Zagadka świadomości Zagadka świadomości
i
Hokusai, „Fichier: Kajikazawa in Kai province” („Rybak: Kajikazawa w prowincji Kai”), 1830 r., domena publiczna
Pogoda ducha

Zagadka świadomości

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 15 minut

Według Davida Chalmersa, autora Świadomego umysłu, świat równie dobrze mogłyby zamieszkiwać zombi. Mogłyby pić, jeść, spać i… nie wiedzieć, że istnieją. Tylko tym się od nich różnimy.

David Chalmers, jeden z najważniejszych współczesnych filozofów umysłu, związany z Uniwersytetem Nowojorskim, zwrócił uwagę na wielki paradoks stanu naszej wiedzy i teorii naukowych. W codziennym doświadczeniu nic nie jest nam bliższe niż nasza świadomość, subiektywne poczucie „bycia sobą”. Jednocześnie nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, czym właściwie ta świadomość jest.

Ogólne ramy debaty nad istotą świadomości, zostały zarysowane przynajmniej od czasów Kartezjusza, który wyróżnił dwie substancje w świecie: materię, która jest rozciągła i ulokowana w przestrzeni, oraz duszę, która myśli. Krytycy zauważyli jednak, że stanowisko to przysparza trudności teoretycznych. Przykładowo: jak możliwe są interakcje między tymi dwiema ‒ diametralnie różnymi ‒ substancjami? Czy dusza znajduje się – jak twierdził Kartezjusz – w mózgu, a ściślej mówiąc, w szyszynce?  Ale przecież „znajdować się” to kategoria przestrzenna, czyli taka, która może mieć jedynie zastosowanie do materii, a nie do duszy. Żeby rozwiązać ten problem, niektórzy stwierdzili, że nie ma żadnej materii, jest tylko dusza wyobrażająca sobie materię; inni natomiast – że nie ma duszy, istnieje zaś materia tworząca iluzję duszy. Jednak żadne z zaproponowanych rozwiązań nie zyskało powszechnego uznania.

Współczesna nauka, zwłaszcza rozwój neuronauki i kognitywistyki, spopularyzowała materialistyczny sposób rozumienia świadomości jako pewnego aspektu pracy mózgu. Niemniej uparty fakt, iż posiadamy świadomość, sprawia, że wciąż jest konieczność tworzenia nowych teorii. Chalmers podjął się tego zadania w swoim dziele Świadomy umysł, które uchodzi za jeden z najważniejszych głosów tej debaty w ostatnich dekadach.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Łatwe i trudne problemy

Chalmers dokonał ważnego rozróżnienia na „łatwe” i „trudne” problemy świadomości. Poszczególne funkcje umysłowe można wiązać z konkretnym działaniem mózgu – to są „łatwe problemy świadomości”, które nauka coraz lepiej rozumie i rozwiązuje. Jakie części mózgu odpowiadają za percepcję wzrokową czy słuchową, a jakie za wspomnienia? Od pobudzenia jakich elementów zależy dobry lub zły humor? Chalmers oczywiście nie twierdzi, że faktycznie łatwo te problemy rozwiązywać, ale cała ta wiedza – jakkolwiek byłaby imponująca i trudna do zdobycia – wciąż nie mierzy się z podstawowym pytaniem: dlaczego w ogóle jesteśmy świadomi? Właśnie to pytanie filozof nazywa już „trudnym problemem świadomości”.

Neurologia czy psychologia w ogóle nie zajmują się tymi kwestiami: opisują pewne procesy dziejące się w mózgu czy odpowiadające im zjawiska w psychice, jak również pewne zachowania będące ich rezultatem. Nadal jednak jest to objaśnienie określonego działania świadomości, a nie zgłębienie jej istoty. Naukowe tłumaczenie danych zjawisk mentalnych na podstawie fizyki czy biologii w żadnym stopniu nie wyjaśnia fundamentalnego, znanego nam z życia codziennego, subiektywnego doświadczenia „bycia sobą”.

