Karnawał K Karnawał K
i
ilustr. Joanna Grochocka
Rozmaitości

Karnawał K

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Kończąc kawę, kreśliłem kartkę kształtami "K". Krajobraz kontentował. Kukułka komunikowała koniunkturę klepsydry – korzystnie.

Kalamburowy kumpel, który kroczył koło kawiarni, krzyczał:
– Kultywuj "K"!
– Kolonizuj "K" każdą kartkową krainę!
– Kontempluj krzywe, kolego!
– Kategorycznie ku "K"!

Kierownik kafejki (korpulentny konfident, kędzierzawej koafiury) kuriozalnie kontrargumentował:

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

– Kiedyś kolektywnie kopnęło kalendarz kilku koleżków, którzy karykaturalnie koncentrowali…
– Koniec krakania! – kwitował kalamburowy kumpel, kopiąc kaloszem kierownika.
Kierując kciuk ku kłótni, któryś karczemny, knajacki kołtun, konkretyzował konkluzję klechdy:
– Kwintesencja karnawału "K"? Komplementacja komediowego kotła.

(Kurtyna.)

Czytaj również:

Rozkosz i kara Rozkosz i kara
i
Paul Cézanne, „Boy With a Straw Hat”, 1896 via WikimediaCommons
Opowieści

Rozkosz i kara

Silvina Ocampo

Tworzeniu sztuki często towarzyszy pasja, której owoce bywają pozaestetyczne i zupełnie nieoczekiwane…

W każdy poniedziałek punktualnie o czwartej trzydzieści po południu zaprowadzałam swojego syna Santiaga do atelier Arminda Talasa, który miał namalować jego portret: takie były polecenia mojego męża. Wzorem naszych przodków zlecał różnym wybitnym malarzom portretowanie kolejnych potomków rodu, ponieważ w jadalni naszego domu wisiały już wizerunki jego pradziadków autorstwa Prilidiana Pueyrredóna; moi antenaci, pędzla Fabrego, znajdowali się w sypialni; mój ojciec zaś, w indiańskim przebraniu, dzieło Bermúdeza, trafił do przedpokoju; z kolei siostra mojej babci w stroju amazonki, namalowana przez V. Dupita, wylądowała w ciemnym zakątku na schodach.

Czytaj dalej