Wiedza i niewiedza

Alternatywa dla demokracji?

Paulina Wilk
Czyta się 2 minuty

Fenomen rządzonych w sposób niedemokratyczny Dubaju i Singapuru stanowi wyzwanie dla USA i szerzej dla Zachodu.

W Azji widać bowiem wyraźnie, że zachodnia demokracja liberalna niekoniecznie jest atrakcyjną alternatywą dla bogacących się państw, którymi na razie – dopóki są pieniądze – z powodzeniem rządzą autokraci. Szczególnie gdy wzorem są coraz bogatsi Chińczycy z ich kontrolowanym przez partię komunistyczną kapitalizmem państwowym czy kwitnące Emiraty Arabskie. To właśnie ośrodki arabskie i chińskie wydają się wyznaczać wzory działania w nowym stuleciu.

Zamachy na wieże WTC w 2001 r. i kryzys amerykańskich banków w 2007 r. odebrano na Dalekim Wschodzie jako przejawy słabości Ameryki, która w dodatku – wybierając Donalda Trumpa na prezydenta – przyznaje się do własnej wściekłości, biedy i kolejek po zapomogi. 

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Tymczasem państwa Oceanu Indyjskiego mają swoich, podziwianych i cieszących się poparciem przywódców, takich jak szejk Al Maktum w Dubaju, prorynkowy konserwatysta Narendra Modi w Indiach czy chiński prezydent Xi Jinping, który coraz śmielej wkracza do Davos i na salony rozwijającego się świata.

Ocean Indyjski zapowiada świat pozbawiony dominującego ośrodka. Mniejsze i większe państwa regionu tyleż z chińskich inwestycji korzystają, co boją się ich przewagi, więc kompensują je relacjami z innymi partnerami, od RPA po Malezję. Ciągłe kursowanie po wodach oceanu, wymieszanie grup etnicznych i obecność kontrahentów z dalekich krajów spowodowały, że islam w Indonezji czy Indiach dotąd mało się zradykalizował. Mimo powtarzających się zamachów spośród mieszkających tam setek milionów muzułmanów niewielu zasiliło szeregi Al-Kaidy czy tzw. Państwa Islamskiego. Nie powiodło się otwarcie tam południowego frontu ISIS. 
 

Czytaj również:

Jest nadzieja Jest nadzieja
i
William Gear, „Abstracte compositie met geometrische figuren”, 1947 r. (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Jest nadzieja

Paulina Wilk

Cynizm uczy niewiary w ludzi. Optymizm rozleniwia – pozwala wierzyć, że wszystko samo się ułoży. Natomiast nadzieja to propozycja dla realistów, którzy chcą popychać świat w stronę dobra – uważa holenderski myśliciel Rutger Bregman, nazywany cudownym dzieckiem nowych idei. Kilka z nich przybliża w rozmowie z Pauliną Wilk.

Jest jednym z najmłodszych, a także najważniejszych myślicieli w Europie. Historię ludzkości analizuje w błyskotliwy sposób, znajduje dowody na dobro i życzliwość ludzi oraz uznaje człowieka za najbardziej przyjazne ze zwierząt. Best­sellerową książką Homo sapiens. Ludzie są lepsi, niż myślisz (2019) rzucił wyzwanie pesymistycznym wizjom natury ludzkiej oraz słynnym analizom Yuvala Noaha Harariego, izraelskiego historyka i autora serii książek krytycznych wobec homo sapiens. Wcześniej Rutger Bregman – również historyk – już jako 28-latek opublikował przebojową ­Utopię dla realistów. Receptę na idealny świat (2016), którą przełożono na ponad 30 języków. Opisał w niej pomysł wprowadzenia ­bezwarunkowego dochodu podstawowego i skrócenia tygodnia pracy do 15 godzin. Mieszka w Utrechcie, pracuje w De Corres­pondent – poważanym serwisie dziennikarskim. Publikuje także w „The Guardian” i „The Washington Post”.

Czytaj dalej