Z wiosłem w ręku Z wiosłem w ręku
Promienne zdrowie

Z wiosłem w ręku

Wojtek Antonów
Czyta się 17 minut

Ach, jak przyjemnie…

…kołysać się wśród fal, gdy rzeka płynie z wolna, słońce grzeje w plecy, a wiosło zanurzające się po lewej lub prawej stronie kajaka nadaje mu odpowiedni kierunek. Płynie się lekko, popołudniowa bryza i bliskość wody dają przyjemną ochłodę po 30-stopniowym upale. Rawka, prawy dopływ Bzury, na mapie nie wygląda okazale, ale z perspektywy kajaka okazuje się rzeką dużo ciekawszą, niż można by się spodziewać. Mija druga godzina wiosłowania i od startu na Zalewie Bolimowskim zrobiliśmy już parę ładnych kilometrów. Myślę o tym, że jeszcze w południe, stojąc w korku na drodze wyjazdowej z Warszawy, nie przypuszczałem, że niecałe 100 km od stolicy znajdę aż taki spokój, relaks i przygodę.

Kajak dla każdego

Pływanie kajakiem nie wymaga opanowania skomplikowanej techniki ani drogiego sprzętu. Jak pracuje wiosło, wyczuwa się już po pierwszych kilkudziesięciu minutach spływu, a kajak można z łatwością wypożyczyć w jednej z licznych baz wodnych powstających nad rzekami w całej Polsce. Turystyka kajakowa od kilku lat przeżywa rozkwit napędzany unijnymi funduszami, więc miejsc, w których możemy zacząć przygodę, nie brakuje, a ceny za wypożyczenie sprzętu są przystępne. Ograniczeniem nie powinny być też wiek, płeć czy stopień zaawansowania – wystarczy odrobina wyobraźni, podstawowa sprawność fizyczna i płynąć może każdy. Do pływania kajakiem nie potrzeba uprawnień ani pozwoleń, najlepiej jednak poruszać się po przygotowanych do turystyki kajakowej rzekach i szlakach. 

Pierwszy nocleg

Wiosłując z prądem wąskiej i krętej rzeczki, szybko traci się poczucie czasu. Kajak, mimo że starszego typu: długi, z ciężkiego laminatu i trochę sfatygowany, nie jest tak toporny, jak wydawało mi się na początku. W końcu zaczynam równo wiosłować i nie pozwalam, żeby dziób znosiło w którąkolwiek stronę poza tą, w którą chcę płynąć. Słońce chyli się ku zachodowi, czas znaleźć miejsce na nocleg.
Świat z perspektywy kajaka wygląda zupełnie inaczej. Płynąc, masz głowę na wysokości metra nad lustrem wody i nie widzisz zbyt wiele poza gęstą roślinnością porastającą brzeg. Rzeka Rawka jest naturalnym rezerwatem i w niektórych miejscach wygląda naprawdę dziewiczo. Szczerze mówiąc, dopiero w ostatniej chwili przed zapadnięciem zmroku udało nam się znaleźć miejsce, w którym można było przybić do brzegu. Nocujemy na dziko. W przestrzeni bagażowej na kajaku jest dość miejsca, żeby zmieścić średni plecak, namiot i podstawowy prowiant. Po 30 min baza była założona, a na ognisku piekły się kiełbaski. 
Wystarczyło pół dnia w kajaku, żeby zapomnieć o telefonie, cywilizacji. Po wiosłowaniu czuję przyjemne zmęczenie w ramionach, karimata nie jest wcale twarda, a gwiazdy są tak piękne, że chyba dzisiaj śpię pod gołym niebem.

