Wiatr o szybę się tłucze… Zmierzchu warstwa gruba
Nad krwawym horyzontem żałobnie nawisa.
Okrywszy się szlafrokiem, odpalam Youtube’a
I puszczam stary koncert z Las Vegas Elvisa.
Czterdzieści lat nie żyje, a wciąż pot ociera
I dźwięki ,,In the ghetto” leniwie wydłuża.
Za oknem opłotkami noc w miasto się wdziera
I szepce lud na placach, że nadchodzi burza.
Ja tę burzę przeczekam – razem z umarłymi…
Niech Elvis wciąż na nowo mikrofonem kręci
Jak Kopciuszek, co wsiadłszy do karocy z dyni,
Następny zakręt drogi odnalazł w pamięci
I z oczu nagle znane strząsając obrazy,
Pojął, że bal w pałacu ciągle się powtarza,
Że tańczył z księciem walca sto tysięcy razy
Lecz nigdy już nie pójdą razem do ołtarza.