
Nasze zdrowie psychiczne jest ściśle powiązane z kontaktem z naturą. Naukowe badania jednoznacznie potwierdzają – potrzebujemy bliskości przyrody. Prezentujemy esej pochodzący z książki Ekopsychiatria. Jak bliskość natury wspiera naszą psychikę.
Mechanizmów wpływu natury na pracę ludzkiego układu nerwowego jest dużo i dotyczą one różnych płaszczyzn. Nie wszystkie jeszcze poznaliśmy, część dopiero odkrywamy. Już nasi przodkowie instynktownie zwracali się ku szczególnym miejscom w krajobrazie, poszukując zdrowia i spokoju. Były to święte gaje, wybrane plaże, polany, na których biły źródła. Polscy królowie chronili się przed epidemiami w puszczach Białowieskiej i Knyszyńskiej, a w Lecie leśnych ludzi Marii Rodziewiczówny bohaterowie doświadczali uzdrawiającego wpływu natury, uciekając od technologii miast i stresów cywilizacyjnych. Dopiero od kilkudziesięciu lat zaczęliśmy prowadzić badania nad tym, co dokładnie w otoczeniu naturalnym, szczególnie leśnym, wpływa korzystnie na zdrowie, w tym pracę układu nerwowego.
Środowisko przyrodnicze reguluje pracę układów współczulnego i przywspółczulnego, modyfikuje zaangażowanie i aktywność różnych części kory mózgowej, co przejawia się w odmiennym ich metabolizmie, zmienia nawet czynność bioelektryczną mózgu i gospodarkę hormonalną — np. w zakresie produkcji adrenaliny czy kortyzolu. Bardzo często właśnie podniesiony z powodu stresu poziom kortyzolu jest odpowiedzialny za gwałtowne wybudzanie się o godzinie czwartej – piątej rano. Regulacja jego wydzielania może zatem pomóc w walce z bezsennością. Badania na zwierzętach wykazują m.in. wpływ roślinnych terpenów na jakość flory jelitowej ssaków oraz styczności z bakteriami glebowymi na produkcję serotoniny i noradrenaliny. Z punktu widzenia psychologicznego zmniejsza się poziom lęku, depresyjności, aktywuje układ nagrody, poprawiają funkcje poznawcze, a obecność zieleni wspomaga rozwój istoty białej i szarej mózgu u najmłodszych — udało się to wychwycić nawet w badaniach obrazowych. Relacje z przyrodą mogą stanowić profilaktykę, wspomaganie klasycznych terapii oraz rehabilitację w przypadku wielu zaburzeń psychicznych, nie tylko depresyjnych (łagodnych i umiarkowanych), ale też z wyraźnym tłem lękowym, ADHD, uzależnień, bezsenności, zespołu wypalenia zawodowego, przewlekłego zmęczenia i innych.
Jeśli chodzi o mechanizmy działania, można wyróżnić kilka dróg wpływu przyrody na pracę układu nerwowego.
Droga biochemiczna
Wiąże się z inhalacją produkowanych przez rośliny substancji lotnych. Dużą ich ilość wytwarzają drzewa, nieco mniej rośliny zielne. W większości są to związki terpenowe. Część z nich to olejki eteryczne, część — fitoncydy produkowane przez rośliny w celu samoobrony przed mikroorganizmami. Po dostaniu się do ludzkiego organizmu nie tracą biobójczych właściwości. Wiele z nich, np. α- i β-pinen, dodatkowo stymuluje układ immunologiczny, wpływając na zwiększoną produkcję i aktywność tzw. naturalnych zabójców (NK) oraz komórek produkujących przeciwzapalne i przeciwnowotworowe cząstki — granzymy i granulizynę. (…) Jeśli chodzi o układ nerwowy, leśne terpeny aktywują część przywspółczulną i wyciszają współczulną. Zmniejsza to nie tylko uczucie wewnętrznego napięcia, ale też poziom stresu fizjologicznego, co przekłada się na niższy poziom kortyzolu we krwi, spadek stężenia adrenaliny, normalizację ciśnienia krwi i tętna. Stężenia fitoterpenów w powietrzu powinny być jednak naturalne. Badania z użyciem α-pinenu w warunkach laboratoryjnych wykazały, że w stężeniach wielokrotnie przekraczających te występujące w przyrodzie nawet ten kojący terpen działa jak alarmujący stresor, powodując odwrotne do zamierzonych efekty. Trzeba też uważać na aromaty syntetyczne, zapachy dostępne w popularnych sieciówkach z artykułami do wystroju wnętrz, które często zamiast spokoju przynoszą alergie, podrażnienia i „wpływają toksycznie na życie w wodzie”, co czytamy na naklejkach na opakowaniu.
