym wstępuje sen głęboki) oraz REM (w trakcie którego dochodzi do marzeń sennych).
„Sen NREM pomaga przenosić i zabezpieczać nowo pozyskane informacje do obszarów w mózgu odpowiadających za pamięć długoterminową, ale to sen REM wybiera te świeżo wykute wspomnienia i zaczyna je zderzać z całym uprzednim zbiorem wspomnień tworzących naszą autobiografię” – wyjaśnia w książce Dlaczego śpimy Matthew Walker (tłum. Jacek Konieczny).
Jaki jest rezultat zderzania świeżych wspomnień z dawnymi?
„Pojawia się możliwość dostrzeżenia wcześniej niewidocznych połączeń między różnymi faktami i informacjami, zobaczenia czegoś z o wiele dłuższej perspektywy, tej mniej oczywistej”
– wyjaśnia w rozmowie z „Przekrojem” psycholog dr n. med. Małgorzata Fornal-Pawłowska. Jak dodaje, w trakcie snu REM mniej stymulowane są obszary związane z prostą logiką, a bardziej te odpowiedzialne za myślenie abstrakcyjne.
Dla czytelników żądnych snów mogących przynieść miliony złotych mamy dobrą radę – przede wszystkim zadbajmy o jakość i długość wypoczynku. „Marzenia senne występują w czasie snu REM, a sen REM występuje głównie w drugiej połowie nocy, nad ranem jest go najwięcej i jest najdłuższy. Jeśli chcemy więcej śnić i pamiętać swoje sny, trzeba wydłużać sen, a przynajmniej nie dopuszczać do jego deprywacji [braku możliwości zaspokojenia potrzeby biologicznej – red.]” – mówi nam neurolog lek. med. Aleksandra Wierzbicka z Zakładu Neurofizjologii Klinicznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
„Najważniejsze jest, by przez większość dni w tygodniu spać w regularnych porach. Osoba dorosła potrzebuje 7–8 godzin snu, a jeśli śpi krócej, to automatycznie pozbawia się wystarczającej ilości snu REM. To oznacza, że ów sen będzie mniej kreatywny” – podkreśla dr n. med. Małgorzata Fornal-Pawłowska.
Matthew Walker podaje w swojej książce konkretny przykład: jeśli danej nocy prześpimy np. sześć godzin zamiast ośmiu, to wcale nie stracimy jednej czwartej snu, tylko o wiele więcej!
„Ponieważ nasz mózg rozpisuje większość snu REM na ostatnią część nocy, czyli w tym wypadku późne godziny poranne, stracimy 60–90% snu REM, mimo że będziemy spali tylko 25% krócej”
– zaznacza.
A zatem, wszyscy do łóżek!