Bogowie nie jedzą mięsa Bogowie nie jedzą mięsa
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Wiedza i niewiedza

Bogowie nie jedzą mięsa

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Wierzenia starożytnych Greków to w naszym wyobrażeniu przede wszystkim mity, fascynujące opowieści o bogach i boginiach olimpijskich. Mało kto wie, że oficjalne starogreckie życie religijne koncentrowało się wokół krwawej ofiary zwierzęcej. 

Grecki termin thysia określający złożenie ofiary oznacza tyle co „zabić zwierzę”. Ofiarnik i rzeźnik byli nazywani tym samym słowem: mageiros. Do obrzędu wybierano zdrowe, pozbawione wad fizycznych zwierzę hodowlane – jałówkę, krowę, byka lub kozę. Przystrajano je wstążkami, a przy ważniejszych świętach pozłacano mu rogi. Zabijano je poprzez poderżnięcie gardła: celowo wykonywano to w taki sposób, by krew tryskała na ołtarz. Starannie oddzielano mięso zabitego zwierzęcia od kości oraz innych części niejadalnych. Następnie je przypiekano lub gotowano i zjadano. Posłużyło to niektórym badaczom do sformułowania hipotezy, że religijna ofiara była jedynie pretekstem do mięsnej uczty (a zważywszy, że finansowała ją polis – uczty na koszt państwa). Istniały jednak ofiary zwierzęce, które nie były spożywane, np. te składane bóstwom podziemnym i piekielnym. Obrzędy ku ich czci często odbywały się w nocy, bez ołtarza. Krew zabitego zwierzęcia spływała do dołu w ziemi, a zjadanie mięsa było zakazane.

Thysia poświęcona bogom olimpijskim stanowiła radosną ucztę, ale zawierała również ważne treści teologiczne. Zgodnie z przekazem mitycznym na początku czasów, gdy nie istniał jeszcze podział na ludzi i bogów, kiedy znany dziś świat dopiero zyskiwał swoją postać, Prometeusz zabił byka, poćwiartował go i utworzył dwa stosy. W jednym znajdowało się mięso, w drugim – części niejadalne. Zeus miał pierwszeństwo wyboru stosu dla siebie oraz bogów. Prometeusz, wielki obrońca ludzkości, przykrył apetyczne mięso nieapetycznymi skórami i wnętrznościami, kości zaś zachęcającym tłuszczem. Władca bogów zorientował się w podstępie, jednak świadomie wybrał stos z kośćmi.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Plan Prometeusza powiódł się, lecz skutki okazały się fatalne. Zeus okrutnie zemścił się za próbę oszustwa. Od tej pory na ołtarzu palono kości, których dym ulatywał do nieba, i to bogom wystarczało. Ludzie natomiast zostali związani z ziemią uciążliwą koniecznością jedzenia mięsa i tak jak zwierzęta muszą zjadać inne stworzenia, pracować oraz umierać. Bogowie nie podlegają tym prawom: zaspokaja ich sam zapach spalonych resztek ofiarnych i ambrozja. Thysia nie jest komunią, podczas której nawiązuje się połączenie z bóstwem. Przeciwnie: ofiara ta podkreśla nieprzekraczalny dystans między kondycją ludzką a boską.

Historyk Jean-Pierre Vernant twierdził, że analiza związków między rytualnym jedzeniem mięsa a teologią pozwala lepiej zrozumieć istotę wielu zjawisk religijnych starożytnej Grecji, które stawały w większym lub mniejszych stopniu w opozycji do wyżej opisanego państwowego kultu.

Orficy i pitagorejczycy, odmawiając spożywania mięsa, nie tylko oszczędzali życie innych istot. Głębię ich wyboru można zrozumieć dopiero w kontekście teologii thysia: dzięki wegetarianizmowi wyznawcy tych doktryn zbliżali się do bogów, stawali się im bliżsi. Podobnie – choć w zupełnie innym stylu – bachantki, czcicielki Dionizosa, znosiły różnice dzielące je od bogów. Popadając w święte szaleństwo, polowały na dziką zwierzynę, rozrywały ją dłońmi i spożywały na surowo, czym również negowały teologię oficjalnego kultu. Jak wspomniałem, podczas thysia mięso pieczono bądź gotowano, dzięki czemu stawało się „cywilizowane”; tylko zwierzęta pożerają je na surowo. Jedząc dziczyznę, bachantki powracały do sytuacji sprzed stworzenia świata, kiedy nie obowiązywały jeszcze rządy Olimpu i nie istniał podział na ludzi oraz bogów. 

ilustracja: Joanna Grochocka
ilustracja: Joanna Grochocka

Czytaj również:

Rozmowy z zambijskimi wężami Rozmowy z zambijskimi wężami
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Wiedza i niewiedza

Rozmowy z zambijskimi wężami

Tomasz Wiśniewski

Według statystyk ponad 95% Zambijczyków deklaruje przynależność do chrześcijaństwa. Podobnie jak w wielu innych krajach, również w Zambii doszło do ciekawego synkretyzmu: połączenia lokalnych tradycji z importowaną religią. Jednym z jego objawów jest paniczny strach przed agentami szatana.

Satanizm to w Afryce zjawisko stosunkowo nowe: pierwsze wzmianki o nim odnajdujemy dopiero w latach 80. XX w. W Zambii pojawia się w połowie lat 90. i od tamtego czasu staje się coraz popularniejszy, przyjmując wyjątkowe i spektakularne formy.

Czytaj dalej