Spośród 223 pełnometrażowych filmów tegorocznych Nowych Horyzontów we Wrocławiu wybrałem złotą dziesiątkę doskonale uzupełniającą się z lekturą „Przekroju”. Filmy z poniższej listy powinny dobrze komponować się z letnim numerem, który możecie zabrać ze sobą na festiwal oraz ze stroną przekroj.pl – do podczytywania między seansami. Parafrazując zdanie z okładki kwartalnika: Masz takie piękne oczy! Obejrzyj nimi te filmy.
19. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty potrwa od 25 lipca do 4 sierpnia. Dzisiaj w południe do sprzedaży trafiają bilety na ponad 600 nowohoryzontowych seansów. Macie spore szanse, by zdobyć miejsca na filmy z playlisty „Przekroju”, celowo pominąłem bowiem największe hity – premiery od Tarantino i Almodóvara będą w polskich kinach jeszcze w sierpniu, dzieła innych mistrzów kina też mają zagwarantowaną dystrybucję. Wybrałem filmy, które trudno będzie zobaczyć poza festiwalem. Wyjątek jest jeden, ale uzasadniony.
1. Złota rękawiczka, reż. Fatih Akin – pasuje do tekstów z letniego „Przekroju” o piekle, apokalipsie i nagości. Np. do tego.
Dlaczego nie jest łatwo o bezkompromisowe kino? Odpowiedź przynosi reakcja widowni na najbardziej kontrowersyjną premierę roku. Jeśli uważaliście, że przesadził Lars von Trier w Domu, który zbudował Jack, to dla Fatiha Akina zabraknie wam skali. Poprzedni film, W ułamku sekundy, przyniósł niemieckiemu reżyserowi Złoty Glob i międzynarodowe uznanie. Złota rękawiczka była najbardziej obleganą premierą tegorocznego Berlinale. Szybko została też najbardziej znienawidzoną. Widzowie opuszczali sale z niewybrednymi komentarzami, nerwy puściły części krytyków, którzy nie szczędzili filmowi obraźliwych epitetów i postulowali kary dla reżysera. U jednego z oburzonych przeczytałem nawet, że Złota rękawiczka… śmierdzi. Faktycznie, nie brakuje tam odrażających scen, momentów odrzucających, chwil, w których odruchowo odwracamy wzrok od ekranu. Mistrzostwo Akina polega na tym, że każde z tych ujęć jest uzasadnione, a film dwutorowo buduje spore napięcie. Opowiada prawdziwą historię seryjnego mordercy z lat 70. XX w., Fritza Honki. Herr Honka mordował kobiety, między innymi prostytutki, w portowej dzielnicy Hamburga. Mógł swobodnie grasować przez lata, bo jego ofiar nikt nie szukał. Społeczne tło jest u Akina nieprzypadkowe – zbiorowe traumy oraz grzechy, od powojennego tabu po seksistowskie szarże, to istotne i aktualne elementy scenariusza. Tytułowa „Złota rękawiczka” to nazwa lokalu, w którym Honka przesiadywał i poznawał kobiety. „Der goldene Handschuh” była prawdziwą mordownią. W filmie Akina schodzimy za głównym bohaterem do rynsztoka. Nie ma tu upiększeń, jedyna stylizacja polega na zaprezentowaniu całej makabry – Honka swoje ofiary ćwiartował, a ciała ukrywał w mieszkaniu na poddaszu. Jego stryszek był prawdziwym piekłem, ale zamieszkujący go diabeł nie ma w sobie nic fascynującego. Trudno sobie wyobrazić wyznawców Fiete Honki – to nie Hannibal Lecter. Jonas Dassler jest nie do poznania pod charakteryzacją. Młody niemiecki aktor tworzy kreację przerażającą, a nie magnetyczną. Złota rękawiczka odsłania nagą prawdę o seryjnym mordercy i jednocześnie obnaża hipokryzję współczesnych kinomanów. Za sprawą powszechnego oburzenia nowego filmu Akina nie zobaczycie nigdzie indziej, tylko na Nowych Horyzontach.