Qaiaq

Najstarszy kajak na świecie wystawiony w monachijskim muzeum etnograficznym ma ponad 4 tys. lat. Sama nazwa pochodzi od innuickiego słowa qaiaq określającego łódź charakteryzującą się smukłą sylwetką i umożliwiającą dokładne manewrowanie. Dzięki swojemu kształtowi kajaki Innuitów były szybkie i bezpieczne. Używane do polowań i transportu towarów pierwotnie były wykonywane ze zwierzęcych szkieletów. Na ramę naciągano kawałki skór zaimpregnowane tłuszczem. Układano je tak, aby opór wody był jak najmniejszy. Szczelność szwu uzyskiwano, wykorzystując jako nici żyły i ścięgna zwierzęce, które pęcznieją pod wpływem morskiej wody. Dziś do budowy kajaków używa się tworzyw sztucznych.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Choć łodzie podobne do kajaków są kojarzone głównie z Ameryką Północną, były używane w wielu kulturach, choćby na Polinezji czy w starożytnym Egipcie. W Europie zainteresowanie turystycznym wykorzystaniem rzek i stosowanie łódek podobnych do dzisiejszych kajaków rozpoczęło się dopiero w połowie XIX w. W 1865 r. Szkot John MacGregor założył pierwszy na świecie klub kajakarski i wydał książkę A Thousand Miles in the Rob Roy Canoe opowiadającą o tym, jak spływał rzekami Wielkiej Brytanii. Pozycja ta przyczyniła się do spopularyzowania turystyki kajakowej.

Pionierem polskiego kajakarstwa był etnograf Zygmunt Gloger, który w latach 70. XIX w. łodzią typu canoe odbywał wycieczki po Wiśle, Bugu, Niemnie i Biebrzy. Jednak dopiero w 1928 r. Polski Związek Narciarski powołał do życia Komisję Kajakową, która dwa lata później przerodziła się w Polski Związek Kajakowy. Znaczącą postacią w historii polskiego kajakarstwa jest Wacław Korabiewicz, pisarz i podróżnik, który w 1930 r. wyruszył kajakiem z Polski do Turcji. W wydanej później książce Kajakiem do minaretów opisał swoją podróż Orawą, Wagiem, Dunajem, przez Morze Czarne, aż do tureckiego wybrzeża. Książka cieszyła się wielką popularnością, a turystyka kajakowa zadomowiła się nad Wisłą.

Eskimoska

Nie pływał na kajaku ten, kto nie zaliczył „rolki”. Eskimo roll, czy też eskimoska, to technika polegająca na obróceniu się o 360 stopni w poziomej osi kajaka, co oczywiście w dużej części odbywa się pod wodą. Jeśli straci się równowagę, pozwala to na powrót nad powierzchnię bez wysiadania z łodzi. W moim przypadku eskimoska udała się tylko połowicznie, gdy pokonując omszały pień, straciłem równowagę i fiknąłem w nurt Rawki. W ostatniej chwili zamachnąłem się rękami, żeby spróbować przekręcić się dookoła, zapomniałem jednak, że taka akcja udaje się tylko w sportowych kajakach, gdzie wiosłujący jest zabezpieczony dodatkowym fartuchem i woda nie dostanie się do kadłuba. Ostatecznie zaliczyłem klasyczną „kabinę”, jak w żargonie kajakowym nazywa się wywrotkę. Wygrzebawszy się  w ostatniej chwili z wody, zdążyłem obrócić kajak, zanim zatonął. Na szczęście cały mój ekwipunek, dobrze zabezpieczony przed zalaniem, był na miejscu, a radość z niespodziewanej przygody trwała do momentu, gdy zdałem sobie sprawę, że nurt Rawki podstępnie zdjął mi z twarzy okulary. Przez resztę spływu moja zdolność zachwycania się okolicą zmniejszyła się o –1,5 dioptrii.

Bezpieczeństwo

Kajak nie należy do najstabilniejszych jednostek pływających i ryzyko wywrotki trzeba mieć wkalkulowane w przygodę, generalnie jednak takie przypadki zdarzają się rzadziej niż częściej, a kajakarstwo to bezpieczna dyscyplina. Niebezpieczny jest żywioł – woda. Nawet najbardziej niepozorna i leniwa rzeczka może nas zaskoczyć, więc wybierając trasę spływu, trzeba się o niej dowiedzieć jak najwięcej. Spiętrzenia wody, sztuczne progi, młyny i inne tego typu zagrożenia należy pokonywać spokojnie, rozważnie i z wyobraźnią. Utrata sterowności lub wywrotka w takim miejscu mają poważne konsekwencje, takie jak zatopienie kajaka czy nawet utonięcie. 

