To miała być przyjemna przejażdżka, uwielbiał jazdę na motorze. Ale gdy już pędził aleją przez miasto, nagle ta kobieta na drodze, huk, ciemność, a potem podbiegający przechodnie, ból, karetka, szpital. Gdy rozpaliła go gorączka, pojawiły się majaki. Poczuł odrażającą woń bagniska, dysząc, przyczajony w gęstwinie, z lękiem nasłuchiwał w ciemnościach. Był Motekiem ściganym przez Azteków, nic niezwykłego, trwała przecież kwietna wojna. Spojrzał na swoje ramię, podwieszone na wyciągu, całe w gipsie. Wymienił kilka słów z sąsiadem, popatrzył na okna. Mimo szeptanej „modlitwy kukurydzy” nie zdołał uciec. Co gorsza, po pojmaniu, zerwano mu z szyi amulet. Znowu przebudzenie, spokojne oddechy pacjentów z sąsiednich łóżek, brak bólu, rozkosz kilku łyków wody mineralnej, ktoś przyniósł butelkę i postawił przy łóżku. Leżał związany na kamiennych płytach, czuł ich chłód w plecach. Wreszcie przybiegli, unieśli go, rozpoczęła się ostatnia podróż w wykutym w skale korytarzu. Niedługo przyjdzie świt, sala szpitalna przynosiła ulgę. Zaśnie zdrowym nadrannym snem, wolnym od majaków. Chciał chwycić butelkę, ale nie sięgnął, niskie skalne sklepienie umykało sprzed oczu, urwało się, nieśli go już po schodach, na szczyt, a on wpatrywał się w gwiazdy. Leżąc na ociekającym krwią stole ofiarnym, patrząc na uniesione ramię kapłana z kamiennym nożem w ręku, zatęsknił do swego snu. I pośród dymu ofiarnych stosów raz jeszcze ujrzał siebie w tym kłamliwym śnie, siedzącego okrakiem na wielkim owadzie z metalu, mknącego pośród przedziwnych budowli zdumiewającego miasta.
Tę historię przedstawił Julio Cortázar w opowiadaniu W nocy twarzą ku niebu. Któż z nas choć jeden raz nie uległ przemożnej magii snu? Choć przez kilka godzin nie chodził skołowany, nie mogąc oddzielić snu od jawy? Pewnie nikt. I nic w tym dziwnego. W śnieniu, niezależnie od epoki czy kręgu cywilizacyjnego, zawsze dostrzegano kryjącą się w nim wielką tajemną siłę. W czasach starożytnych wierzono, że odczytanie snu może ukazać to, co ukryte – zamysły sił wyższych, prawdę o ludzkich pragnieniach, a nawet tajemnice przyszłości. Wierzono w opuszczanie ciała podczas snu i przenoszenie się duszy człowieka do krainy bogów, w ponadnaturalną przestrzeń, w której przebywają zmarli i inne byty duchowe. Śnienie postrzegano jako bramę w zaświaty, kanał, przez który przychodzą wskazówki lub wręcz rozkazy płynące do ludzi od potężnych istot nie z tego świata. Sen uważano za rodzaj mniej lub bardziej zaszyfrowanego, bardzo ważnego komunikatu. Dlatego od najdawniejszych czasów i bodaj w każdej ludzkiej społeczności tych, którzy posiedli umiejętność tłumaczenia snów, traktowano