To, że w moim mózgu czy układzie nerwowym zachodzą określone procesy, wcale nie tłumaczy, dlaczego jestem czegokolwiek świadomy. Do pomyślenia wydaje się sytuacja, w której wiedza kognitywistyczna bądź neurologiczna jest już absolutna. Przykładowo: załóżmy, że wiemy dokładnie, jak stworzyć w umyśle obraz drzewa lub krzesła; wiemy, jak wywołać ból czy radość; wiemy, gdzie leży źródło naszej euforii religijnej albo czystej nienawiści – wtedy wciąż nawet nie dotykamy „trudnych” w rozumieniu Chalmersa problemów świadomości. Nauka stwierdza pewne korelacje i zależności. Jednak z tego, że wiemy, iż A wpływa na B, nie znaczy, że wiemy, czym tak naprawdę jest B.

Filozof zwraca uwagę na zdumiewającą rzecz: na trudne problemy świadomości praktycznie żadna gałąź współczesnej nauki nawet nie stara się znaleźć odpowiedzi. I nie jest to też jedynie kwestia czasu i postępu wiedzy – nie możemy oczekiwać, że wraz z rozwojem nowych metod oraz technologii zostanie nam udzielona odpowiedź na fundamentalne pytanie o pochodzenie świadomości. Przyczyną są obecne sposoby myślenia o umyśle. 

Zombi

Daje się wyobrazić świat, w którym nie ma świadomości. Życie organizmów żywych, ich rozwój, rozmnażanie się, przekazywanie genów – wszystko to mogłoby odbywać się mechanicznie, nieświadomie.

Pisząc o świadomości, Chalmers posługuje się znanym eksperymentem myślowym o zombi, ale innym niż ten wywodzący się z kultury haitańskiej: to figura samego ciała pozbawionego świadomości, bardziej coś w rodzaju robota niż kogoś wskrzeszonego z grobu. Jest do pomyślenia świat zaludniony takimi zombi. Co więcej, mógłby on nawet doskonale imitować nasz świat. Ludzie zachowywaliby się dokładnie w ten sam sposób. Z jedną różnicą – nikt nie byłby niczego świadomy.

Należy tutaj podkreślić, że hipotetyczny zombi, choć pozbawiony świadomości, wcale nie byłby istotą nierozumną. Wszak w życiu codziennym nasze mózgi wykonują wiele pracy nieświadomie; dużo czynności robimy automatycznie. Przedstawione przez Chalmersa zombi tak samo potrafiłyby czytać i pisać, zbierać informacje, używać telefonu czy komputera, budować centra handlowe, autostrady i piramidy, tworzyć cywilizację; byłyby to stworzenia rozumne oraz praktyczne, może nawet zainteresowane estetyką i religią. Tyle że nie posiadałyby świadomości, tej unikalnej wewnętrznej perspektywy.

Jeśli taka istota jest możliwa do pomyślenia, to według Chalmersa świadomość nie jest czymś koniecznie związanym z mózgiem i światem fizycznym. Z punktu widzenia ewolucji wydaje się zupełnie niezrozumiałe, dlaczego zostaliśmy obdarzeni świadomością; równie dobrze moglibyśmy być takimi zombi – a jednak każdy z nas dysponuje pewnym wewnętrznym ekranem, subiektywnym doświadczeniem siebie.

Eksperyment myślowy Chalmersa to jeden z wielu, które można spotkać w literaturze poświęconej filozofii umysłu. Inną opowiastkę (na którą Chalmers też się powołuje), wykazującą wyjątkowość i niesprawdzalność świadomości, sformułował Frank Cameron Jackson, filozof i dziś już emerytowany profesor Australijskiego Uniwersytetu Narodowego. Brzmi ona następująco: wyobraźmy sobie neurolożkę Marię, żyjącą w czarno-białym świecie. Nawet gdyby Maria zdobyła całą wiedzę absolutną o świecie fizycznym, o działaniu mózgu i oka, o percepcji, nadal nie wiedziałaby, co to jest czerwień. Czerwień bowiem to jakościowe, subiektywne doświadczenie, nieprzekładalne i niedające się sprowadzić do pojęć czy opisów fizycznych.

W słynnym tekście Jak to jest być nietoperzem? z 1974 r. Thomas Nagel dowodził, że nigdy właśnie nie zrozumiemy, jak to jest być nietoperzem. Subiektywne doświadczenie tego zwierzęcia pozostaje dla nas niedostępne, niezależnie od tego, jak wielka będzie nasza wiedza zoologiczna. Może być ona nawet absolutna, ale unikalna perspektywa, w której nietoperz przeżywa świat, to nie zoologia – nigdy jej nie poznamy. Rozważania nad umysłem nietoperzy były dla Nagela pretekstem do podjęcia niezrozumiałego na gruncie materialistycznych teorii problemu świadomości ludzi.