Kajak jako mała łódka powinien też zwracać uwagę na inne obiekty na wodzie, a będąc jednostką zwinną i szybką – ustępować im z drogi. Bezwzględne pierwszeństwo należy się barkom, promom oraz statkom turystycznym i chyba naprawdę nie trzeba tłumaczyć dlaczego.

Kajakarzy obowiązuje prawo wodne, czyli ogólne reguły zachowania się na wodzie. Odpowiednie ubranie, nakrycie głowy, a także unikanie spożywania napojów alkoholowych uzupełniają zbiór zasad kajakowych turystów. Bezwzględnie obowiązuje zakaz śmiecenia – wszelkie opakowania, butelki i inne śmieci zabieramy ze sobą i płyniemy z nimi dopóty, dopóki nie znajdziemy odpowiedniego miejsca do ich wyrzucenia.

Płyniemy dalej

Poranek przywitał  nas bezchmurnym niebem i słońcem, które już  o ósmej rano zapowiadało, że za kilka godzin da porządnie popalić. Śniadanie złożone z reszty przywiezionych skromnych zapasów upływa nam na studiowaniu mapy. Plan zakładał spłynięcie Rawką do Bzury i w dół rzeki  aż do przystani, z której pożyczyliśmy kajaki – 80 km, na co przeznaczyliśmy dwa i pół  dnia. Wszystkie znaki na wodzie i mapie mówiły, że pierwszego popołudnia pokonaliśmy jedną trzecią drogi i dziś wieczorem będziemy nocować gdzieś nad Bzurą. Wyruszamy jednak jak najszybciej, bo w przewodniku wyczytaliśmy, że przed nami najtrudniejszy odcinek Rawki, czyli sporo powalonych drzew i kilka przenosek. 
Faktycznie rzeka robi się  coraz bardziej kręta i zarośnięta. Za jednym z zakrętów okazuje się, że dalej płynąć się  nie da. Zwalone drzewo tarasuje całe koryto, a brzeg jest za stromy, żeby przenieść kajaki bokiem. Jedynym sposobem jest podpłynięcie do leżącego pnia, ustawienie się  do niego równolegle, wydostanie się  z kadłuba i wejście na drzewo, a następnie podniesienie kajaka z wody i przerzucenie go na drugą stronę. Operację tę wykonałem na miękkich nogach, ale wszystko się  udało i do następnych przeszkód, które czekały na nas za prawie każdym zakrętem, podchodziłem już dużo pewniej. Ten odcinek Rawki wyczerpał definicję kajakarstwa zwałkowego, czyli pływania kajakiem po rzece z dużą liczbą powalonych drzew.

Przenoski to te fragmenty spływu, kiedy kajak trzeba przenieść lądem. W ten sposób omija się młyny, elektrownie wodne, jazy czy wodospady. Turystycznymi kajakami pływającymi po polskich rzekach nie polecamy próbowania kaskaderskich wyczynów rodem z ekstremalnych filmów, w których zawodnicy skaczą z wodospadów. W realnym świecie takie miejsca się obchodzi, niosąc lub przeciągając kajak.

White Water

Biała Woda to określenie górskich szlaków spływowych, których trudność ocenia się w sześciostopniowej skali. Szlak WW I jest najłatwiejszy, a WW VI to „skrajnie trudny spływ, którego przepłynięcie jest na granicy ludzkich możliwości”. W Polsce nie mamy żadnej górskiej „szóstki”, natomiast z numerem WW V sklasyfikowana jest rzeka Kamienna powyżej Szklarskiej Poręby. Spływy kajakowe mogą organizować tu tylko profesjonaliści przy pełnej asekuracji z brzegu.
Rzeki nizinne mają swoją skalę ZW, w której dodatkowe litery A, B lub C odpowiadają oznaczeniu: bardzo łatwo, łatwo i nieco trudno. O trudności szlaków kajakowych decydują: prędkość nurtu, charakter rzeki, warunki nawigacyjne i utrudnienia występujące na trasie spływu. Dodatkowa skala „uciążliwości” pozwala rozpoznać, czy rzeka wymaga od kajakarzy ciągłego wysiadania i przenoszenia kajaka przez powalone pnie. Rzeką oznaczoną  symbolem U6 jest np. Czerska Struga w Borach Tucholskich. „Szóstka” w tym przypadku oznacza więcej czasu poświęconego na noszenie kajaka niż na płynięcie nim. 