2. Animus Animalis (historie ludzi, zwierząt i rzeczy), reż. Aistė Žegulytė – materiał do przemyślenia w towarzystwie zwierząt poszczególnych numerów „Przekroju”. Może być nie mniej fascynujący niż ośmiornica, która tego lata nas zachwyca.
Skoro już zaczęliśmy od mordowania, idźmy dalej tą drogą. Animus Animalis to litewski dokument o wypychaniu zwierząt. Jedno z największych tegorocznych odkryć dyrektora programowego Nowych Horyzontów.
„Byłem w jury festiwalu w Wilnie i musiałem obejrzeć film, na który inaczej być może bym się nie zdecydował. Okazało się, że to przewrotny i przenikliwy dokument. Oglądamy nie tylko zjawisko wypychania zwierząt czy taksydermicznych konkursów piękności, ale i metaforę świata, w którym człowiek, żeby coś docenić, musi to zabić, zniszczyć” – opowiada Marcin Pieńkowski.
Kiedy oglądam kadry z debiutu litewskiej reżyserki, przypominam sobie wizytę w wiedeńskim muzeum na wystawie Wesa Andersona i Juman Malouf. U nich wypchane zwierzęta spoczywały w gablotach. W Animus Animalis patrzą żywo, prosto w obiektyw kamery, chociaż są martwymi trofeami. Ewie Szabłowskiej, kuratorce sekcji Front Wizualny, w której Animus Animalis zostanie wyświetlony, film pasuje ideowo do Pokotu Agnieszki Holland czy Safari Ulricha Seidla. Jej zdaniem w zastygłych jeleniach, przyczajonych aligatorach i bażantach świdrujących widzów szklanymi oczami, przegląda się ludzka pycha. „Uprzedmiotowienie zwierząt (żywych i martwych) jest tak bezwzględne, jak panowanie człowieka nad naturą” – pisze Szabłowska.
Sama Aistė Žegulytė powiedziała Marcie Baładze w rozmowie dla Cineuropa: „wszyscy mamy pochowane gdzieś w podświadomości, niewytłumaczalne archaiczne, prymitywne, skrywane pragnienie, by spojrzeć bestii prosto w oczy. I by w ten sposób pokonać ją i wziąć w posiadanie”.
Jurorzy wspomnianego festiwalu w Wilnie nagrodzili Animus Animalis z uzasadnieniem: „To prawdziwe i nieoczekiwane odkrycie, które sprawiło, że poczuliśmy, jakie jest życie w środku śmierci i jaka jest śmierć pośrodku życia”.
Autorka dokumentu przyjedzie do Wrocławia, gdzie spotka się z festiwalową publicznością.
3. The Souvenir, reż. Joanna Hogg – doskonale komponuje się z wywiadem „Emocjonalne iluzje”, w którym Eva Illouz objaśnia Tomaszowi Stawiszyńskiemu, jak kultura i życie społeczne organizują nasze życie uczuciowe. I jaką rolę odgrywa w tym kapitalizm.
W czasie, gdy The Souvenir zostanie wyświetlony nowohoryzontowej publiczności, Joanna Hogg będzie już w zdjęciach do kontynuacji. Wielka szkoda, że hit tegorocznych festiwali – m.in. Sundance i Berlinale – najprawdopodobniej nie trafi do repertuaru polskich kin. Porzućcie więc wszystkie ważne sprawy i zmierzajcie do Wrocławia, by zająć choć odrobinę lata tym, co najistotniejsze – miłością i sztuką. Przynajmniej pragnieniem poświęcenia ciała oraz emocji jednemu, a czasu i talentu drugiemu. Nawet w scenografii angielskich wyższych sfer będzie to pragnienie trudne, czasem wręcz niemożliwe do spełnienia.