Z uwagi na zwartą strukturę koron drzew las działa jak dość szczelny układ, coś w rodzaju puszki, w której powietrze jest przesycone korzystnie działającymi na nas substancjami. Wchodząc tam, zanurzamy się jakby w komorze obfitującej w fitoncydy i monoterpeny, a wszystko to przy korzystnej wilgotności i stabilności termicznej większej niż w środowisku miejskim, co dodatkowo wspiera funkcjonowanie układu oddechowego.
Droga mikrobiologiczna
Obecność mikroorganizmów od wczesnego dzieciństwa wpływa na prawidłowe kształtowanie się układu odpornościowego. Im bardziej sterylne warunki życia, tym szybciej „odzwyczajamy się” od bakterii i wirusów, także w życiu dorosłym, i stajemy się bardziej podatni na infekcje. Nie wszystkie bakterie są dla nas groźne, obecność niektórych jest naszą codziennością i fizjologią, jak chociażby flora naskórna czy jelitowa, bez której nie ma mowy o prawidłowej odporności. Jak wspomniano wcześniej, na skład flory jelitowej ssaków mogą mieć wpływ substancje wytwarzane przez drzewa, jak α-pinen. Z kolei bakterie glebowe i warstwy przyglebowej, które dostają się do naszego ciała podczas pracy w ogrodzie, zbierania grzybów czy jagód, mogą potencjalnie korzystnie oddziaływać na pracę mózgu. (…)
Jak wpływają na nasze samopoczucie inne leśne mikroorganizmy? Nadal trwają badania, możemy sobie jednak wyobrazić, że przy ogromnej różnorodności mikrobiologicznej lasów naturalnych nie jest to jedyna relacja, z jakiej czerpiemy korzyści.
Droga percepcyjna
Widokami, które najbardziej nas odprężają, są krajobrazy sawanny i lasu liściastego, co wykazały słynne badania Johna Ballinga i Johna Falka z udziałem dzieci i młodzieży. Okazuje się, że sam widok, np. na ekranach ciekłokrystalicznych, wpływa kojąco na pracę kory mózgowej i subiektywne samopoczucie relaksu, niekoniecznie jednak aktywuje głębsze struktury nerwowe niezależne od naszej woli, co można zauważyć w badaniach oceniających zmienność tętna (HRV) oraz ciśnienie krwi. Z kolei osoby, które spędzały czas w lesie z zawiązanymi oczyma, odnosiły podobne korzyści na poziomie odprężenia fizjologicznego jak te, które siedziały w lesie i mogły go oglądać. Wydaje się zatem, że inne, starsze filogenetycznie zmysły pełnią tu ważniejszą funkcję. Widoki nie są jednak bez znaczenia. Znany od lat eksperyment Rogera Ulricha wykazał, że pacjenci dochodzący do siebie po operacjach usunięcia pęcherzyka żółciowego szybciej zdrowieli, zgłaszali mniej skarg i zużywali mniej leków przeciwbólowych, kiedy przez okno podziwiali zieleń, w stosunku do tych, których okna wychodziły na ścianę przeciwległego budynku. Dzieci mające większy dostęp do terenów zielonych lepiej się koncentrują i ogólnie sprawniej funkcjonują pod względem poznawczym. Dzieje się tak z wielu