Wyjątkowa rozmowa ze Zbigniewem Nieslipowiczem z Torunia, światowej sławy rekordzistą – człowiekiem, który nie spał (w momencie przeprowadzania tej rozmowy) od dwóch lat.
Tomasz Wiśniewski: Panie Zbigniewie, jak to się zaczęło?
Zbigniew Nieslipowicz: Czasem wydaje mi się, że… Z drugiej strony… Sam nie wiem, to było tak dawno temu.
Mamy czas, proszę się spokojnie zastanowić.
Chyba miałem problem z zasypianiem, który w pewnym momencie przestałem traktować jako problem. Po prostu nie przebierałem się więcej w piżamę i zamiast kłaść się do łóżka, siedziałem w kuchni na krześle.
Jak zareagowała na to rodzina?
Początkowo wszyscy domownicy się dziwili, pytali, dlaczego nie śpię, ale widząc, że z powodu przemęczenia nie rozumiem pytania, kładli się z powrotem.
Co Pan robił w trakcie tych długich nocy? Nie nudził się Pan?
Właściwie od razu zacząłem pisać aleksandrynem monumentalny poemat, którego wciąż nie udało mi się ukończyć.
Czy po czasie zauważył Pan jakieś znaczące zmiany w sobie?
Przede wszystkim myślę, że jestem teraz lepszym poetą. Kiedyś, kiedy spałem, nie potrafiłem wymyślić żadnego dwunastozgłoskowca, a teraz – bez problemu. Moja jawa jest znacznie bardziej oniryczna niż jakikolwiek sen. Spisując to, co widzę, osiągam wyżyny Parnasu.
Czy chciałby Pan polecić niespanie naszym czytelnikom?
Myślę, że w jakiś sposób jest to atrakcyjny model życia. Nikt nas się nie czepia, że chrapiemy. Poprawiają się relacje małżeńskie. Ja sam nie pamiętam też nigdy o żadnych przykrościach, bo właściwie niewiele już pamiętam. Za chwilę zapomnę o naszej rozmowie. Kiedyś bym się nią stresował, teraz przeciwnie, ja nawet pana wyraźnie nie widzę, panie…?
Wiśniewski.
Tak… Tak, życie jest spokojniejsze.
To może jeszcze na koniec: czy są w ogóle jakieś minusy niespania?
Na pewno nie można pracować, ale zasadniczo da się żyć.
Dziękuję za rozmowę.