Szałwia lekarska Szałwia lekarska
i
Szałwia, zdjęcie: Quinn Dombrowski/ Flickr (CC BY-SA 2.0)
Promienne zdrowie

Szałwia lekarska

Robert Rient
Czyta się 8 minut

Znana jest przede wszystkim z płukanek uśmierzających bóle zębów, dziąseł i gardła, ale potrafi znacznie więcej. Szałwia lekarska leczy skórę, sprawdza się w stanach zapalnych narządów płciowych, a nawet podczas terapii choroby Alzheimera. 

„Śmierć tego nie ubodzie, u kogo szałwia w ogrodzie” – głosi stare przysłowie. Pochodzenia polskiego słowa szałwia zdaniem niektórych należy upatrywać w łacińskim salvare oznaczającym „czuć się dobrze” lub słowie salvator, tłumaczonym jako „zbawiciel”. Inne tropy wskazują na salvo – „leczenie, ratowanie”. Szałwia przypomina o wyjściu z trudnej sytuacji, jaką jest salwowanie się, czyli ratowanie się z opresji przez ucieczkę. Przez wieki traktowana była jako lek uniwersalny, skuteczny w leczeniu przeziębień, chorób narządów wewnętrznych, ale też w przypadku problemów ze wzrokiem. Nakładano ją na skórę w formie spreparowanych plastrów, by zagoić rany, natomiast surową spożywano, żeby uporać się z dyzenterią. Byli również tacy, którzy wywarem z szałwii leczyli bóle kręgosłupa, napady padaczkowe i nerwobóle. Stefan Falimirz w 1534 r. w encyklopedii zdrowia pod tytułem O ziołach i o mocy ich uznał szałwię za skuteczne lekarstwo na choroby weneryczne oraz paraliż i napisał, że „szałwia jest ciepła i sucha. Sok szałwiowy potwierdza dziąsła, kiedy nim

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wizje roślin – dzika róża Wizje roślin – dzika róża
i
Dzika róża, Prof. Dr. Otto Wilhelm Thomé; „Flora von Deutschland, Österreich und der Schweiz” (źródło: Wikimedia Commons)
Promienne zdrowie

Wizje roślin – dzika róża

Robert Rient

Z jej kwiatów i owoców przygotowuje się perfumy, kremy, maści, a nawet poduszki i meble. Zawiera w sobie silne lekarstwo na zwyrodnienie stawów i stany zapalne. Poza tym jest w niej 30 razy więcej witaminy C niż w cytrynie.

Od dzikiej róży pochodzą niezliczone gatunki i odmiany róż uprawiane w ogrodach na całym świecie. Od setek lat traktowane są jako ozdoba i lekarstwo na wszystko. Jedna z najstarszych hinduskich legend opowiada o Lakszmi, bogini szczęścia, bogactwa i piękna, która urodziła się w pąku róży złożonym ze 108 dużych i 108 małych płatków. W starożytnym Egipcie różami władała Izyda, bogini płodności i rodzin. W egipskich grobowcach znaleziono rysunki róż, a te o białych kwiatach, zwane świętymi różami abisyńskimi, służyły do przygotowania korony dla zmarłych. Wiszące ogrody Babilonu rozkwitały różami. Kwiat ten pojawia się wielokrotnie w greckich mitach – róża miała zakwitnąć wraz z krwią bogini miłości Afrodyty i krwią jej ulubieńca Adonisa, rozszarpanego przez dzika. Safona nazwała różę królową kwiatów. Rzymianie poszli jeszcze dalej i otoczyli róże kultem. Kwiaty ofiarowano bogom, płatki wkładano w poduszki, obsypywano nimi podłogi podczas uroczystości, a gdy róż zabrakło, sprowadzano je z Afryki Północnej. Poza tym spożywano je w postaci naparów, przetworów, a niekiedy smażono w cukrze. Popularne było wino różane i woda różana – w zależności od nasycenia służyła do uzdrawiających kąpieli lub spryskiwania ciała. Wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, róże skazano na wygnanie. Kościół wypowiedział im wojnę jako narzędziom pogańskim i niegodnym szacunku, zakazano wnoszenia ich na ołtarze kościelne, a nawet cmentarze. I chociaż w tych ciemnych czasach niektóre odmiany zniknęły, to dzika róża, siłaczka wśród ciernistych krzewów – przetrwała. A wraz z nią naturalne i silne lekarstwo.

Czytaj dalej