Wizje roślin – melisa Wizje roślin – melisa
i
Melissa officinalis, "Flora von Deutschland, Österreich und der Schweiz", 1885 r., Prof. Dr. Thomé, Otto Wilhelm
Dobra strawa

Wizje roślin – melisa

Robert Rient
Czyta się 7 minut

Melisa lekarska nazywana jest przyjaciółką spokoju. Potrafi ukołysać do snu niczym chmiel, poza tym koi nerwy, przegania lęki i leczy serce. Ale tylko wtedy, gdy została zebrana i ususzona w odpowiedni sposób.

Dr Henryk Różański dokonał analizy farmakognostycznej torebek melisy znanych producentów. Sproszkowana roślina zawierała śladowe ilości olejku eterycznego, czyli najcenniejszego składnika melisy. Na tyle śladowe, że wypicie takiej herbaty nie mogło przynieść spodziewanych rezultatów. Suszenie w temperaturze powyżej 35 stopni i mielenie rośliny prowadzi do uwolnienia olejków, które ochoczo ulatują. Poza tym w ekspresowych torebkach melisy znajdowały się zmielone „łodyżki, łodygi, trochę kamieni, piasku i ogonków liściowych. Nie brakowało wtrętów innych gatunków roślin: trawy, tasznika, rdestów i poziewników. Pewnie rosły obok melisy, więc trafiły też i one do suszu” (dr Henryk Różański, Dlaczego melisa rzadko działa uspokajająco – za rozanski.li). Olejku eterycznego w sprzedawanej melisie było 0,006% – Farmakopea Polska ustaliła jego minimalną zawartość w sprzedawanych produktach roślinnych na 0,05%. W suszonej melisie jest zazwyczaj 0,1–0,3% olejku, chociaż w uprawianej w Hiszpanii w delcie rzeki Ebro stwierdzono rekordową ilość tego cennego składnika wahającą się między 0,28 a 0,58%.

Poszukujący ukojenia, spokoju i dobrego snu powinni postawić na samodzielne suszenie melisy (zanim zamieszkałem na wsi, udało mi się zebrać obfite wiązanki melisy, która rosła w doniczkach wiszących na balkonie). A jeśli już kupować, to ze sprawdzonych źródeł. Po odpowiednim wysuszeniu roślina nie powinna być mielona, a nawet zbytnio gnieciona i ocierana, a delikatnie pocięta. Olejek eteryczny znajduje się we włoskach gruczołowych liści melisy. Gdy zostają obłamane, o co nietrudno, wtedy uwalniają cenny olejek.

Charakterystyka

Melisa zwana jest rojownikiem, matecznikiem, starzyszkiem i cytrynowym zielem. Melisa lekarska (Melissa officinalis L.) należy do rodziny jasnotowatych (Lamiaceae). Mel w języku łacińskim oznacza miód, natomiast melissa w języku greckim to pszczoła. Dlatego od wieków znana jest również pod imionami: miodownik, pszczelnik. Cytrynowy zapach rośliny wabi pszczoły, „a także działa uspokajająco na te owady. Pszczelarze polecają nacieranie zielem melisy rąk przy pracach w pasiece, a także wnętrza uli przed wprowadzeniem roju” (Renata Nuszyńska-Wierdak, Melisa lekarska (Melissa officinalis L.) – skład chemiczny i aktywność biologiczna, Katedra Warzywnictwa i Roślin Leczniczych, Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie, 2013).

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Melisa lekarska rośnie dziko w Afryce, we wschodniej części rejonu Morza Śródziemnego i w umiarkowanych strefach Azji oraz Ameryki Północnej. W Polsce przyjęła się na terenie całego kraju jako zaaklimatyzowany gatunek. Lubi żyć w miejscu słonecznym i osłoniętym od wiatru, w glebie żyznej, raczej wilgotnej i bogatej w wapń. Może urosnąć nawet do 100 cm, chociaż zazwyczaj osiąga około 60 cm. Łodyga jest wiotka, czterokanciasta, rozgałęziona, z licznymi jasnozielonymi liśćmi. To właśnie liście (Melissae folium) są głównym składnikiem farmakopealnym. Grube, sercowo-jajowate, silnie unerwione z charakterystycznymi ząbkami osiągają długość około 8 cm. Liście należy zbierać przed kwitnieniem, najlepiej o poranku i trzeba od razu zabrać się za ich suszenie, bo szybko brązowieją. Po wysuszeniu należy zamknąć je w szczelnym opakowaniu, a później przechowywać tam, gdzie ciemno i chłodno.

