Mały reportaż – 4/2023 Mały reportaż – 4/2023
i
zdjęcie: Andreas Gücklhorn/Unsplash
Rozmaitości

Mały reportaż – 4/2023

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

W północno-zachodniej części Mozambiku można spotkać przedstawicieli Batoro – nomadycznej grupy, której kultura zafascynowała zachodnich językoznawców (wystarczy przypomnieć, że w 1969 r. Noam Chomsky poświęcił jej głoś­ne studium, które stało się pretekstem do równie słynnej polemiki z Michelem Foucaultem).

Członkowie Batoro nie wierzą w sensowność jakiegokolwiek aktu komunikacyjnego między ludźmi. Uważają, że wszelka rozmowa jest pozorna, więcej: pozbawiona sensu. Aby informacja X została przekazana, musi zasadzać się na czymś, co jej odbiorca już wie. Mówiąc bardziej fachowo, wypowiedź zupełnie abstrakcyjna nie zostanie rozkodowana. Jeśli mówię „drzewo” i ktoś ma mnie zrozumieć, już musi on wiedzieć, czym jest drzewo. Tym samym, ilekroć ludzie rozmawiają i się rozumieją, tak naprawdę wciąż mówią to, co już sami wiedzą: kręcą się w kółko. Tylko pozornie wymieniają się komunikatami i kumulują wiedzę. Batoro zdają sobie sprawę, że istnieją w świecie różne gadatliwe społeczeństwa, ale interpretują ich zachowania jako teatralny rytuał.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Gdy dotarłem do jednej z wiosek w Mozambiku, szybko zorientowałem się, że Batoro przekuli teorię w praktykę. Mówią do siebie wyłącznie eli luma el eliś, co należy tłumaczyć jako „dzień dobry”. W tym też wyraża się cała ich filozofia. Słowo „dzień” obejmuje wszystko, co istnieje i co może się wydarzyć: życie, czas, narodziny, miłość, śmierć; w słowie „dobry” zawarty jest zaś stosunek Batoro do samego istnienia. Gdyby życie było złe, zrezygnowaliby z niego. Skoro żyją, zgadzają się na nie, więc musi być dobre.

Już od końca XIX w. etnografowie narzekali na małomówność Batoro, która rzekomo uniemożliwiała głębsze poznanie ich kultury. Gdy pojawiali się badacze, mieszkańcy nadal trwali w milczeniu, połączeni wspólnotą rozumienia i odczuwania życia. Prawdą jest jednak, że wszystkiego, co o nich wiem, musiałem domyślić się sam. Zgodnie z wierzeniami tej kultury wiedziałem wszystko o Batoro, zanim ich ujrzałem. Można by rzec, że osobiście niejako przywiozłem ich ze sobą do Mozambiku, a nawet można pójść dalej i powiedzieć, że Batoro to ja.

Czytaj również:

Leśne dzieci Leśne dzieci
i
„Romulus i Remus”, Peter Paul Rubens, 1615–1616 r., Muzeum Kapitolińskie, domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Leśne dzieci

Tomasz Wiśniewski

Romulus i Remus naprawdę mogli przetrwać pod opieką wilczycy, ale potem z pewnością nie założyliby Rzymu. Otoczenie, w którym wzrastamy, naznacza nas już na zawsze.

W 1828 r. na ulicach Norymbergi pojawiła się jedna z najbardziej zagadkowych postaci nowożytnej Europy. W oczach świadków tamten młody człowiek, nastolatek zaledwie, zachowywał się jak pijany. Słaniał się na nogach, jakby nie umiał chodzić. W skromnym, chłopskim ubraniu, wypowiadał tylko kilka prostych zdań, w dodatku z dziwnym akcentem. Kiedy na posterunku policji podano mu kartkę i pióro, zadowolony napisał: „Kaspar Hauser”. Tak zaczęto go nazywać. Nie potrafił sprawnie poruszać palcami, zdejmować ani zakładać spodni.

Czytaj dalej