powodów — nie tylko kolory zielony i błękitny skłaniają nas ku odprężeniu i poprawiają skupienie, podobnie działa obserwowanie struktur fraktalnych: liści, gałęzi, dopływów rzek. W niefraktalnej rzeczywistości radzimy sobie poznawczo gorzej. Szczególnie kojące dźwięki natury to delikatnie szemrząca woda i spokojny śpiew ptaków. Do tego kanonu dołącza się też szum liści, tworząc triadę najbardziej relaksacyjnych odgłosów naturalnych. Podobnie może wpływać też dźwięk falującego morza. Naturalne zapachy wiążą się z jednym z najstarszych sposobów zdobywania informacji o otoczeniu. Widać to na przykładzie małych dzieci, które zwykle zbliżają jakiś obiekt do twarzy, a następnie wsadzają go do buzi. I my dzisiaj, jeśli chcemy się przekonać, czy jakiś pokarm jest dla nas dobry, zwykle najpierw go wąchamy. Zapachy lasu, owoców, kwiatów nie tylko oddziałują na pracę autonomicznego układu nerwowego, mogą też budzić ukryte w podświadomości kojące wspomnienia — z dzieciństwa, z czasów odpoczynku i beztroski, dawać poczucie świeżości otoczenia, w którym milej się przebywa. Wiedzą o tym specjaliści od marketingu — robiąc zakupy w centrach handlowych, warto zwrócić uwagę na zapachy w poszczególnych wnętrzach, mające za zadanie przyciągnąć klientów jak pszczoły do atrakcyjnych kwiatów. Są to zwykle nuty roślinne, kojarzące się z bezpieczeństwem, beztroską i radością.
Droga fizyczna
Opiera się na takich zjawiskach jak oświetlenie (nieprzestymulowujące i nieprzebodźcowujące mózgu, oparte na naturalnym rytmie i proporcjach światła i ciemności, zsynchronizowanym pierwotnie z naszą aktywnością snu i czuwania oraz wydzielania endokrynnego), wilgotność powietrza (większa i bardziej stabilna w środowisku leśnym, co w klimacie strefy umiarkowanej wpływa korzystnie na funkcjonowanie układu oddechowego i krążenia), stabilność termiczna (większa w środowisku leśnym). Ciekawym zjawiskiem jest też uziemienie (ang. earthing lub grounding) polegające na wyrównywaniu ładunków elektrycznych między ciałem człowieka a otoczeniem — dokładnie tak jak w instalacjach elektrycznych, samochodach itd. Zachodzi wówczas, kiedy nasza skóra ma bezpośredni kontakt z ziemią lub elementami przewodzącymi ładunki do gruntu — jak pień drzewa. Można by pomyśleć, że to już ezoteryka, gdyby nie badania dowodzące, że proces uziemienia przyspiesza gojenie się urazów i stanów zapalnych poprzez usuwanie i neutralizację wolnych rodników z tych miejsc. Skraca też czas trwania bólu po intensywnym wysiłku — obserwuje się wówczas brak znaczącego wzrostu stężenia kinazy kreatynowej (CK). Jedno z badań mówi też o profilaktyce choroby zakrzepowej z uwagi na wyższy ładunek powierzchniowy krwinek czerwonych i zmniejszenie zbrylania się krwinek na skutek wyrównania ładunków.