Obolałe ramiona

Późnym popołudniem docieramy do miejsca, gdzie Rawka wpada do Bzury. Na pokonanych 50 km przeprawialiśmy się  przez powalone pnie, kąpaliśmy się w zakolach rzeki, zaliczyliśmy krótki postój na obiad przygotowany na turystycznym palniku gazowym. Pogoda za milion dolarów, drugi dzień płyniemy w samych spodenkach i obowiązkowych czapkach na głowach. Prawdę powiedziawszy, nigdy wcześniej nie byłem na spływie i bardzo mi się ta forma spędzania czasu podoba.

Żegnając się z Rawką, żegnamy się z wąską, krętą i żywą rzeką, na której ciągle coś się dzieje, a czas płynie szybko. Wpłynęliśmy na Bzurę, która – trzy razy szersza od Rawki – łagodnie płynie przez Niziny  Środkowopolskie, zmierzając w kierunku Wisły. Zaczęło się robić późno i… nudno, trzeba było bardziej przyłożyć się do wiosłowania, jeśli przed zmierzchem chcieliśmy dotrzeć do wypatrzonego na mapie miejsca biwakowego. Po dłuższej chwili dociskania wiosła poczułem swoje barki i pomyślałem, że jutro będę miał zakwasy. Na dłuższy spływ trzeba będzie się lepiej przygotować.

300 kalorii na godzinę

Kajakarstwo to świetna forma ćwiczeń. Wiosłowanie wzmacnia przede wszystkim mięśnie górnej części ciała, zwłaszcza pleców i ramion. Przy odpowiedniej technice angażuje niemal wszystkie mięśnie i umożliwia spalenie w godzinę od 200 do 300 kalorii. Taka forma aktywności wzmacnia układ krążenia i może zapobiec chorobom sercowo-naczyniowym. U wprawionych kajakarzy serce potrafi pompować o połowę więcej krwi niż u osób biernie spędzających czas. 
Obcowanie z naturą działa relaksująco i odprężająco, a możliwość sprawdzenia się w trudnych warunkach daje poczucie satysfakcji i pewności siebie. Dzięki kajakom nabywamy ponadto umiejętności kompetentnego i efektywnego wykorzystania sprzętu turystycznego, a także odnalezienia się w prostym świecie, gdzie aby zjeść ciepłą kolację, musisz ją sobie przygotować na ognisku lub kuchence gazowej. 

Niedziela

Szlaki spływów kajakowych powinny mieć także oznaczenie dotyczące popularności. Do tej pory płynęliśmy przeważnie sami, sporadycznie spotykając innych kajakarzy lub schowanych w krzakach wędkarzy, przeklinających pod nosem, że płyniemy im po żyłkach. Niedziela przy pięknej pogodzie przywitała nas tłokiem na wodzie. W okolicy Sochaczewa woda zrobiła się  kolorowa od kajaków i trzeba było płynąć slalomem, omijając niedzielnych wodniaków, którzy nie kontrolowali swoich łodzi tak jak my, weterani Rawki. 

W miejscowej, nowej przystani bosman poczęstował nas zimną wodą i pochwalił się, że dziś wypuścił na wodę cały sprzęt, jaki miał. Obiekt nazywa się „Plaża Miejska” i jest to próba przywrócenia przedwojennej tradycji: życie towarzyskie miasta toczyło się wówczas nad brzegiem Bzury w otwartej w 1933 r. Przystani Kajakowej. Dziś tak samo jak wtedy można wypożyczyć sprzęt pływający, poopalać się  na zagospodarowanej plaży czy potańczyć na wieczornej imprezie. To ostatnie ominęło nas dosłownie o jeden dzień. Musiało być hucznie, skoro nocując na polanie oddalonej o jakieś 10 km w górę Bzury, wyraźnie słyszeliśmy niosącą się po wodzie muzykę.

