Niezwykłe odkrycie niemieckiego podróżnika i egiptologa Edmunda Müllera, który – jak twierdzi na kartach naukowego czasopisma „The Archaeology Magazine” – odnalazł Sza Neśru, mityczne Jezioro Ognia, znane z wierzeń starożytnych Egipcjan. Przypomnijmy, że według pradawnych przekazów Jezioro Ognia, położone w pobliżu siedziby Ozyrysa, to narzędzie pozaświatowego systemu sądowniczego. Dusze, zanurzane w tych magicznych wodach, poddawane są próbie: jeśli czują przyjemność, smak i zapach pysznych owoców, znaczy to, że wiodły życie moralne. Gdy kąpiel okazuje się koszmarna, a zmarli widzą demona Nik, którego jedyną ambicją jest zniszczenie Słońca, i czują cuchnącą, trującą ciecz – znaczy to, że mamy do czynienia z grzesznikami. Müller zlokalizował Sza Neśru na granicy egipsko-sudańskiej. Jakie miał doznania podczas kąpieli? Podkreśla, że poczuł ogromną przyjemność (choć niektórzy sceptycy zauważają, że mogła to być przyjemność towarzysząca schłodzeniu ciała po godzinach przebywania na pustynnym skwarze). Dla odmiany jego żona (na którą nieustannie narzeka w swoim artykule w „The Archaeology Magazine”) odczuła głęboki dyskomfort: woda była dla niej za zimna, a przy tym po wyjściu ugryzł ją skorpion. Na podstawie tych doświadczeń egiptolog doszedł do wniosku, że odnalazł mityczne Jezioro Ognia. Kolejne ekspedycje badawcze potwierdzą lub odrzucą odkrycie słynnego Niemca, choć już teraz zauważmy, że jego wnioski mogą być prawdziwe o tyle, o ile małżeństwo Müllerów nie znajduje się dłużej pośród żywych.