Wiedza i niewiedza

Amerykańska rewolucja Kaepernicka

Piotr Żelazny
Czyta się 19 minut

Dla Amerykanów, szczególnie białej klasy średniej, flaga i hymn są świętością. Dla Colina Kaepernicka, zawodnika najbardziej amerykańskiej z gier, USA nie są krajem, który zasługuje na hołd. Teraz już nie tylko dla Kaepernicka.

Nie będę wstawał, by oddawać honory fladze kraju, w którym czarnoskórzy i kolorowi są prześladowani. Na ulicach leżą ciała czarnych, a mordercom, którzy ich zabili, daje się płatne urlopy do wyjaśnienia sprawy” – to jego słynna już wypowiedź sprzed roku.

Colin Kaepernick jest synem białej kobiety i Afroamerykanina. W wieku czterech lat został oddany przez matkę do adopcji i wychowało go białe małżeństwo z Wisconsin.

Miał 29 lat i sześcioletni wielomilionowy kontrakt z zespołem 49ers z San Francisco, gdy rok temu zaczął protest przeciw serii zabójstw czarnych obywateli dokonanych przez funkcjonariuszy policji i poparł ruch Black Lives Matter.

Bunt Kaepernicka nastąpił na długo przedtem, zanim do Białego Domu wprowadził się Donald Trump, zanim przez Charlottesville przemaszerowali biali suprematyści ze swastykami na flagach niesionych obok sztandarów Konfederacji.

Najpierw Kaepernick po prostu siedział podczas odgrywania hymnu. Mało kto zwrócił na to uwagę – drużyna futbolu amerykańskiego, ukochanego sportu Amerykanów, to ponad 50 zawodników, prawie drugie tyle trenerów i członków sztabu.

W dodatku protest rozpoczął w trakcie letnich sparringów, zanim wystartowała liga. Gdy w końcu gest Kaepernicka został zauważony, zaczęła się nagonka.

„Zmień kraj, czarnuchu”

Wyzywanie od „czarnuchów” w sieci było na porządku dziennym. Żądania, by „wypie… z kraju” – również. Bo dla Amerykanów, szczególnie białej klasy średniej, flaga i hymn są świętością. I jak może taki siedzieć podczas hymnu, skoro Kodeks flagi zaleca stać, mając twarz zwróconą w jej stronę, z prawą ręką nad sercem? Nie dyskutowano, dlaczego Kaepernick siedzi, ale że siedzi. Że znieważa w ten sposób i „gwiaździsty sztandar”, i hymn, i kraj, i tych, którzy oddali zań życie oraz przelali krew.

Kaepernick – po rozmowie z byłym zawodnikiem i weteranem Nate’em Boyerem – zaczął więc klękać na jedno kolano, by okazać szacunek

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Miasto szkła i błądzących spojrzeń
i
Nowy Jork, fot. Anna Wyrwik
Doznania

Miasto szkła i błądzących spojrzeń

Anna Wyrwik

Nowy Jork w ujęciu Olivii Laing to miasto, które pomieści wszystko – samotność, sztukę, ironię i blichtr.

Pierwszy raz przyjechałam do Nowego Jorku w kwietniu 2016 r. Nie miałam smartfona z dostępem do Internetu, a tak się złożyło, że zamiast na JFK – skąd trasę do mieszkania w Queens miałam spisaną w notesie – wylądowałam w Newark. Z JFK jechałabym mniej niż godzinę, Newark to o wiele dalej: stan New Jersey i po drugiej stronie Manhattanu. Najpierw postanowiłam więc ruszyć do Greenwich Village. W końcu jechałam do Ameryki dla Beat Generation, a oni i cała reszta nowojorskich artystów przez lata stacjonowali właśnie w tej dzielnicy na Dolnym Manhattanie. Jakoś po 22.00 (4.00 rano polskiego czasu), czyli po 24 godzinach na nogach, zamówiłam brooklyn lagera w Caffè Reggio na MacDougal Street i siedziałam tak – podekscytowana, że w końcu tu jestem. W Nowym Jorku – gdzie tworzyli Jack Kerouac, Susan Sontag, Bob Dylan, Woody Allen i Willem de Kooning, gdzie rozbrzmiewały dźwięki saksofonu Coltrane’a. Tyle że poza mną nikt inny się nie ekscytował, nie cieszył, nie czekał i w ogóle całe miasto miało to gdzieś. Chyba żadne inne miejsce nie potraktowało mnie z taką obojętnością. I to było super!

Czytaj dalej