Unia w kajaku

W kraju tylu ciekawych szlaków wodnych i tak wielkich tradycji kajakarskich chętnych do spędzenia weekendu z wiosłem w ręku nie brakuje. Przystanie i wypożyczalnie w sezonie są oblegane, a na spływ trzeba się zapisywać z dużym wyprzedzeniem. Na szczęście popyt powoduje podaż i nowa infrastruktura powstaje. Wypożyczalnia kajaków może być świetnym biznesem, a dodatkowo dobrze wpisuje się  w kryteria, które pozwalają na uzyskanie dofinansowania z Unii Europejskiej. Aby ubiegać się o unijny budżet, trzeba przedstawić pomysł na takie zagospodarowanie terenów atrakcyjnych przyrodniczo czy architektonicznie, aby zachowując naturalne walory krajobrazowe, dostosować je do potrzeb turystów. Przystanie kajakowe wydają się idealnym kandydatem do otrzymania wsparcia i Polacy nie boją się po nie sięgać.

Rekordową inwestycją wykorzystującą unijne dotacje jest realizowany właśnie projekt „Pomorski szlak kajakowy”, w ramach którego mają powstać 34 trasy o łącznej długości ponad 1200 km. Inwestycja ma być zakończona do 2020 r., ale pierwsze spływy nowymi szlakami będzie można zaliczyć już za rok. Wartość projektu to około 70 mln zł – dzięki tym pieniądzom powstanie największy w regionie teren przystosowany do uprawiania turystyki kajakowej.

Udanym przykładem inwestycji zrealizowanej za pieniądze z budżetu UE jest Wielka Pętla Wielkopolska, czyli szlak żeglugi śródlądowej położony w województwach: wielkopolskim, lubuskim i kujawsko-pomorskim. Ponad 700 km szlaków, które połączone tworzą jeden z ciekawszych i bardziej wymagających spływów w Polsce. Dzięki dofinansowaniu na trasie Wielkiej Pętli powstały liczne obiekty turystyczne, zmodernizowano istniejącą infrastrukturę, a całą trasę można zaplanować i nawigować za pomocą bezpłatnej aplikacji na urządzenia mobilne, która ułatwia przygotowanie i przeprowadzenie spływu. 

Wszystko co dobre…

…kiedyś się kończy. Docieramy do przystani, gdzie zostawiliśmy samochód. Szybko wypakowujemy się, wyrzucamy do kontenera przywiezione ze sobą śmieci i przekazujemy kajaki dwóm starszym panom, którzy od godziny czekają, aby wyruszyć na czwarty w tym sezonie spływ. Pływają razem od prawie 30 lat i zaliczyli już większość szlaków w Polsce, a chcą przepłynąć wszystkie. Ruszają w dół Bzury, aby potem Wisłą dopłynąć do Płocka. Opowiadają, że próbowali już w zeszłym roku, ale burza i metrowe fale na Wiśle przewróciły im jeden kajak i uniemożliwiły zaliczenie spływu. Tym razem pogodę mają pewną, więc uśmiechnięci wypływają na szlak, a ja już zazdroszczę im kolejnej przygody.


Polecamy 5 tras, które być może zachęcą do ruszenia na spływ i chwycenie wiosła w dłoń.

Do Warszawy (spływ Wisłą:  Kazimierz Dolny – Warszawa)

Wisła nie jest łatwym szlakiem. Płynie się tu ciężko z powodu fali, która na tak szerokiej rzece tworzy się łatwo, a także wielu mielizn. Latem w niektórych miejscach może być tak płytko, że kajak trzeba ciągnąć po piaszczystym dnie. Nagrodą za poświęcenie będą piękne widoki i możliwość uświadomienia sobie, że tak naprawdę Wisła poza większymi miastami wciąż wygląda jak dawniej.

