
O polityce podwórkowej, łopacie jako narzędziu buntu i wywrotowym potencjale dyni opowiada Witold Szwedkowski, poeta i aktywista Miejskiej Partyzantki Ogrodniczej.
Zacznijmy od uważnego spaceru. Zastanówmy się, co widzimy – ile mijamy drzew, jakie one są, czy je znamy. Partyzant musi rozpoznać teren, na którym działa. Musi oszacować siły wroga – a wrogiem jest betonoza. Musi wybadać najsłabsze punkty i tam atakować – strzelać sadzonkami, wbijać saperkę. Partyzantka nie uderza w urzędników, kierowców czy malkontentów, którym przeszkadzają liście lecące z drzew. Partyzantka jest przeciwko betonozie – połaciom granitu, oceanom asfaltu, rzekom nawierzchni bitumicznych. To one sprawiają, że w miastach brakuje zieleni. A z brakiem zieleni walczymy metodami partyzanckimi.
Marta Anna Zabłocka: Dlaczego akurat „partyzantka”? Zestawienie „partyzantki” z „ogrodnictwem” jest raczej nieoczywiste.
Witold Szwedkowski: Partyzantka kojarzy się z niesubordynacją, z działaniami „na nielegalu”. „Po partyzancku” oznacza dla niektórych „chaotycznie, niedbale”. Niekoniecznie jednak musi tak być. Partyzantka to działania obywatelskie, samorzutne, oddolne – wynikające ze sprzeciwu. Dowodzi ona powszechnej chęci zmiany. Partyzantami mogą być zarówno ludzie młodzi, czujący gniew i bunt, jak i starsi – uporządkowani, którzy pragną upiększyć rzeczywistość wokół siebie, działając na rzecz swoich dzieci i wnuków.
Miejska partyzantka ogrodnicza to obywatelska odpowiedzialność za zieleń w przestrzeni publicznej, przemyślane zadrzewianie i ukwiecanie otoczenia, by nam – mieszkańcom miast – było lepiej. Nie jest to nic nowego, nie jest to też pomysł polski. Prawdę mówiąc, zetknąłem się z tym terminem wiele lat po rozpoczęciu swojej działalności. I chociaż partyzantów jest wokół mnóstwo, trzeba czasami nadać nowe znaczenie znanemu, żeby to odczarować i odświeżyć, by zaistniało w powszechnej świadomości. Na termin „miejska partyzantka ogrodnicza” trafiłem po raz pierwszy w magazynie „Zielone Miasto” i pomyślałem: „O, to jest w punkt!”.
Skąd w takim razie wziął się pomysł na to, by spontanicznie, oddolnie zacząć dbać o zieleń miejską?
Początków partyzantki