Wyjątkowa rozmowa Tomasza Wiśniewskiego z Magdaleną Sapientowską, psycholożką i jedną z najwybitniejszych wróżbitek współczesności, której niezwykły talent do rozumienia ludzkiej duszy przyprawia o zawrót głowy.
Tomasz Wiśniewski: Wszyscy uwielbiamy biografizm, kulisy życia wielkich ludzi, dlatego chciałbym zapytać na początek, jak wyglądała Pani droga życiowa?
Magdalena Sapientowska: Byłam oczytaną bibliotekarką, która pewnego dnia uznała, że ma dość swojego dotychczasowego życia. Chciałam czegoś więcej: wyjścia poza przeszłość symbolizowaną przez bibliotekę. Innymi słowy, zapragnęłam poszerzenia perspektywy o drugą nieskończoność – czyli o przyszłość.
I została Pani wróżbitką.
Otóż to. Tyle że w mniejszym stopniu dosłownie przepowiadam przyszłość, raczej pozwalam sobie i innym lepiej zrozumieć teraźniejszość.
Interesuje mnie Pani wróżbiarska metoda. Jak wiadomo, od stuleci używa się u nas tarota, fusów i gwiazd. Pani system wróżebny bazuje natomiast na europejskiej literaturze.
Tak, wybrałam trochę dobrych cytatów z naszej klasyki. Na wzór chińskiej Księgi przemian, która korzysta z 64 tzw. heksagramów, wybrałam tyle samo fragmentów z europejskich powieści, od Homera i Wergiliusza po Jane Austen, Dostojewskiego i Simone de Beauvoir. Założyłam, że Europejczyk prędzej odnajdzie się w tych treściach niż w enigmatycznych, orientalnych sformułowaniach.
Pokażmy, jak to działa w praktyce. Przychodzę do Pani z pytaniem, jak żyć, i rzucam trzy razy kośćmi. O, wypadło 12. Co mówi wyrocznia?
Wypadł cytat z Raymonda Queneau: „Elegancki mężczyzna, gdy wdepnie w psie odchody, nie robi z tego problemu”. Ten cytat reprezentuje pańską uśpioną jaźń, która pragnie wyzwolenia z emocjonalnej huśtawki. A więc ma pan żyć tak, jak żyje teraz, tylko mniej porywczo.
Niesamowicie trafne, bo faktycznie jestem cholerykiem. A powiedzmy, że pytam, w którą stronę mam iść po wyjściu na ulicę?
„Markiza wyszła z domu o piątej”. Wyrocznia sugeruje, że pytanie jest źle postawione. Powinien pan zapytać o czas, a nie o przestrzeń. Poza tym ma pan w sobie silny pierwiastek kobiecy. Być może pana rodzice chcieli, by był pan dziewczynką. Ale markiza wyszła z domu za szybko; został markiz. Zamiast wyjść na ulicę, niech pan wniknie w siebie i znajdzie markizę.
Rzeczywiście, zawsze czułem się dziwnie samotny; teraz rozumiem dlaczego… To naprawdę działa. Jakim kryterium kierowała się Pani przy wyborze tych fragmentów?
Wyłącznie estetycznym.
Nie obawia się Pani konkurencji? Że ktoś, powiedzmy, jacyś poloniści bądź chciwi profesorowie literaturoznawstwa, zwietrzą interes i zaczną wróżyć na własną rękę, z własną kolekcją arbitralnie dobranych tekstów?
Pytałam już o to wyrocznię. Wypadła Virginia Woolf: „Chodź, bólu, nasyć się mną. Zatop kły w moim ciele. Rozszarp mnie”. Masochistyczną atmosferę tych zdań rozumiem tak, że nawet jeśli będzie źle, będzie dobrze.
Dziękuję za ten niezwykle mądry wywiad.
Dziękuję również.