Opowieści o Marii neurolożce, byciu nietoperzem czy zombi przypominają jeszcze inny eksperyment myślowy, który pojawia się w napisanej na początku XVIII w. Monadologii Gottfrieda Wilhelma Leibniza. Niemiecki filozof twierdził, że gdyby wyobrazić sobie ludzki umysł jako młyn, do którego możemy wejść i przyjrzeć się mu od środka, nigdzie nie zobaczymy percepcji czy świadomości. 

Mózg i dusza

Interesującą krytykę argumentacji Chalmersa o dających się pomyśleć zombi przedstawił znany filozof i popularyzator wiedzy o umyśle Daniel Dennett, który twierdził, że różnice między nami a owymi wyobrażonymi, nieświadomymi siebie zombi nie mogą przecież zostać zaobserwowane. Wykazywanie tych różnic jest sztucznym zabiegiem: eksperyment ten postuluje istnienie różnic, ale ich nie dowodzi.

Zdaniem Dennetta świadomość to pewnego rodzaju iluzja. Poczucie ja to użyteczna ewolucyjnie wirtualna abstrakcja. Chalmers postrzega propozycję Dennetta jako rozwiązanie trudnego problemu świadomości – choćby przez swego rodzaju zanegowania jej faktycznego istnienia – i chociaż ją docenia, to wydaje mu się ona jednak dość ekscentryczna. Dlaczego iluzją ma być coś, co wydaje nam się najbardziej realne? Chalmers w pomyśle Dennetta dostrzega ignorowanie podstawowego faktu znanego każdemu z doświadczenia.

Chalmersowi bliżej jest do Kartezjusza. Według tego drugiego nawet gdyby istniał demon zwodziciel, który oszukuje wszystkie nasze zmysły, wciąż istnieje przecież jakiś podmiot, który jest oszukiwany. Być może świat jest jedną wielką symulacją; całe nasze otoczenie, zwierzęta, a nawet inni ludzie tak naprawdę nie istnieją – czy można jednak zarazem konsekwentnie wątpić we własną jaźń?

Problem relacji świadomości i mózgu jest szczególnie doniosłym problemem filozoficznym, bo przyjęte stanowisko w tej sprawie może prowadzić do określonego światopoglądu. Dyskusja nad istotą umysłu wiąże się z pytaniem o prawdziwość pewnych form religii. Przykładowo: jeśli jesteśmy tylko mózgiem, a on po śmierci ulega fizycznemu rozpadowi, to nie możemy liczyć na życie pośmiertne (choć istnieje też mniejszość chrześcijan będących metafizycznymi materialistami).

Dennett był jednym z czołowych przedstawicieli „nowego ateizmu”, należy jednak podkreślić, że Chalmers stwierdził, iż sam również pozostaje materialistycznym, naukowym naturalistą. Jako naukowiec zajmujący się matematyką i fizyką nie potrafi odnaleźć zadowalającego wyjaśnienia istnienia świadomości. Rozważania Chalmersa nie są motywowane religijnie, podobnie jak tezy Thomasa Nagela, deklarującego się jako ateista, ale wykazującego braki w materialistycznej teorii umysłu. To, co Chalmers pisze o świadomości, nie prowadzi do rozważań nad, powiedzmy, nieśmiertelną duszą. Jego wysiłki wynikają z chęci stworzenia nowego naukowego ujęcia problemu świadomości, która pozostaje dla niego czymś jak najbardziej naturalnym – tyle że nieredukowalnym do pojęć fizycznych.

Wszystko świadome

Zdaniem australijskiego filozofa, żeby zmierzyć się z trudnym problemem świadomości, potrzebujemy nowych, rewolucyjnych ujęć, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niezgodne ze zdrowym rozsądkiem.

Jeśli świadomości nie można wyjaśnić za pomocą dotychczasowych kategorii, być może należy ją włączyć do klasy kategorii fundamentalnych, takich jak czas, przestrzeń czy materia. To zaś prowadzi nas do kolejnego kroku, który mógłby rozwiązać aporie współczesnej nauki: przyjęcia poglądu określanego w filozofii jako panpsychizm.