ilustr. Karyna Piwowarska
ilustr. Karyna Piwowarska

Kajakiem bez granic – Spływ rzeką Marychą

Płynąc Marychą od miejscowości Klejwy powyżej Sejn, można dotrzeć do punktu, gdzie graniczą Polska, Litwa i Białoruś. To od nas zależy, po której stronie wylądujemy. Trzeba tylko pamiętać, że w tym miejscu nie ma przejścia granicznego, więc oby białoruscy pogranicznicy nie uznali naszego pojawienia się za inwazję. Rzeka Marycha jest tak jak większość Podlasia nieskażona komercją, a wpływając na teren rezerwatu Kukle, znajdziemy się w jednym z najpiękniejszych miejsc Puszczy Augustowskiej. Świetną okazję do sprawdzenia się będą mieli tu poszukiwacze przygód i amatorzy biwakowania na dziko. 

Pod Tatrami – Spływ Białką

Białka to jedna z najpiękniejszych rzek, lecz momentami bardzo trudna. Na odcinku biegnącym przez Tatrzański Park Narodowy jest wymagane odpowiednie zezwolenie, a trudność tego fragmentu oceniono na WW IV+. Poniżej jednak na spływ mogą wybrać się zaprawieni kajakarze, którzy potrzebują mocniejszych wrażeń i więcej technicznego wiosłowania. Choć szlak na całej długości w sumie pozbawiony jest sztucznych przeszkód, to adrenaliny dostarczają silny prąd i wystające kamienie. Efekt potęguje krystaliczna woda, przez którą dokładnie widać kamieniste dno, i prędkość, z jaką kajak porusza się z nurtem. Wyprawa Białką to gwarantowana przygoda i sprawdzian umiejętności z panoramą Tatr w tle.

ilustr. Karyna Piwowarska
ilustr. Karyna Piwowarska

Kajakowe Krupówki – Spływ Krutynią

Jedyne miejsce w Polsce, gdzie tworzą się kajakowe korki. Najpopularniejszym spływem na Mazurach jest Krutynia, rzeka kręta i z wartkim prądem. Warto przyjechać tu w tygodniu, bo w weekendy naprawdę bywa tłoczno. Mimo to szlak jest ciekawy i wiedzie przez piękne tereny. Dodatkowym plusem może być świetnie rozwinięta infrastruktura sprzyjająca turystom ceniącym życie towarzyskie i zawieranie nowych znajomości na szlaku. Po drodze można też kupić miód, domowe piwo, zjeść pierogi i zobaczyć bobra. Liczba atrakcji turystycznych sprawia, że spływ Krutynią to idealna trasa dla rodzin i kajakarzy, którzy zamiast survivalu chcą po prostu spędzić aktywny weekend. 

Śladami JP II – Spływ Brdą

Jan Paweł II był  wielkim miłośnikiem kajakarstwa. Od roku 1953 do wyboru na papieża w 1978 praktycznie co roku spływał rzekami w całej Polsce. Dziś „Szlaki papieskie” obejmują większość tras, po których wiosłował. Najpopularniejszy biegnie Brdą, gdzie Karol Wojtyła odbył swój pierwszy kilkudniowy spływ. Rzeka płynie przez gęsty las Borów Tucholskich, szlak jest prosty i obfituje w miejsca biwakowe. 

ilustr. Karyna Piwowarska
ilustr. Karyna Piwowarska

Czytaj również:

Gry i zabawy plażowe Gry i zabawy plażowe
i
zdjęcie: Wojtek Antonów
Złap oddech

Gry i zabawy plażowe

Wojtek Antonów

Choć poleżeć na plaży jest bardzo miło, to jednak w „Przekroju” skłaniamy się do propagowania aktywniejszych form wypoczynku. I tak zamiast wchłaniania promieniowania UV w pozycji horyzontalnej proponujemy następujące plażowe zajęcia.

Nasz redakcyjny numer jeden – bule. Gra polega na rzucaniu metalowymi kulami w kierunku małej drewnianej kulki zwanej świnką. Wygrywają zespół lub osoba, których bule w serii rzutów znajdą się najbliżej świnki. Choć gra ma śródziemnomorski, francuski rodowód, świetnie sprawdza się latem na plaży w Dębkach. Grać mogą wszyscy – im więcej zespołów, tym weselej.

Czytaj dalej