Droga relacyjna
Relacje są bardzo ważnym elementem naszego codziennego funkcjonowania — od zwykłych zależności pokarmowych, przez te bardziej subtelne na poziomie biochemicznym aż do emocji. Budowanie rodziny, stada, społeczności, związku, czyli działania wzmacniające poczucie przynależności, ale też antagonizmy, starcia, które wpływają na naszą dynamikę funkcjonowania, sprawiają, że kształtujemy swoje konteksty przeżywania, osadzamy się w rzeczywistości, wzmacniamy. Las jest miejscem nieustających relacji. Wchodząc do niego, możemy obserwować najróżniejsze — od wsparcia, poprzez konkurencję, polowanie po rozkład tego, co już skończyło żyć, a zaczyna odżywiać nowe życia. W lesie nie ma bezsensu. Wszystko jest po coś. Życie i śmierć, zaufanie i strach, młodość i starość, konkurencyjność i wspieranie się. Najróżniejsze konfiguracje w różnych dynamikach i wariantach. Dzięki temu możemy doświadczyć różnych zjawisk. Są to przykładowo:
- poczucie brania udziału w czymś większym, co może być oczyszczającym i uwalniającym doświadczeniem;
- znajdowanie analogii do swojego życia codziennego poprzez obserwację naturalnych procesów, co pomaga obejrzeć osobiste sytuacje bez oceniających emocjonalnych kontekstów (przyroda jest neutralna) i poszukać nowych rozwiązań;
- znajdowanie poczucia sensu w różnych procesach, nawet tych zorientowanych na zakończenia, zamieranie i pożegnania;
- bycie w sieci połączeń, przynależność, niebycie samotnym;
- synchronizacja swoich procesów z procesami naturalnymi, pogodzenie się z tym, co stawia przed nami życie;
- fascynacja i zachwyt;
- dziecięca beztroska;
- wyjście z roli, odpuszczenie sobie „masek”, obowiązków, obciążeń, co może nieść ulgę i radość — las niczego nie wymaga i nie ocenia, nie wyrabia sobie opinii na nasz temat;
- bycie sobą bez kontekstów, bycie wystarczającym;
- czas dla siebie;
- niebycie w centrum zainteresowania, niebycie najważniejszym, co może być uwalniające, ale też może budzić niepokój u osób z zaburzeniami osobowości;
- bycie nieocenianym — w lesie nie ma pojęć moralności, estetyki, dobra i zła, właściwych i niewłaściwych wyborów, czegoś ładnego, brzydkiego, nadającego się do pokazania lub nie.
Relacje z innymi organizmami mogą być dla nas ważne, wspierające i budujące. Może się okazać, że odczuwamy różnego rodzaju emocje w stosunku do gatunków, które spotykamy podczas leśnych wypraw. Może to być radość, ciekawość, zachwyt, sympatia. Czasem pojawia się obrzydzenie, strach — mamy tu do czynienia ze zjawiskiem biofobii. W miarę obcowania z przyrodą, poznawania jej tajemnic zwykle negatywne emocje ustępują na rzecz ciekawości i chęci poznawania — pozbywamy się uprzedzeń, fałszywych przekonań, dostrzegamy różnego rodzaju detale i czujemy się bardziej pewni siebie. Jeśli jednak tak się nie dzieje, a chcielibyśmy mimo to korzystać z naturalnych dobrodziejstw, warto się zastanowić, dlaczego tak jest, do czego mogą prowadzić nasze skojarzenia i czy nie lepiej popracować z nimi, np. psychoterapeutycznie.
Relacje możemy nawiązać także z miejscem: „oswoić” je, zaprzyjaźnić się z nim i czuć się tam jak w domu. Takie zjawisko może być korzystne nie tylko dla nas, ale także dla samej przyrody. Miejsce, z którym jesteśmy związani emocjonalnie, staje się dla nas czymś ważniejszym niż abstrakcyjny krajobraz z telewizji. Zaczynamy o nie dbać, mamy ochotę je chronić. Być może zorganizujemy sprzątanie lasu, jakąś akcję społeczną, przyprowadzimy tam dzieci, żeby opowiedzieć im o leśnych tajemnicach. Miejsce może też wiązać się z trudnymi przeżyciami. Zjawisko solastalgii następuje wtedy, kiedy tracimy bezpowrotnie miejsce dla nas ważne. Jeśli z jakiegoś powodu nasze miejsce przestanie istnieć, czasem przeżywamy coś w rodzaju procesu żałoby po nim, co samo w sobie nie jest złe, ale bywa trudne. Buduje jednak w nas poczucie przynależności i świadomości ekologicznej, co może stanowić cenne doświadczenie życiowe i rozwojowe.
