Bracia nie mniejsi Bracia nie mniejsi
i
Taddeo di Bartolo, „Kazanie do ptaków”, fragment poliptyku San Francesco al Prato, źródło: Wikimedia Commons
Marzenia o lepszym świecie

Bracia nie mniejsi

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 6 minut

Dopuśćmy zwierzęta do wspólnoty czujących istot – wzywa Oscar Horta, hiszpański filozof i aktywista – Nie ma żadnego naturalnego prawa, które pozwalałoby człowiekowi wykorzystywać inne gatunki.

Wyobraźmy sobie, że zrealizował się scenariusz znany z popkultury. Światem rządzą potężne istoty, które zjadają ludzi dla smaku, chociaż mogłyby żywić się czymś innym. Uważają nas za zabawne stworzonka, ale właściwie nasze cierpienie nieszczególnie je interesuje. Brzmi znajomo?

To jeden z wielu eksperymentów myślowych, które proponuje Oscar Horta w swojej książce Po stronie zwierząt. Głosy w obronie innych mieszkańców Ziemi pojawiały się już w starożytności: w traktacie O wegetarianizmie Porfiriusza z Tyru można znaleźć miażdżące argumenty przeciwko przedmiotowemu traktowaniu i zjadaniu zwierząt. Jednak wciąż warto przepisywać te racje na nowo, uzupełniać je i rozwijać, adekwatnie do stale rozwijającej się wiedzy.

Centralnym pojęciem w rozważaniach Horty jest szowinizm gatunkowy, zwany również gatunkowizmem. Pojęcie, ukute przez brytyjskiego psychologa i aktywistę Richarda D. Rydera, oznacza dyskryminację gatunków pozaludzkich. Ten sposób myślenia wynika z tak głębokich i silnych uprzedzeń, że walka z nim jest niezwykle trudna, nie sposób jednak bronić go na gruncie etycznym. Jeśli istota jest zdolna do cierpienia, to nie powinniśmy jej tego cierpienia zadawać. Łatwo o tym zapominamy, gdy wykorzystywanie zwierząt leży w społecznym interesie.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Horta ukazuje przejawy gatunkowizmu w najróżniejszych światopoglądach czy działaniach społecznych. Celnie zauważa, że nie ma żadnego „naturalnego prawa” pozwalającego człowiekowi wykorzystywać inne gatunki, a kryteria, które ludzie stosują w celu wykazania wyższości homo sapiens, są najczęściej tak skonstruowane, by z góry wykluczyć inne istoty. Dlaczego za takie wyznaczniki uznajemy „inteligencję” czy „rozum”, a nie np. umiejętność latania lub echolokacji? Co więcej, dlaczego właściwie jakakolwiek „wyższość” miałaby usprawiedliwiać krzywdzenie innych stworzeń? Jeśli istnieją ludzie mniej inteligentni niż ja, to czy zyskuję „prawo”, by ich zjeść albo zrobić sobie z nich ubranie?

Książka Po stronie zwierząt nie została napisana z pozycji obcych nam założeń metafizycznych, np. buddyjskich, lecz bazuje na moralności i wyobrażeniach zupełnie zrozumiałych dla zachodnich czytelników. Zawiera racjonalną argumentację, która powinna być jasna dla każdego, kto zdaje sobie sprawę, że niezawinione i zbędne cierpienie jest po prostu złem. Przypomina też o prostej prawdzie, że żadne istnienie, które jest zdolne do odczuwania bólu, nie chce tego bólu przeżywać ani nie chce być zjadane czy wykorzystywane w przemyśle tekstylnym.

Łatwo zrozumieć powody, dla których ta książka spotkała się ze znakomitym przyjęciem ze strony największych autorytetów w dziedzinie ruchu wyzwolenia zwierząt, m.in. Petera Singera czy Paoli Cavalieri. Z wzorcową przejrzystością wywodu Horta omawia wszelkie możliwe argumenty, które miałyby uzasadniać instrumentalne traktowanie innych gatunków, i przedstawia kontrargumenty, co sprawia, że lektura daje prawdziwą satysfakcję intelektualną.

Jak choćby wtedy, gdy rozpisuje w liczbach „koszt” posiłku mięsnego – pokazuje wówczas, że nie składają się na niego jedynie wydane przez ludzi pieniądze, to również czas życia oraz cierpienie danego zwierzęcia; według podanych przez niego obliczeń każdy kęs kurczaka jest równoważny dziewięciu godzinom jego cierpienia. W przypadku ryb to nie tylko życie i ból zjadanej ryby, lecz także ryb wyhodowanych i zabitych po to, aby nakarmić tę, którą kupiliśmy. Autor stosuje też ciekawą metaforę „czerwonego przycisku”, radząc nam o niej pamiętać: jego „naciśnięcie” to zjedzenie kęsa smacznego mięsa, które może dać chwilową przyjemność, ale wiąże się z ogromnym bólem innej istoty.

