Niezwykła rozmowa ze słynnym Qfwfq, jedyną znaną istotą rozumną, która już w zamierzchłej przeszłości wyzwoliła się spod upływu czasu.
Qfwfq od lat żyje pod gołym niebem. Kiedy go odwiedziłem, siedział nieruchomo, jak gdyby nie ruszał się od tysiącleci.
Na początek zadałem pytanie:
Jak to jest być wyzwolonym z upływu czasu?
Choć nie kwapił się do żadnej wypowiedzi, zdawało mi się, że słyszę w myślach jego słowa: „W porządku”.
Czułem wielkie skrępowanie; miałem przed sobą kogoś, kto nie tylko przeżyje mnie, lecz także moje potomstwo, następne stulecia, kto będzie świadkiem upadku naszej cywilizacji, narodzin nowej, być może ostatniej.
Choć przygotowywałem się na ten wywiad miesiącami, zawładnęło mną otępienie. Jakimś cudem przypomniałem sobie ostatnią kontrowersję naukową, którą Qfwfq jako jedyny mógłby rozwiązać:
Czy to prawda, że dinozaury miały skrzydła?
Jego spojrzenie uzmysłowiło mi głupotę mojego pytania. Mieć przed sobą kogoś takiego, a skupiać się na tak drugorzędnych sensacjach! Fala wstydu niemal zwaliła mnie z nóg.
Postanowiłem, że przejdę na tereny filozofii.
Kartezjusz i Newton twierdzili, że czas istnieje niezależnie od nas, inni twierdzą zaś, że czas jest czymś subiektywnym, co bez nas nie istnieje. Jak wygląda Pana pogląd w tej materii?
Milczenie, które nadeszło, zdjęło mnie grozą. Po raz kolejny uświadomiłem sobie własną bolesną głupotę, a w uszach wybrzmiał mi fragment z Daodejing: kto nie wie, ten mówi; kto wie, ten milczy.
W tym podniosłym momencie zdecydowałem się zakończyć rozmowę; podziękowałem i poszedłem przed siebie. Dopiero niedawno zrozumiałem coś, czego redakcja mi nie zdradziła, umawiając mnie na ten wywiad: że słynny Qfwfq jest kamieniem. Ale to właściwie nieistotny szczegół.