W przyrodzie nigdy nie jesteśmy sami. Przynależymy do większej całości, chociażby przez procesy, w których bierzemy udział. Świadomość, że na tura dodatkowo nas wspiera, niejako „z automatu”, może być pomocna dla osób introwertycznych, niepewnych siebie, poszukujących bezwarunkowej akceptacji lub opieki — bo taką właśnie dostarcza nam dzikie środowisko: nie musimy na nią zasługiwać czy być wystarczająco dobrzy.
Droga społeczna
O tej zbawiennej funkcji środowiska naturalnego przekonaliśmy się w ciągu trwania pandemii COVID-19. Nic chyba nie wywołało w Polsce większych protestów związanych z lockdownem, jak zakaz wejścia do lasów na początku wprowadzania ograniczeń. Ani zamknięcie kin, ani galerii handlowych nie wiązały się z takim oporem obywateli. Dlaczego? W lesie chcieliśmy zwyczajnie odpocząć, zrobić sobie „wakacje od pandemii”. Tam wszystko toczyło się nadal utartym trybem, dzięcioła nie interesował fakt, że trzeba nosić na ulicy maseczki, sikora nadal rozglądała się za pożywieniem, rozkwitały kolejne gatunki kwiatów, pojawiały się grzyby. W lesie czuliśmy się też bezpieczniejsi — z uwagi na mniejsze ryzyko zarażenia niż np. w sklepie. Kiedy lasy otwarto, było to czasem jedyne miejsce, gdzie mogliśmy przez moment odpocząć od nieustających informacji dotyczących kolejnych zachorowań, zgonów i powikłań, pobyć w normalności, jaką znaliśmy, i poczuć nadzieję, że skoro wszystko toczy się tak niezmiennie, to może i my wrócimy kiedyś do starego schematu. Las koił i zapraszał, jednocześnie stanowiąc alternatywę dla bycia w bloku lub domu — kiedy wszystko inne było zamknięte, tam można było wyjść i pospacerować, a także spotkać się z rodziną i przyjaciółmi, spędzić razem czas, zobaczyć się, zmienić środowisko. Podobnego ukojenia ludzie szukali w spacerach brzegiem morza. Było to szczególnie ważne w czasie, kiedy edukację i większość obowiązków zawodowych trzeba było wykonywać zdalnie. W przyrodzie nie musieliśmy zakładać maseczek. Wracało poczucie bezpieczeństwa, tym silniejsze, im bardziej mieliśmy świadomość, że środowisko wspiera naszą odporność psychiczną i fizyczną — działając jako profilaktyka i rehabilitacja dla ozdrowieńców. Przywracało poczucie kontroli, sprawiało, że część osób czuła, że faktycznie robi tu coś dla siebie, zabezpiecza się chociaż trochę, doprowadza do pełni siły sprzed choroby, uprawia sport, relaksuje się, spotyka bliskich. Las sprawdził się zatem jako bezpieczne miejsce kontaktu — z dalszą rodziną, ze znajomymi, pozwalał na spotykanie innych ludzi, integrował wyprowadzających psy, uprawiających sport czy spacerujących z dziećmi. Tak jest przez cały czas. Zadziwiające, ile osób można poznać w lesie.
Tereny zielone, także miejskie, są miejscem sąsiedzkich spotkań, zbliżają właścicieli czworonogów, rodziców małych dzieci, seniorów. Pozwalają na niewymuszone nawiązywanie sąsiedzkich relacji, czasem jednoczą dzięki wspólnym celom dbania o otoczenie, z którego korzystamy. Nasze relacje z innymi ludźmi są ważnym składnikiem zdrowia i mogą być wspierane przez środowisko lasu naturalnego, hodowlanego, skweru czy parku w centrum aglomeracji.
