Jesień poety Jesień poety
Rozmaitości

Jesień poety

Marcin Wroński
Czyta się 2 minuty

Ten interesant przyszedł do wydziału śledczego chyba tylko po to, żeby komisarza Maciejewskiego zdenerwować. Jednakże miał trzy podbródki i brylantową szpilkę w krawacie, więc należało potraktować go uprzejmie, niestety*.

– Z zawodu jestem bogatym przemysłowcem – przedstawił się – a ponieważ od niedawna mam młodą, romantyczną żonę, w imię zgodnego pożycia musiałem zostać mecenasem poetów.

– Bardzo mi przykro – powiedział grzecznie Maciejewski.

– A jak mnie jest przykro! – Potentat zapalił cygaro tak wielkie i grube, że robotnik paliłby je przez miesiąc. – Ja im kładę forsę na stół, a oni chcą mnie wykołować. Nie, niech pan nie myśli, że któryś odważył się uwieść moją małżonkę! Dyskretnie pilnuje jej były oficer policji, wyższy nawet od pana. Chodzi o to, że ogłosiłem konkurs poetycki na jesienny wiersz o Lublinie. Dziesięć tysięcy złotych, ale pod warunkiem że taki poeta przyjedzie tu osobiście jak malarz na plener i napisze coś jesiennego z natury.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

– Dlaczego o naszym mieście? – zapytał komisarz. Znacznie bardziej zaciekawiła go suma nagrody, lecz poruszać tej sprawy nie wypadało.

– Bo ohydnie tu u was – oznajmił bezpretensjonalnie milioner. – Tylko wybitnie utalentowany poeta da radę coś wysmażyć. Dwóch przyjechało, rzeczywiście. Wiem, bo mam opłaconych ludzi na kolei. Natomiast wierszy dostałem trzy, a pan tu zna wszystkie bruki i najlepiej oceni, który jest fałszywy.

– Może lepszy byłby jakiś krytyk literacki? – Maciejewski spróbował się wyłgać.

– Krytykom literackim w dzisiejszych czasach nie można już ufać. Za sto złotych napiszą, co pan sobie życzy. – Bogaty przemysłowiec zaśmiał się, miażdżąc drogie cygaro w popielniczce. – Niech pan czyta i zaraz daje ekspertyzę!

towarzysz wrzesień na bruk charknął, machorkowego wypluł z pyska
i poszedł w miasto z wiatrem w cug – i bez zakąski poszła czysta
obaj nad ranem wyszli z knajpy i zapalili po egipskim
a dym się poniósł ponad rzeką – i zapachniało chłodem bliskim

za magistratem w owocowym ścisku
jesień rozparła się na targowisku
na jabłkach opuści, wiśni nie doważy
a późne słoneczko jeszcze latem praży

osienną obleśnią smętarz się osmętnił
rozmiękle otrupił ociekłą powrześnią
otynkówkę wzbulił – gładziaka rozpępnił
i wilgoctwem śmiercił śmierci śmierć pośmiertną

– Wszystkie wiersze są od rzeczy – ocenił rozumnie Maciejewski, lecz mecenas tylko machnął ręką.

– Bo to poezja, to jakie mają być?! No więc?

– Ten – wskazał w poetyckim natchnieniu komisarz. – To było prostsze, niż pan myśli, jesienią bowiem……………….†

* Por. podinsp. P.P. Jan Schuch, Jakim powinien być policjant, Warszawa 1929.

† Uzupełnij mową wiązaną.

 

…nie ma wiśni.

 

 

 

 

 

Czytaj również:

Jesienne To i owo Jesienne To i owo
Rozmaitości

Jesienne To i owo

Ewa Pawlik, Łukasz Kaniewski

Jedna z wielu teorii odwołujących się do życia definiuje je jako kontinuum samopodtrzymującej się informacji.

*

Czytaj dalej