Biegunowe różnice, czyli jak miś z pingwinem
i
„Fauna Arktyki”, Gustav Mutzel; źródło: Wikimedia Commons
Wiedza i niewiedza

Biegunowe różnice, czyli jak miś z pingwinem

Mikołaj Golachowski
Czyta się 12 minut

Kilka lat temu na stacji benzynowej zauważyłem duże, ładne zdjęcie na całą ścianę i podpis „Aleja arktyczna”. Pod spodem stał rząd lodówek, więc nawet miałoby to sens. Gdyby nie fakt, że śliczne zdjęcie przedstawiało stado pingwinów. Westchnąłem ciężko.

Muszę tu coś wyznać. Generalnie jestem człowiek spokojny, ale za każdym razem, kiedy ktoś myli Arktykę z Antarktyką, a pingwina stawia koło niedźwiedzia polarnego, krew uderza mi do głowy. No dobrze, nie jestem tu całkiem obiektywny. W Antarktyce pracuję od ponad 15 lat i spędziłem tam dwie zimy. Zacząłem jako biolog badający słonie morskie, a od ponad 10 lat jako przewodnik turystyczny regularnie pokazuję ludziom oba polarne rejony. Pracuję na statku i opowiadam o dzikich mieszkańcach oraz o historii odwiedzanych miejsc. Dlatego myślę, że czas rozproszyć mgłę konfuzji spowijającą bieguny naszych wyobrażeń. Bo choć zarówno w Arktyce, jak i w Antarktyce jest bardzo zimno, pod innymi względami to dwa różne światy.

Drzewa pod grzybami

Jak wiemy, Ziemia jest kulką latającą w kosmosie, więc pojęcia „na górze” czy „na dole” nie mają w skali globalnej sensu. Niezależnie jednak od zasad logiki tak się utarło, że na szczycie globusa mamy biegun północny i to białe, co go otacza, nazywa się Arktyka. Jest to w zasadzie zamarznięty ocean (Ocean Arktyczny, najmniejszy i najpłytszy na świecie) otoczony północnymi krańcami Azji, Europy i Ameryki Północnej. To tu mieszkają niedźwiedzie polarne, morsy, renifery, białe wilki i lisy polarne (czyli pieśce), zające polarne i lemingi. A także ostatni przedstawiciele plejstoceńskiej megafauny – woły piżmowe, które pewnie wciąż się zastanawiają, gdzie podziali się ich kumple z ewolucyjnego dzieciństwa, czyli nosorożce włochate i mamuty.

Góra Herchela, Antarktyda/ Wikimedia Commons
Góra Herchela, Antarktyda/ Wikimedia Commons

Góra Herchela, Antarktyda/ Wikimedia Commons

W morzach dookoła pływają narwale, białuchy i wieloryby grenlandzkie.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Antypody to my
i
ilustracja z archiwum
Wiedza i niewiedza

Antypody to my

Mikołaj Golachowski

Nasza planeta jest kulą krążącą w kosmosie. Z ludzkiej perspektywy nawet całkiem sporą, ale wciąż to tylko kula w bezmiernej przestrzeni, gdzie takie pojęcia jak „na górze” czy „na dole” nie mają sensu. Mimo to za normalne uważamy, że na górze mapy powinna być północ, a na dole – południe.

Nie zawsze tak było. Jeszcze kilkaset lat temu u góry mapy najczęściej był wschód, bo to się wszystkim dobrze kojarzyło. Ponoć od tego właś­nie pochodzi słowo „orientowanie”, bo Orient to właśnie wschód. Na środku map umieszczano zaś albo własny kraj, co dość zrozumiałe, albo biblijny Raj. Północ zawędrowała na szczyt dopiero, gdy standardowo zaczęto orientować się według Gwiazdy Polarnej. Widoczna jest ona tylko na półkuli północnej, ale tak się złożyło, że świat zdominowały kultury wywodzące się z tej części kuli ziemskiej i to głównie z Europy pochodzi przyjmowana powszechnie kartografia.

Czytaj dalej