Droga duchowa
Równie ważna, choć trochę niedoceniana lub przerysowana w dzisiejszych czasach droga duchowa relacji z przyrodą nie musi opierać się na zasadach konkretnej religii. Czym innym jest wyznanie, czym innym zaś zdolność do przeżywania duchowych doświadczeń, które mogą być bardzo różnorodne nawet w obrębie jednej religii lub wspólne dla przedstawicieli różnych wyznań. Jest to obszar, w którym spotykają się zagadnienia z zakresu teologii, psychologii i filozofii. Część badaczy reprezentujących nurt naturalistyczny uważa, że jest to najwyższy mechanizm adaptacyjny naszej psychiki, ma więc podłoże biologiczne. W koncepcji Jamesa Averilla duchowość jest wyrazem ludzkiej natury osadzonym w psychice, a jej struktura obejmuje trzy komponenty: poczucie sensu, witalność i poczucie łączności. Wyraża często rozwój jednostki, z osiąganiem „poczucia doskonałości”: doświadczenia szczytowego (Abraham Maslow), integracji jaźni, finału procesu indywiduacji (Carl Gustav Jung), jedności procesów integracji i różnicowania. Przedstawiciele nurtów nienaturalistycznych rozumieją duchowość jako trzeci wymiar pojmowania rzeczywistości, oprócz fizycznego i psychicznego. Tematem zajmuje się m.in. teologia, psychologia egzystencjalna, ale także dziedziny takie jak sztuka czy medycyna — w pracy psychiatry niejednokrotnie spotykamy się z zagadnieniami duchowymi wnoszonymi przez pacjentów. Nie da się zaprzeczyć wpływowi ich doświadczeń na funkcjonowanie psychiki, a nawet stanu somatycznego, co potwierdzają liczne badania. Zgodnie z koncepcją Światowej Organizacji Zdrowia zdrowie nie oznacza tylko braku choroby, ale stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu, włączając w to towarzyszący od początku istnienia naszego gatunku aspekt duchowy jako tzw. czwarty wymiar zdrowia.
Z uwagi na zaawansowany rozwój cywilizacyjny duchowość ludzka jest dla nas najbardziej oczywista. Czy jednak zwierzęta są pozbawione duchowej interpretacji rzeczywistości? Doświadczania działania Siły Wyższej, Absolutu, rozumienia rzeczywistości transcendentnej wobec tego, co namacalne, przekraczającej te granice? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nawet o zwierzęcych emocjach wiemy wciąż niewiele i dopiero je odkrywamy. Być może nigdy się tego nie dowiemy. Dla nas jednak jest to ważna sfera, co możemy obserwować na podstawie znalezisk archeologicznych najbardziej pierwotnych kultur. Już neolitycznym społecznościom towarzyszyli szamani, struktury religijne obserwuje się na każdym poziomie rozwoju cywilizacji. Obecnie, w dobie globalizacji, tradycje i nurty przenikają się i mieszają, nadal jednak jest w nas potrzeba duchowego doświadczania, choć możemy rozumieć je bardzo różnie — przez pryzmat religii mono-, poli- czy panteistycznych, jako duchowość indywidualną, agnostycyzm czy ateizm lub jako wyznawanie zasad etyki.
Zaryzykowałabym twierdzenie, że większość nurtów duchowych jest zakorzeniona w naturze. Środowisko dostarczające pierwotnych doświadczeń wpływało również na pojmowanie zjawisk transcendencji i Absolutu, doświadczania życia i śmierci, inspirując szamanów, kapłanów i filozofów od samego początku. Także obecnie natura jest miejscem niepodrabialnym, które stanowi źródło inspiracji, jednocześnie inspiracji nie poszukując. To w lasach, na szczytach gór czy nad brzegami oceanów odbywały się zwykle ceremonie religijne, tam umiejscawiano chramy, świątynie, wznoszono kamienne kręgi, otaczano szacunkiem święte gaje, tam też zamieszkiwali pustelnicy, mnisi, filozofowie, aby doświadczyć bezpośredniego obcowania z sacrum, bez cywilizacyjnych pośredników, nauczycieli, wskazówek — po prostu i naturalnie.
