Rzeźba
Była piękna pogoda, postanowiłem więc wrócić do pasji, którą porzuciłem parę lat temu – rzeźby. Wyszedłem do ogrodu i w wielkim dębowym pniu wyciosałem mojego wuja Marka, ulubionego członka rodziny. Kiedy przyglądałem się skończonemu dziełu, wuj otrzepał się z drewna i ruszył w moją stronę. Uściskaliśmy się i poszliśmy do domu zjeść kolację, jako że już zmierzchało.
Nauka pływania
Od zawsze bałem się wody, dlatego do tej pory – a właśnie skończyłem 43 lata – wzbraniałem się przed pływaniem czy nawet zanurzaniem się głębiej w jeziorach i morzu. Wcale nie byłem zadowolony, kiedy na urodziny znajomi kupili mi kurs pływacki. „Dawaj, zobaczysz, jakie to fajne!” – przekonywał mój najlepszy przyjaciel. Wypłynęliśmy łodzią na środek jeziora Śniardwy, a tam instruktor wypchnął mnie za burtę. Poszedłem na dno jak kamień. No cóż, pływanie po prostu nie jest dla wszystkich.
Arteterapia
Znalazłem idealne zajęcie – arteterapię. „Czy może być coś wspanialszego niż pomaganie ludziom poprzez sztukę?” – zapytywałem sam siebie. Kupiłem wizytówki, zarejestrowałem domenę arteterapia.pl i zacząłem szukać lokalu na gabinet. Moje zapędy ostudziła znajoma, która przypomniała mi, że ani nie znam się na sztuce, ani nie skończyłem żadnej szkoły terapeutycznej. „Zazdrości mi!” – pomyślałem i wściekły poszedłem do domu. Jak to mówią, poranek jest mądrzejszy od nocy: nazajutrz, tuż po przebudzeniu, niechętnie przyznałem jej rację. Skasowałem domenę internetową, ale wizytówki zostawiłem sobie na pamiątkę i czasem je przeglądam. „Byłem arteterapeutą” – myślę.
Relaks
Po całym dniu pracy cieszyłem się na odpoczynek. Zaległem na kanapie z ulubioną książką i zadowolony oddałem się lekturze. Po kilku stronach zdałem sobie sprawę, że jestem krytykiem literackim i to, co robię, jest moją pracą! Wściekły cisnąłem książką w kąt i wyszedłem pobiegać, ale zaraz wróciłem, uświadomiwszy sobie, że jestem też zawodowym maratończykiem. Zrezygnowany, przygotowałem gorącą kąpiel. Wchodząc do wody, przypomniałem sobie, że dorabiam jako recenzent wanien. „Cóż – pomyślałem, susząc się ręcznikiem – ewidentnie nie umiem się relaksować”.
Szanuj zieleń
Ze smutkiem zauważyłem, że jacyś wandale wydeptali trawnik na moim podwórku. Aby ich powstrzymać, w pocie czoła sporządziłem cztery tabliczki z napisem „Szanuj zieleń” i ustawiłem na murawie. Spodziewałem się najgorszego – zniszczenia tabliczek i jeszcze większych szkód – tymczasem, ku mojemu zdumieniu, deptanie trawnika ustało. Sprawcy najwyraźniej przejęli się moimi tabliczkami. Warto było się natrudzić!
Strach na wróble
Kiedy byłem na polu, zobaczyłem nagle w zbożu jakąś postać. Bardzo się przestraszyłem. „Co ty, stracha na wróble się boisz?” – spytał drwiąco mój znajomy. „Przecież jestem wróblem – odparłem. – Cóż więc w tym dziwnego?”. Znajomy chłodno przytaknął, a ja, wciąż przestraszony, odleciałem na inne pole.