Melisa kwitnie od czerwca do września, chociaż ostatnimi laty, w coraz cieplejszym klimacie, zdarza jej się wypuścić kwiaty i w maju, i w październiku. Pełne nektaru jasnożółte, jasnoróżowe albo białe kwiaty przyciągają nie tylko pszczoły miodne, ale też samotnice i trzmiele. Rozłupnie, czyli owoce melisy, dojrzewają na przełomie sierpnia i września.

Zastosowanie

Udokumentowane doniesienia o melisie sięgają ponad 2 tys. lat. Dotarła do Europy dzięki Arabom, którzy przywieźli ją do Hiszpanii. Paracelsus, zwany również ojcem medycyny nowożytnej, stwierdził, że melisa to „najlepsze ziele dla serca spośród wszystkich innych”. W Niemczech zyskała sławę dzięki zakonowi karmelitów bosych, w którym od 1611 r. wytwarzano preparat Melissengeist reklamowany jako środek na „wszelkie rodzaje cierpień”. Liście melisy „działają rozkurczowo, uspokajająco, przeciwwirusowo, przeciwzapalnie, żółciopędnie, przeciwbakteryjnie, pobudzają wydzielanie soków trawiennych, zatrzymują namnażanie komórek nowotworowych, regulują wydzielanie łoju” (Izabella Łajs, Fitochemiczne badania porównawcze wyciągów ze świeżych i wysuszonych surowców roślinnych, Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego, Poznań 2013).

Powszechnie znana jest jako ziele uspokajające i kuzynka mięty. „Ze swoimi kwaśnymi właściwościami działa cuda na przemęczone ciało i umysł. Działa także na nadczynność tarczycy i nadprodukcję adrenaliny. Melisa jest zalecana w każdym przypadku przeładowania systemu, które może manifestować się kołataniem serca, wysokim ciśnieniem krwi, uporczywymi myślami i dusznościami” (J.J. Pursell, Lecznicze rośliny dziko rosnące, 2017). Osoby ze skłonnością do niedoczynności tarczycy powinny zachować ostrożność podczas korzystania z melisy, która stymuluje hormon tarczycy. Silne działanie uspokajające mają wodne wyciągi z melisy, które najlepiej przygotować samemu. Dr Różański radzi świeżo zebraną melisę „szybko opłukać w zimnej wodzie, posiekać drobno i włożyć do butelek, mniej więcej do połowy objętości. Alkohol 30–40% podgrzać z cukrem lub miodem (do smaku), nie doprowadzając jednak do zagotowania. Gdy zaczyna wrzeć, rozdrobnioną melisę zalać alkoholem gorącym (do wysokości szyjki butelki) i odstawić na kilka tygodni. Można przecedzić, ale nie trzeba” (dr Henryk Różański, Melisa – Melissa – wyciąg uspokajający – za rozanski.li). Jedna, dwie łyżeczki pomagają zasypiać, przynoszą spokój, poprawiają działanie serca i przewodu pokarmowego. „Wodne wyciągi z melisy działają antydepresyjnie i mogą być brane pod uwagę jako środki w leczeniu depresji. Działanie uspokajające melisy przypisywane jest składnikom olejku eterycznego, głównie aldehydom terpenowym. Aktywność ta jest niezwykle silna, porównywalna z działaniem leków syntetycznych, stąd surowiec ten jest najczęściej stosowanym naturalnym lekiem uspokajającym” (Renata Nuszyńska-Wierdak, op. cit.).