Warto tu wspomnieć o dwóch zjawiskach: katharsis i awe. Katharsis (z gr. oczyszczenie) zwykle rozumiemy w kontekście obcowania ze sztuką, jednak funkcjonuje ono też w psychologii. Tam rozumiane jest jako uwolnienie od cierpienia, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli. Środowiskiem sprzyjającym temu przeżyciu jest przyroda. Wygospodarowanie czasu dla siebie w naturze często sprzyja uzyskaniu łatwiejszego dostępu do głębszych emocji, wspomnień i umożliwia obserwowanie ich w swoistym przeniesieniu, poprzez analogię do zjawisk przyrodniczych lub bez oceniania siebie. Bywa, że elementy, które nas blokują, wynikają z oczekiwań społecznych, mechanizmów obronnych ego w kontekście relacji z innymi. W lesie nie musimy mieć kompleksów, starać się czemuś sprostać, dorównać lub kogoś zadowolić. Nieoceniające środowisko uwalnia od tego typu napięć.
Awe to angielskie słowo, często tłumaczone jako „groza”. Nie jest to jednak czyste przerażenie, a raczej zadziwienie, zaskoczenie, któremu może towarzyszyć strach, ale i jednocześnie zachwyt. Doświadczane jest w obliczu zjawisk lub obiektów znacznie przerastających obserwującego — burzy, Wielkiego Kanionu Kolorado, przepastnej puszczy, oceanu itd. Takich zjawisk możemy doznać w lesie, raczej naturalnym, gdzie drzewa są stare i potężne, a śmierć przeplata się z życiem. Ja przeżyłam awe, wchodząc w region Puszczy Białowieskiej, który ciągnął się dziesiątki kilometrów w dal, podczas napotkania polującej watahy wilków czy szalejącej burzy na leśnej polanie. Jest to zjawisko oczyszczające, dostarczające bardzo pierwotnych przeżyć, pozwalających doświadczyć szacunku, podziwu, własnej kruchości i piękna świata wokół. Ciekawym pojęciem jest też tzw. oceanic feeling — „poczucie oceaniczne” — tego terminu użył w 1927 r. Romain Rolland, pisząc list do Zygmunta Freuda. Chciał on w ten sposób określić „uczucie wieczności”, poczucie „bycia jednym ze światem zewnętrznym jako całością”. Uważał, że właśnie to uczucie jest źródłem energii religijnej przenikającej różne systemy wierzeniowe, i uznał, że można nazwać się osobą religijną na podstawie samego doświadczania oceanic feeling. Od starożytności do czasów nowożytnej psychiatrii sacrum i natura zataczają krąg, stanowiąc niezmiennie tajemnicę, kusząc i przyciągając, prowokując do badania, a jednocześnie będąc zaprzeczeniem wiedzy zbadanej. Wszak za zasłoną świętości drzemie tajemnica, a to, co poznane i oswojone, przestaje być już tak święte. Chyba że starając się rozumieć naturę rzeczy, nadal widzimy ich budzącą grozę wspaniałość — being awe-some.
Jak widać z przytoczonego piśmiennictwa, natura w bardzo różnorodny i intensywny sposób oddziałuje na nasze samopoczucie psychiczne. W dobie postępujących zmian klimatu i wiążących się z tym problemów zdrowotnych ekopsychiatryczne spojrzenie na funkcjonowanie naszych pacjentów wydaje się jak najbardziej zasadne, praktyczne oraz ułatwiające zrozumienie wielu zagadnień.
Esej pochodzi ze zbioru Ekopsychiatria. Jak bliskość natury wspiera naszą psychikę, red. Katarzyna Simonienko, Sławomir Murawiec i in., wyd. Sensus, Gliwice 2024. Tytuł, lead oraz skróty tekstu pochodzą od redakcji „Przekroju”. Usunięto również znajdujące się w tekście źródłowym przypisy do literatury naukowej.