Panpsychizm w tradycyjnym rozumieniu to przypisanie cech umysłowych czy psychicznych wszystkim realnym bytom. Chalmers przyznaje, że pogląd, by przypisywać świadome przeżycia krzesłom czy kamieniom, nie jest zgodny z naszą intuicją, budzi opór i jest ekscentryczny. Niemniej z pewnymi poprawkami jest to pewna akceptowalna możliwość, którą należy uczciwie zbadać. Co więcej, panpsychizm ma wiele zalet: choćby rozwiązuje problem pochodzenia świadomości. Jeśli wszystko jest fundamentalnie świadome, nie musimy już zadawać niezwykle trudnego pytania o początki i warunki powstania świadomości. Australijski filozof zwraca bowiem uwagę, że fakt skokowego pojawiania się świadomości na jakimś określonym etapie ewolucji jest czymś zupełnie niezrozumiałym – nie potrafimy zresztą wskazać cechy, która wytwarza świadomość i przeżycie (do tego za chwilę wrócę).

Mimo że panpsychizm w pierwszym odruchu wydaje się osobliwą propozycją, Chalmers w rzeczywistości nie widzi powalających argumentów przeciwko niej. Powołując się na koncepcję włoskiego neurologa Giulia Tononiego, pokazuje, jak można współcześnie rozumieć panpsychizm – to rozumienie mniej metafizyczne, duchowe, a bardziej informatyczne. Według Tononiego świadomość tworzy się wszędzie tam, gdzie jest przechowywana i przetwarzana informacja; świadomość zaś to zintegrowana w danym systemie, matematycznie ujmowana całość. Im większy przepływ informacji (a to właśnie przypadek naszych umysłów), tym wyższa świadomość.

Zasady te stosują się tak samo do jaszczurek, bakterii, atomów czy komputerów.

W tej propozycji kluczem jest pojęcie informacji, rozumianej jako opis pewnego stanu, którego podstawową jednostką może być bit. Pojęcie to zdaje się umożliwiać przerzucenie pomostu między tym, co fizyczne, a świadomością.

David Chalmers zwraca uwagę, że niektóre teorie fizyczne dążą już do sprowadzania świata fizycznego do informacji: świat można postrzegać jako strumień informacji. Matematycznie rozumiany przepływ informacji nigdy nie może zaś wynosić zero – i w tym sensie wszystko można postrzegać jako świadome.

Świadomym umyśle Chalmers dotyka także problematyki mechaniki kwantowej. Dotychczasowych prób wyjaśnienia świadomości za pomocą nowej fizyki filozof nie uznaje za przekonujące, niemniej – jak pisze – niektóre interpretacje mechaniki kwantowej podejmują temat relacji między podmiotem obserwującym a światem fizycznym, co może prowadzić do pewnej frapującej, kontrowersyjnej możliwości, a mianowicie świadomości przyczynowo wpływającej na stan fizyczny. Perspektywa ta zaś jest do pogodzenia z argumentacją na rzecz panpsychizmu i pierwotnej, fundamentalnej roli świadomości w świecie.

Życie termostatu

Jeden z rozdziałów Świadomego umysłu jest poświęcony świadomości… termostatów. Jeśli przypisujemy świadome przeżycia rybom czy myszom (choć zauważmy, że niektórzy wciąż tego nie potrafią), Chalmers nie widzi powodu, by odrzucać możliwość, że również taki byt jak termostat posiada pewien rodzaj przeżyć, jakąś pierwotną formę świadomości – jest on bowiem systemem przetwarzania informacji, a to może generować świadomość. Filozof przyznaje, że teoria ta wydaje się przedziwna, ale w rzeczywistości jej alternatywy – że świadomość rodzi się w jakimś punkcie, że dotyczy tylko niektórych bytów itd. – wydają się równie dziwne i niezrozumiałe.

Na tego rodzaju spekulacje zwykle reagujemy protestem: termostat nie może posiadać przeżyć, ponieważ nie dysponuje cechą, która jest odpowiedzialna za przeżycia. Chalmers stwierdza jednak, że bardzo trudno wskazać, która konkretnie cecha decyduje o przeżyciach. Nie chodzi tutaj o to, że termostat myśli albo że posiada inteligencję, emocje, pamięć i życie umysłowe. To bowiem, co opisuje psychologia, w tym kontekście nie interesuje Chalmersa. Rozważając o świadomości termostatu, pisze on o „błysku” prostych przeżyć bez pojęć – termostat to bowiem byt przekazujący pewne proste informacje.