Melisę wykorzystano w eksperymentalnym leczeniu pacjentów „z zaawansowaną demencją, u których występowały pobudzenie, agresja słowna lub psychiczna. Podczas leczenia pacjentom smarowano ramiona i twarz olejkiem melisowym. Po czterech tygodniach obserwowano zmniejszenie natężenia pobudzenia towarzyszącego demencji o 30% – u pacjentów w grupie leczonej i o 14% – w grupie przyjmującej placebo. Nastąpiła także poprawa jakości życia wyrażająca się zwiększeniem czasu spędzanego w towarzystwie innych ludzi” (Natalia Dobros, Zioła o działaniu uspokajającym i przeciwdepresyjnym, „Postępy Fitoterapii” 2017). Z kolei „podawanie ekstraktu z liści melisy przez około 16 tygodni u pacjentów z łagodną chorobą Alzheimera spowalniało objawy otępienia oraz polepszało aktywność” (Izabella Łajs, Fitochemiczne badania porównawcze wyciągów ze świeżych i wysuszonych surowców roślinnych). Zaobserwowano również działanie lecznicze melisy w łagodzeniu objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego u kobiet, które w fazie lutealnej przyjmowały dwa razy dziennie po 500 mg sproszkowanych liści melisy. Z kolei w tradycyjnej medycynie irańskiej melisa służy do leczenia łagodnych chorób serca oraz kołatania serca o podłożu nerwowym.

Poza tym roślina działa również odświeżająco i łagodząco. Ekstrakty z melisy wykorzystywane są do pielęgnacji przetłuszczającej się cery i włosów, jako składnik kremów i maseczek odżywiających cerę oraz w produkcji past do czyszczenia zębów.

Legenda

W mitologii greckiej Melissa pojawia się jako nimfa, której Zeus zawdzięcza swoje życie. Będąc małym dzieckiem, musiał ukrywać się w jaskini przed swoim ojcem Kronosem, który postanowił zgładzić go wraz z rodzeństwem. Przepowiednia głosiła, że jedno z dzieci Kronosa odbierze mu władzę. Melissa karmiła młodego Zeusa, a gdy płakał, dzwoniła dzwoneczkami, by płacz nie dotarł do uszu Kronosa. Jednak grecki mit oparty jest na znacznie starszych podaniach.

Było to w czasach, gdy Ziemię odwiedziła prastara, bezimienna bogini, którą ludzie w końcu zaczęli nazywać Matką, Gają, Pachamamą albo Bogiem. Przybyła z gwiazd, wszyscy byli co do tego zgodni. Spadła na planetę Ziemię z błyskiem tak ogromnym i hukiem tak wielkim, że na trzy doby zniknęła wszelka ciemność. Nie było zmierzchu i nocy. Bogini wiedziała jednak, że mieszkanki i mieszkańcy Ziemi nie są gotowi na tak ogromną energię, chociaż ciągnęli w jej kierunku niczym ćmy do płomienia świecy. Czwartego dnia postanowiła dać wytchnienie ludziom i sen ptakom, rybom, kwiatom oraz wszelkim innym stworzeniom. Zeszła pod powierzchnię ziemi i tam na każdy korzeń nanizała swoją nić wzrostu. Obiecała wynurzyć się z powrotem, gdy ludzka świadomość ewoluuje do odpowiedniego, jaśniejszego poziomu. Bogini pojawiła się z misją pomocy udręczonej planecie. Zasiała w glebie nowe rośliny i grzyby, których wcześniej Ziemia nie widziała. Wystrzeliły poskręcane pędy, wiotkie i silne łodygi, kolorowe kwiaty, zielone liście i brązowe pnie drzew. Ziemia obrodziła grzybami, które pozwalały latać i miały moc przekraczania wszelkich opowieści. Pojawiły się rośliny potrafiące mówić w języku gwiazd, leczyć, koić, a nawet powstrzymywać samą śmierć. Bogini wiedziała, że dwunożne istoty, zwane ludźmi, będą potrzebowały narzędzi, żeby mogły ewoluować w świadome, współzależne od innych istoty. Dostarczyła im niezbędnych narzędzi i uczyniła wszystko, co mogła, by życie ludzkie było zdrowe i bogate. Aby tak się stało, mieli wsłuchać się w szept roślin, wyczuć ich zapach, zrozumieć moc tkwiącą w roślinach rosnących z serca planety, by rozpoznać lekarstwo i odróżnić je od trucizny. Mimo to, że żyła pod ziemią, jej obecność rzucała na ludzi blask tak wielki, że nie mogli zaznać spokoju. Żyli w oczekiwaniu, podnieceniu, niemożliwej do wyrażenie ekstazie, która mimo całej swojej przyjemności uniemożliwiała głęboki sen. Bogini wiedziała, że bez odpowiedniego lekarstwa ludzie nie zaznają ukojenia. Zabrała od delfina najgłębszy sen, od pszczoły wierność, od dębu trwałość, od orła wolność, od człowieka ciekawość i dodała od siebie samej bezgraniczną miłość do wszystkiego, co żyje. Utkała zieloną nić, zasadziła ją w ziemi i tak wyrosła melisa – przyjaciółka spokoju.