The Souvenir chwycił mnie za serce podwójnie: jako człowieka i jako kinomana. Po pierwsze dlatego, że o toksycznej miłości opowiada czule, subtelnie, a także impresyjnie. Po drugie dlatego, że niczego nie dopowiada, nie osadza akcji w czasie, pozwala wszystkiego się domyślić. Ma w sobie coś z cudownych filmów nieodżałowanych mistrzów – Jamesa Ivory’ego i Dereka Jarmana. Na samym początku lądujemy w Sunderlandzie, rodzinnym mieście reżyserki, które ma być tłem dyplomowego filmu głównej bohaterki, Julie. Studentka szybko poświęci się innej fascynacji – starszemu mężczyźnie, chylącemu się ku upadkowi jeszcze szybciej od podupadającego miasta z północnej Anglii lat 80. XX w., za to zdecydowanie lepiej trzymającemu pozory.
Alter ego Hogg gra Honor Swinton Byrne. Na planie, zamiast scenariusza, dostała do czytania pamiętniki autorki filmu. Rolę dostała nie po castingu, a po przypadkowym spotkaniu w rodzinnym domu. Honor jest córką słynnej aktorki Tildy Swinton. Tilda przyjaźni się z Hogg i zgodziła się zagrać matkę także w The Souvenir. Skąd tytuł? Tak jak imię głównej bohaterki – z obrazu Jeana-Honoré Fragonarda. Powtórzę z relacji z Berlinale:
„Na malowidle widzimy Julie z powieści Jeana-Jacques’a Rousseau o kochankach z małego miasteczka u podnóża Alp. Dziewczyna rzeźbi inicjały ukochanego w pniu drzewa. Na ziemi leży właśnie przeczytany list miłosny. Z piedestału przygląda się swojej pani spaniel – wierny pies. To jego perspektywę przyjmujemy w czasie seansu The Souvenir. Patrzymy, jak zakochuje się niewinna, nieśmiała, pełna ambicji i naiwności dziewczyna”.
4. Siła ognia, reż. Oliver Laxe – ważne uzupełnienie i do Ogniografiki Łukasza Kaniewskiego (strona 10. papierowego „Przekroju”) z „Igraszkami z tlenem” i do „Dymów nad Tasmanią” Emilii Dłużewskiej.
Jeden z faworytów konkursu głównego, sekcji wyznaczającej co roku tytułowe Nowe Horyzonty festiwalu. Według Romana Gutka najlepsza, obok wrocławskiego filmu otwarcia, Portretu kobiety w ogniu, premiera tegorocznego Cannes. Oliver Laxe wyjechał z Lazurowego Wybrzeża z Nagrodą Jury sekcji Un Certain Regard. To klasyczny przykład ulubionego przez szefa NH nurtu slow cinema. Wrocławska publiczność zna Laxe’a z filmu Mimosas pokazywanego na festiwalu przed trzema laty. Główny bohater wraca do pustoszejącej galicyjskiej wsi po odsiedzeniu wyroku za podpalenie. Według selekcjonerki Nowych Horyzontów, Małgorzaty Sadowskiej Siła ognia to filmowy poemat o oczyszczeniu poprzez zniszczenie. „Obserwuje ludzi w ich naturalnych warunkach. Laxe z pokorą przyjmuje dyktowane przez naturę zasady. Jeśli sztuka w ogóle może być eko, to ten film właśnie taki jest – organiczny” – uważa Sadowska.
Tak opisana stylistyka imponuje już w pięciominutowej sekwencji otwierającej film, w której buldożer pustoszy las majestatycznych drzew eukaliptusowych. Laxe od samego początku daje nam do zrozumienia, że tytuł jego dzieła nie ogranicza swojego pola znaczeniowego jedynie do wzniecania pożarów. Jest odwrotnie niż u Osieckiej – najpierw widzimy drzewo rozdarte na pół, a dopiero w następnym ujęciu krzesło, ławkę, stół. I urzędniczą pieczątkę, która wprawia fabułę w ruch.