Inny argument kwestionujący możliwe przeżycia termostatu polegałby na wskazaniu na brak „miejsca”, które jest warunkiem świadomych przeżyć. Zdaniem Chalmersa tego rodzaju kontrargument może wynikać jedynie z teorii redukujących świadomość do stanów fizycznych, które on właśnie odrzuca. W jego ujęciu świadomość – w przeciwieństwie do materii – nie zajmuje żadnego miejsca w przestrzeni. Filozof konkluduje, że między mózgami a termostatami nie ma zasadniczych różnic – rzecz jasna, oprócz poziomu skomplikowania przetwarzanej informacji. To, że nasze mózgi wydają się nieskończenie bardziej skomplikowane, wciąż nie wyjaśnia w żadnym stopniu istnienia naszej świadomości.

To, że pewne systemy są żywe – ludzie, myszy, ryby – wiąże się z tym, że są aktywne i stale przetwarzają informacje. Chalmers zgadza się, że dla znanych nam form świadomości może być konieczny pewien rodzaj aktywności. Termostat nie zmienia się przez cały czas, dlatego najbezpieczniej byłoby przypisać mu coś w rodzaju protoprzeżyć, protoświadomości.

Ktoś mógłby jeszcze się upierać, że termostat nie jest żywy i na tym polega zasadnicza różnica. I tutaj docieramy do problemu sztucznej inteligencji. Przypisywanie świadomości wyłącznie organizmom żywym Chalmers nazywa biologicznym szowinizmem. W rozważaniach o mózgu krzemowym Australijczyk stwierdza, że przecież on nie jest żywy, a może być uznany za świadomy. Krzem jest równie dobrym podłożem dla świadomości jak węgiel.

Zdaniem filozofa ciała czy zmysły nie są konieczne do powstania świadomości. Jeśli wytwarza się ona dzięki mocy obliczeniowej, sztuczna inteligencja może okazać się świadoma. A jeżeli ‒ jak wspomniano wcześniej ‒ świadomość miałaby być czymś fundamentalnym i wszechobecnym we wszechświecie, nie ma silnych obiekcji wobec stwierdzenia jej istnienia w komputerach czy termostatach.

Chalmers zauważa, że jeśli myślenie o świadomości rozwinie się w kierunku naszkicowanych przez niego pomysłów, może to mieć poważne konsekwencje etyczne i społeczne. Skoro wszystko jest świadome, radykalnie może zmienić się nasz stosunek do świata natury czy szerzej – materii. Jeśli sztuczna inteligencja jest świadoma, rodzi się etyczny problem nad jej tworzeniem czy zniszczeniem. Podobnie jak zwierzęta, zostanie wciągnięta w nasz krąg moralny.

Filozof przypomina jednocześnie, że choć panpsychizm może wydawać się nam, ludziom współczesnego świata zachodniego, osobliwy i nieco śmieszny, nie jest to reakcja uniwersalna. Dostrzeganie świadomości i duszy w bytach pozaludzkich nie jest może silnie obecne w głównych nurtach zachodnich tradycji religijnych czy filozoficznych, ale w światopoglądach innych kultur bywał przecież wielokrotnie spotykany.

Czytaj również:

Akrobatyczna sztuczka mózgu, dzięki której istnieje świadomość Akrobatyczna sztuczka mózgu, dzięki której istnieje świadomość
i
zdjęcie: Javier Allegue Barros/Unsplash
Promienne zdrowie

Akrobatyczna sztuczka mózgu, dzięki której istnieje świadomość

Robby Berman

Świadomość nadal pozostaje wielką zagadką – zastanawiamy się choćby, czym tak naprawdę jest i gdzie się kryje – ale nowe badanie, którego wyniki opublikowano w „Science Advances”, pokazuje, że mózg w zaskakujący sposób przechodzi od stanów świadomych do nieświadomych i vice versa. Istotną rolę odgrywa tu nierównowaga dwóch sieci neuronowych. Można wręcz powiedzieć, że nierównowaga ta jest niezbędna, by świadomość doszła do głosu.

Wyobraź sobie, że idziesz z przyjacielem na kolację. Ty masz ochotę na chińszczyznę, twój przyjaciel woli pizzę. Jeśli wasze preferencje są dokładnie równoważne, z posiłku nici. Tak działa nieświadomość. Natomiast jeżeli któreś z was się ugnie – pojawi się świadomość.

Czytaj dalej