 

Czytaj również:

Głęboka adaptacja do kryzysu klimatycznego Głęboka adaptacja do kryzysu klimatycznego
i
Pożary w Kalifornii, 2018 r., zdjęcie: Alexander Gerst, ESA/A.Gerst, (CC BY-SA 3)
Ziemia

Głęboka adaptacja do kryzysu klimatycznego

Robert Rient

Wyobraź sobie, że katastrofa jest nieunikniona. Zrealizuje się najczarniejszy scenariusz, który kiedykolwiek przyszedł ci do głowy. Będziesz świadkiem cierpienia, a może nawet śmierci najbliższych. W ostatnich latach życia czeka cię głód i walka o przetrwanie. Wyobraź sobie, że nie ma szans odwrócić biegu wydarzeń, ale ktoś oferuje ci tabletkę zapomnienia. Tak jak w Matriksie, gdy Morfeusz kładzie przed Neo czerwoną pigułkę prawdy i niebieską, po której bohater obudzi się w swoim łóżku i będzie mógł nadal wierzyć, w co tylko zechce. Czy zdecydujesz się zapomnieć, by zachować spokój? Czy postawisz na świadomość, która zmieni w twoim życiu wszystko? Jeśli nie chcesz wiedzieć, to najlepszy moment, by przestać czytać ten artykuł.

Przegrana idealna

„Obiecuję, że jest gorzej, niż myślisz” – tym zdaniem redaktor David Wallace-Wells rozpoczął swój esej pt. Ziemia nie do życia opublikowany w 2017 r. w „New York Magazine”. Podtytuł eseju brzmi: Głód, zapaść gospodarcza, słońce, które nas ugotuje: Jakie zmiany klimatu mogą się wydarzyć – wcześniej niż myślisz. Artykuł podsumowujący najnowsze doniesienia naukowe na temat przegrzewania się i degradacji planety wywołał poruszenie w świecie ekologów. Prof. Andrew Dessler zajmujący się atmosferą uznał „za ważne, by nie zniechęcać ludzi i nie prowadzić ich od zaprzeczania do rozpaczy”. Michael Mann, klimatolog i współautor wykresu rekonstrukcji temperatury na powierzchni Ziemi odradzał przedstawiania „problemu jako nierozwiązywalnego i dokarmiania poczucia zagłady, nieuchronności i beznadziei”. Dziennikarz Alex Steffen uznał, że konfrontowanie czytelników z przerażającą prawdą „nie zachęca do działania, tylko do strachu”. Prof. Daniel Aldana Cohen zajmujący się polityką klimatyczną uznał esej za „pornografię klimatyczną”. Reakcji oburzonych ekologów było więcej, nie wspominając o licznej grupie denialistów odrzucających fakty i interpretacje przedstawione przez Davida Wallace’a-Wellsa, który w 2019 r. wydał książkę: Ziemia nie do życia. Nasza planeta po globalnym ociepleniu.

Czytaj dalej