
Tym razem z pytaniem „Jak żyć?” postanowiłam zwrócić się do ludzi, którym udaje się istnieć w dużej mierze poza systemem. Praca zarobkowa nie drenuje im duszy, normy społeczne i konwenanse ważą sobie lekce, a czas upływa im przeważnie
Tym razem z pytaniem „Jak żyć?” postanowiłam zwrócić się do ludzi, którym udaje się istnieć w dużej mierze poza systemem. Praca zarobkowa nie drenuje im duszy, normy społeczne i konwenanse ważą sobie lekce, a czas upływa im przeważnie
Cztery humory ludzkiego ciała – krew, flegma, żółć i czarna żółć – dominowały w medycynie i kuchni od starożytności. Renesans przyniósł herbarze, czyli zielniki, które – choć były zdobyczami nowej epoki – opowiadały znaną już historię o równowadze płynów rządzących światem.
Średniowiecze doskonale czuło się w ogrodzie. Środek klasztornego wirydarza był naturalną przestrzenią do zakładania grządek i obsadzania ich ziołami. Klasztorne dependencje, czasem ciągnące się hektarami, były miejscem eksperymentów botanicznych i upraw na dużą skalę. Rośliny, w tym zioła, klasyfikowano w tamtych czasach według ich właściwości leczniczych. Średniowieczna dietetyka z przyklasztornego zielnika czerpała garściami, często – jak w przypadku Hildegardy z Bingen – łączyła żywność z ziołami w kompozycje, które dziś nazwalibyśmy daniami.