Umysł zmyśla
i
zdjęcie: Luke Holwerda, Origins Project Foundation
Pogoda ducha

Umysł zmyśla

Sylwia Niemczyk
Czyta się 8 minut

Wyobraźnia jest podstawą myślenia o przyszłości, to wiemy wszyscy. Ale możemy nie zdawać sobie sprawy z tego, że wyobraźnia bierze też udział w przywoływaniu wspomnień. Innymi słowy, nikt nigdy nie może mieć całkowitej pewności, że to, co pamięta, zdarzyło się naprawdę. Potwierdzają to liczne badania, kryminalne śledztwa i jedna bezkompromisowa kognitywistka.

Profesor Elizabeth Loftus ze względu na swoje odkrycia była nazywana obrończynią zbrodniarzy, wyrzutkiem świata nauki albo nawet wrogiem ludzkości. Z powodu tych samych odkryć znalazła się też na liście stu najbardziej wpływowych naukowców z dziedziny psychologii XX w. stworzonej przez „Review of General Psychology”, zacny periodyk wydawany przez jeszcze zacniejsze, a na pewno największe w USA, stowarzyszenie psychologiczne – American Psychological Association.

Już jej pierwsze badania, które rozpoczęła na początku lat 70., wywróciły do góry nogami całą wcześniejszą wiedzę o mechanizmach zapamiętywania i przypominania. Uczestnicy próby oglądali nagrania wypadków samochodowych, które Loftus na potrzeby testu wypożyczyła z policyjnych archiwów, po czym mieli odpowiedzieć na zadawane losowo pytania: albo o to, jak szybko auta jechały, zanim doszło do stłuczki, albo o to, jak szybko auta jechały, zanim się rozbiły. Prawie to samo pytanie – drobna różnica, jedno małe słówko – a jednak

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Czarnoksiężnik z krainy psychoanalizy
i
zdjęcie: Jack Manning/The New York Times/Redux/East News
Edukacja

Czarnoksiężnik z krainy psychoanalizy

Aleksandra Kozłowska

Bruno Bettelheim, psychoterapeuta dziecięcy, chciał leczyć baśniami, troską i dobrocią. W jego szpitalu psychiatrycznym nie było krat w oknach, mali pacjenci mieli zdrowieć w miłej atmosferze, spokojnie wracać do sił. Opowieść o dobrym doktorze brzmi jak bajka. I kto wie – być może nią była.

Dawno, dawno temu, za lasami, za Dunajem przyszedł na świat Bruno Bettelheim. Gdyby spojrzeć na jego życie właśnie jak na baśń, przypominałaby opowieść o walce ze złem – i to takim, o którym nie przeczytamy nawet u braci Grimm. Byłaby to historia o śladach, jakie to zło pozostawia w ludzkiej psychice, oraz o tym, jak owe trudne doświadczenia przekuć w coś pozytywnego. Coś cudownego i pożytecznego. Ta baśń nie kończy się jednak happy endem, choć ma dokładnie taki finał, jakiego życzył sobie jej bohater.

Czytaj dalej