Miłość szczęśliwa jest nudna i przewidywalna. Czas na przygodę życia – miłość nieszczęśliwą! Jak to zrobić? Oto kilka sprawdzonych metod.
Na Lalkę – ludzie zakochani szczęśliwie często dobierają się w pary według przynależności gatunkowej, tzn. zakochują się w innym człowieku. Nie popełniajcie tego błędu. Na obiekt swojej miłości proponujemy obrać jakiś przedmiot, świetnie sprawdzają się zabawki dziecięce. Mimo prezentów, westchnień i listów nasza miłość nigdy nie zostanie odwzajemniona.
Na Pustelnię parmeńską – metoda ryzykowna, wymaga bowiem w pierwszym kroku miłości szczęśliwej. Jeśli osiągnęliśmy już ten banalny etap, popełniamy szybko jakieś głupstwo – bijatyka, kradzież, wandalizm – i uciekamy na południe. Tam zaszywamy się w wysokiej wieży (których na południu pełno). Porada: im wyższa wieża, tym większe nasze nieszczęście.
Na Wertera – fingujemy samobójstwo i wyjeżdżamy na wakacje. Na biurku w mieszkaniu zostawiamy pożegnalny list, w którym wyznajemy, że nieszczęśliwie kochamy … (tu trzeba wstawić przypadkowe imię i nazwisko, które nikomu nic nie powie). Dla efektu pod biurko rzucamy jakieś truchło. Wakacje spędzamy miło.
Na Julię – marzymy o miłości, cierpimy, po czym zasypiamy na bardzo długo, aż wszyscy, których moglibyśmy pokochać, przestaną w ten czy inny sposób istnieć (katastrofa klimatyczna, wypalenie się Słońca, nuklearna zagłada). Potem budzimy się zupełnie nieszczęśliwi.
Na Humberta Humberta – zmieniamy swoje nazwisko oraz imię na jakieś głupie, śmieszne i niewiarygodnie brzmiące. Zalecamy się do kogokolwiek – bez obawy, nazywając się tak idiotycznie, nie mamy szans u nikogo.
Na Alcybiadesa – zakochujemy się w najbrzydszym chłopaku/najbrzydszej dziewczynie z klasy. Wpadamy do niego/do niej z wizytą o nieodpowiedniej porze, na kompletnym rauszu. Coś bełkoczemy, robimy dużo hałasu i zamieszania. Wychodzimy nad ranem. Sprawa załatwiona.