Reżyser Siły ognia przyjedzie do Wrocławia, by spotkać się z festiwalową publicznością.
5. Olanda, reż. Bernd Schoch – czy mogę wreszcie coś o sobie? Ten film przypomina mi o reportażu, którym debiutowałem w „Przekroju”.
Pisałem o śluzowcach, inspirowany dokumentem Pełzający ogród, pokazanym na Nowych Horyzontach w 2015 r. Startował on w przedostatniej edycji Międzynarodowego Konkursu Filmów o Sztuce. Produkcje, które mogłyby znaleźć się w tamtej sekcji, są teraz prezentowane we Froncie Wizualnym. Wśród nich znalazł się w tym roku dokument niemieckiego artysty wizualnego Bernda Schocha – Olanda. Jedna z najciekawszych propozycji z sekcji Forum tegorocznego Berlinale opowiada o zbieraczach grzybów, którzy na przełomie lata i jesieni zjeżdżają się w rumuńskie południowe Karpaty. Schoch porównuje relacje między ludźmi oraz społecznościami do struktur, które znają mykolodzy. Ujęcia rozrastającej się grzybni towarzyszą tu wędrówkom po lesie, a także spojrzeniom w rozgwieżdżone niebo. Z jednej strony detale oraz struktura pokazywana z bliska, z drugiej szeroka perspektywa wzajemnych zależności. Dla jednych film będzie źródłem wiedzy oraz poznania, dla innych tripem i przeżyciem.
Seans obowiązkowy dla wyznawców Gilles Deleuze’a. Słowo klucz: rizomatyczny.
6. Urok, reż. Brendan Walter – idzie w parze z tekstem Adama Węgłowskiego „666 twarzy bestii”.
Otwierasz letni „Przekrój” na stronie, która powinna być pięćdziesiątą piątą, a tam inne cyfry w prawym dolnym rogu: 666-611. Trafiłeś na tekst o odwiecznym zabobonnym lęku przed liczbą 666. Teraz możesz z wiedzą o heksakosjoiheksekontaheksafobii iść na film, w którym, jak czytamy w festiwalowym programie, pewną rolę odegra przymus lizania rzeczy: „kranów, kamieni, lodowców, eksponatów w Islandzkim Muzeum Fallologicznym”.
Główny bohater, amerykański rysownik, po nagłej śmierci narzeczonej szuka ukojenia na islandzkiej prowincji. Zamiast tego, zaczyna tracić rozeznanie między fantazją a rzeczywistością. Nie jest to dobry mix z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, na które cierpi. Punkt wyjścia przypomina pod kilkoma względami obecny właśnie na ekranach Midsommar Ariego Astera, ale w trakcie seansu zobaczycie na ekranie zdecydowanie mniej zieleni i ludowego tańca, a znacznie więcej szarości oraz ciepłych kurtek.
Muzykę do filmu skomponował wokalista i gitarzysta Fall Out Boy – Patrick Stump.
7. Krzew jałowca, reż. Nietzchka Keene –idealny do ogrodów letniego „Przekroju” – opowiadania „Miłorząb” i spacerów wzdłuż grządek z Moniką Kucią w tekstach „Pomidor nie ma depresji” oraz „Zasada stu mil”.
Aktorski debiut 21-letniej Björk. Właściwie wystarczyłoby napisać tylko tyle, by zapełnić sale podczas każdego z festiwalowych pokazów. To zaś dopiero wierzchołek góry lodowej. Film miał premierę w 1990 r., gdy odtwórczyni głównej roli była już wokalistką The Sugarcubes. Niedawno został zrekonstruowany cyfrowo – jako feministyczne odczytanie baśni braci Grimm trafia na dobry czas. Swoją epokę wyprzedził, przenikliwie łącząc dyskryminacje kobiet i przemoc polowań na czarownice z latami głodu, wyzysku i krytyką kapitalizmu. Osobną rozprawę można poświęcić autorce filmu – zmarłej piętnaście lat temu Nietzchce Keene. Wizjonerka w swoich kolejnych dziełach obrazowała dzięki animacji duchowy stan zakonnicy, inspirowała się prawdziwą historią seryjnej morderczyni i wykorzystywała średniowieczną ikonografię w opowieści o kobiecie, szukającej sprawiedliwości po porzuceniu przez partnera.
