„Tędy. Prosto. To niedaleko” – rzucił kierowca. Podziękowałam za podwózkę. Autobus nie dojeżdżał do Nowych Gniewniewic, lecz przed Starymi Grochalami skręcał do Cybulic Małych.
Należało więc sobie radzić. Liczyć na to, że kierowcy zauważą gest ręki, poczują zew przygody, wcisną hamulec, z pobocza poderwie się kurz, dłoń zaprosi do środka. Na tylnym siedzeniu nie będzie zbyt wiele miejsca, ale to nie szkodzi. Można przesunąć torby z zakupami, zabawki dziecka i ubrania na zmianę, podkulić nogi, przytulić się do drzwi. Oczy chłoną Mazowsze: Nowe Grochale, Nową Małą Wieś, Małą Wieś przy Drodze.
I jest – ktoś się zatrzymał. Z nosem przy szybie opowiadałam: wyruszam dziś śladami pierwszej zorganizowanej wycieczki na polskim niżu. Patrzyłam w lusterko na minę kierowcy – czy jest pod wystarczająco dużym wrażeniem. On jednak milczał. „Wie pan – ciągnęłam niezrażona – ta wycieczka odbyła się 117 lat temu! Prawie 400 osób ruszyło do Puszczy Kampinoskiej. Wyobraża pan sobie taką wycieczkę dziś?” „Nie” – odpowiedział krótko. W Nowych Gniewniewicach samochód gwałtownie wyhamował przed wąską asfaltówką odbijającą z głównej drogi w prawo. Tędy. Prosto. To niedaleko. „Powodzenia” – w lusterku dostrzegłam nieoczekiwaną zmianę mimiki kierowcy. Chciałam wierzyć, że to był uśmiech.
Jeszcze kilkaset metrów. Na końcu drogi wał przeciwpowodziowy. Ze wzniesienia widać ją jak na dłoni. Królowa Wisła. Stoję przed nią onieśmielona. O tej porze roku – a był początek maja – Wisła płynęła szeroko. Minie jeszcze kilka tygodni, a spod wody wyłonią się wyspy, łachy i mielizny. Wiślane plaże zaroją się od ludzi. Pozimowe ciała, blade i niedogrzane, będą chłonąć ciepło z piasku. Wieczorami zapłoną ogniska,