O odmiennych perspektywach poznawczych, chorobie, naturze i nauce, a także stoickim podejściu do zdrowia psychicznego pisze dr Piotr Stankiewicz.
Ostatnio przez prasę oraz Internet przetoczyła się kolejna dyskusja o depresji. Padło w niej kilka dyżurnych zarzutów i wyrażonych mniej lub bardziej wprost sugestii, że „depresja to tylko moda”, którą wymyśliła sobie dzisiejsza młodzież, i że w sumie nie wiadomo, jak „to” się leczy. Mówiąc krótko, znów się okazało, że depresja w oczach niektórych to taka psychologiczna wersja katastrofy klimatycznej czy wojny w Ukrainie – nie wiadomo, skąd się wzięła i co można z nią zrobić.
Co powiedzą stoicy? Stoicyzm – mówiąc dyplomatycznie – radykalnie się z powyższym nie zgadza. Stanowisko stoickie przedstawię pokrótce.
Po pierwsze, depresja to choroba.
Po drugie, zdrowie psychiczne to nie metafizyka, lecz takie samo zdrowie jak zdrowie ciała.
Po trzecie, depresja to nie jest żadna „moda”. Owszem, 30 czy 130 lat temu rzadziej chadzano do psychiatry oraz diagnozowano depresję. Rzadziej też odwiedzano ortopedę czy dentystę, a nie powiemy przecież, że ludzie mieli wtedy zdrowsze nogi czy zęby.
Jednak rzecz w tym, aby logicznie i spokojnie uzasadnić, dlaczego właśnie tak jest.
Z poziomu społeczno-aktualnego głosy, które ostatnio wybrzmiały, biorą się z rozjechania perspektyw poznawczych i pokoleniowych. Skorzystajmy tu z terminologii Wiktora Osiatyńskiego. Otóż dla niektórych depresja to choroba, natomiast dla innych ciągle grzech. Grzech lenistwa, kara za grzechy – wielu nadal rozumie depresję w duchu metafizycznych miazmatów.
Jako filozof powiem oczywiście, że potrzeby metafizyczne są, rzecz jasna, dla człowieka niezbywalne. Ale – na bogów i boginie – nie wynikają z depresji! Czy ktokolwiek powie, że chorując na grypę albo raka, możemy zajrzeć w Głębię Bytu albo zbliżyć się do Prawdziwego Życia? Choroby raczej od życia odwodzą, zamykają nas przed nim, nie pozwalają go doświadczyć. Z depresją jest dokładnie tak samo.
Najsłynniejsza chyba zasada starożytnych stoików brzmiała: „Żyj zgodnie z naturą”. Jest to reguła, na którą osobiście powołuję się bardzo rzadko, uważam bowiem, że we współczesnym świecie więcej ona zaciemnia, niż wyjaśnia, no i jest podatna na manipulacje (niekiedy groźne). W zasadzie jedyne, co można o niej dzisiaj sensownie powiedzieć, to że życie zgodne z naturą oznacza życie w zgodzie z faktami. Co to znaczy? Czy to tautologia? Bynajmniej. Chodzi tutaj o życie, w którym sądy etyczne i decyzje praktyczne podejmujemy na podstawie możliwie pełnej i precyzyjnej wiedzy o stanie faktycznym. To nie jest mój wymysł, to ścieżka interpretacji zaproponowana ćwierć wieku temu przez prof. Beckera w jego fundamentalnym dziele A New Stoicism.
Pytanie oczywiście, skąd właściwie wiadomo, jakie te fakty są. Odpowiedź nie będzie zaskakująca. Nas, ludzi XXI wieku, o stanie faktycznym nie poucza już starzec plemienia ani prorokini wpatrzona w lot ptaków. Robi to nauka. Nauka w znaczeniu science, ten nowożytny system poznania i gmach wiedzy budowany przez ostatnie kilkaset lat na fundamentach położonych przez Kartezjusza, Keplera, Newtona, Galileusza oraz innych.
Dla jasności: nie tylko nauka uczy nas o faktach, ale głównie ona. A w niektórych sprawach – wyłącznie ona. Inflacja wczesnego wszechświata i ta dzisiejsza, zwyczaje godowe gatunku Carcharodon carcharias czy działanie ludzkiego mózgu to nie są rzeczy, które możemy zrozumieć, dyskutując sobie przy herbatce. Musimy sięgnąć do nauki, jeśli chcemy mieć o nich rzetelne pojęcie.
Nauka mówi zaś jasno: depresja to choroba, którą leczy się w określony sposób – psychoterapią i farmakoterapią. Sensem stoickiego stanowiska jest jego prostota, przewrotny brak haczyka. Stoik z depresją uda się do psychiatry, jak zrobić powinien każdy. O masę Jowisza spytamy astronoma, o politykę wczesnych Piastów – historyka, o depresję – lekarza. Nie ma tu zagadki do rozwiązania.
Wraz z rozwojem medycyny nauczyliśmy się traktować dżumę, a ostatnio nawet alkoholizm nie jako karę od bogów, ale konkretne choroby. Z depresją jest i będzie tak samo. Tylko do niektórych to jeszcze – sądząc po ostatnich dyskusjach – nie dotarło. I właśnie oni snują te dziwne rozważania w gazetach i w Internecie, sugerując ludziom wprost czy nie wprost, że depresja to dziwna metafizyka, z którą nie wiadomo, co zrobić.
Powiedzieliśmy A, powiedzmy i B. Skoro depresja to zwykła choroba, to ani stoicyzm, ani jakakolwiek inna filozofia czy postawa życiowa nie zagwarantują, że na nią nie zachorujemy. Stoicyzm nie daje żadnej transcendentnej odporności na depresję, medytacja nie uchroni nas przed rakiem, a zdrowy tryb życia przed wojną w Ukrainie czy trzęsieniem ziemi. To jest po prostu pomieszanie perspektyw.
A stoika nie poznamy po tym, jakie sytuacje go spotkały, ale po tym, jak się wobec nich zachowa.