8. Maiden, reż. Alex Holmes – po „Bitwie o Gotland” lub przed nią.
Jeśli, tak jak ja, uważacie, że lato 2019 r. będzie miało sylwetkę Megan Rapinoe, to nie możecie przegapić dokumentu o pierwszej w historii kobiecej załodze podczas prestiżowych regat dookoła świata – Whitbread Round the World Race.
Dowodzona przez Rapinoe drużyna amerykańskich piłkarek, w drodze po złoto, na cieszącym się bezprecedensową popularnością mundialu kobiet, zmieniała krajobraz wokół futbolu. Trzydzieści lat temu Tracy Edwards zebrała na jednym pokładzie grupę, która przecierała szlaki na morzach, oceanach i pokazywała, że jachty są nie tylko dla mężczyzn. To, że kobieta może chwycić za ster, jeszcze niektórzy byli wówczas w stanie pojąć, ale jacht z załogą skompletowaną bez żadnego mężczyzny? Posłuchajcie reakcji w archiwalnych nagraniach i wspomnieniach z wywiadów. Maiden daje wprawdzie świadectwo, jak daleko odpłynęliśmy od czasów jawnej dyskryminacji i społecznie oraz kulturowo akceptowanej nierówności. Ale daje też do zrozumienia, jak niewiele się tak naprawdę zmieniło. Publiczność Festiwalu w Dublinie przyznała Maiden swoją nagrodę. Publiczność Nowych Horyzontów może obejrzeć dokument kilkanaście dni przed jego ogólnopolską premierą. W atmosferze, która zwykła panować na festiwalu, to może być niezapomniane przeżycie.
9. Plażowy haj, reż. Harmony Korine – w sam raz do „Hawajskiego odrodzenia”, „Hawajskiej baśni”, „Hawajskiego olbrzyma z pieśnią na ustach”, a nawet do „Hawajskiego saneczkarstwa”.
Już prawie koniec listy – pora na chwilę wytchnienia. Nie zapominajmy, że Nowe Horyzonty to letni festiwal. W upalne dni, przy salach wypełnionych po brzegi, klimatyzacja nie zawsze jest w stanie przynieść ulgę. I wtedy wchodzi on – w hawajskiej koszuli. Ale spokojnie, Matthew McConaughey zrzuci też odzienie. Jego Moondog potrafiłby się dogadać z Kolesiem, czyli granym przez Jeffa Bridgesa Lebowskim. Plażowy haj może być najbardziej udaną, prawdziwie wyzwoloną imprezą tegorocznych Nowych Horyzontów. Na tę plażę wpadną Snoop Dog, Zac Efron i Jonah Hill.
10. Najlepsze lata, reż. Jonah Hill – w uzupełnieniu tekstu „Nastolatki ratują Ziemię” film o nastolatkach, które ratują siebie.
Jonah Hill, aktor z poprzedniego filmu na liście i wielu wcześniejszych ekranowych wcieleń, które również mogły doczekać się słowa „haj”, jeśli nie w tytule, to przynajmniej w recenzji. Jonah Hill zadebiutował jako reżyser. Z filmu, w oryginale zatytułowanego Mid 90’s wyszedł list miłosny do lat 90., brawurowa historia o skejtach i wspaniały film o dojrzewaniu. Nagrodzony na Docs Against Gravity, nominowany do Oscara dokument Jutro albo pojutrze doczekał się fabularnego rewersu.