Oscar Horta, źródło: Wikimedia Commons

Horta konfrontuje nas również z jednym z największych skandali etycznych współczesnego świata – hodowlą przemysłową. Książka nie byłaby kompletna, gdyby nie zawierała opisów tego, co każdego dnia dzieje się w rzeźniach. Bez sztucznych manipulacji autor pokazuje, jak wygląda codzienna rzeczywistość świń, krów czy kur. A przypomina ona horror. Myśliciel opisuje dodatkowo mniej znane fakty dotyczące uśmiercania zwierząt w połowach i akwakulturze.

Autor uświadamia też, że skoro myszy i szczury odczuwają ból tak samo jak psy czy koty, to nie powinniśmy tego faktu ignorować, zwłaszcza że mamy naturalną skłonność do gorszego traktowania pewnych gatunków z uwagi na ich rozmiar czy wygląd. Miłośników zwierząt zachwyca empatia, którą szczury okazują sobie w wykonywanych na nich eksperymentach – problem polega jednak na tym, że same te eksperymenty powinny wzbudzić nasz etyczny sprzeciw.

Na kartach Po stronie zwierząt znajdujemy cenne rozróżnienie między „ekologizmem” a „obroną zwierząt” – te dwa pojęcia są często mylone. Zdolne do cierpienia stworzenia nie są wyłącznie elementem danego krajobrazu. Horta dowodzi, że inne gatunki musimy zacząć postrzegać nie jako część „ekosystemu” (to właśnie robi ów ekologizm), ale jako część wspólnoty wszystkich czujących istot. Ekologizm może stać w jawnej sprzeczności z obroną zwierząt – w tych sytuacjach, kiedy z uwagi na ochronę tzw. równowagi środowiskowej decyduje się o zabijaniu określonych gatunków. W kraju, w którym beznamiętnie dyskutuje się o konieczności „odstrzeliwania” dzików, rzekomo zagrażających jakiejś równowadze, jest to myśl warta szczególnej popularyzacji.

Filozof polemizuje tu również ze znanym argumentem usprawiedliwiającym myślistwo, który bazuje na twierdzeniu, że pewne gatunki niszczą dane ekosystemy. Horta celnie zauważa, że gdybyśmy podobne rozumowanie stosowali wobec ludzi ‒ w nieporównywalnie większym stopniu niszczących środowisko ‒ byłoby to niedopuszczalnym moralnym skandalem. Widzimy, jak wyraźnie ujawnia się tutaj wspomniany gatunkowizm.

Końcowe fragmenty książki stanowią przejrzysty i uniwersalny przewodnik dla każdego, kto chce wesprzeć działania na rzecz obrony zwierząt. Czytelnik nie tylko dowie się, jak rozmawiać z tymi, którzy nie znają faktów dotyczących wykorzystywania innych gatunków, ale także jak zwracać uwagę na instytucjonalne szkodzenie zwierzętom (np. na wydziałach przyrodniczych). Uzyska informacje, w jaki sposób może protestować przeciwko dotacjom na ich hodowlę czy nagłaśniać konieczność włączenia tematu ochrony zwierząt do programów szkolnych. Nie da się uratować wszystkich istot, ale każdy z nas jest w stanie ocalić wiele z nich. 

Oscar Horta, Po stronie zwierząt, tłum. Joanna Wiśniewska, wyd. Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2024.

Czytaj również:

Ale po co chodzi? Ale po co chodzi?
i
Schemat poruszania się pierwszych lądowych kręgowców. Takie ślady mogło zostawić tylko czworonożne zwierzę, o kończynach wyposażonych w ruchome stawy: biodra, kolana, łokcie.
Ziemia

Ale po co chodzi?

Mikołaj Golachowski

Około 400 mln lat temu nasi przodkowie skierowali ku lądowi najpierw swoje oczy, a następnie płetwy, które wkrótce stały się nogami. Czy był to dobry wybór? Zdania wśród ich potomków wydają się podzielone.

Utkwił mi w pamięci rysunek Gary’ego Larsona, na którym dwie żaborybie istoty tęsknie wyglądają z wody na plażę. Jedna z nich w płetwołapie trzyma kij bejsbolowy, na piasku leży zaś nieopatrznie wybita piłeczka. Podpis głosi: „Great moments in evolution”, czyli „Wielkie momenty ewolucji”. Kiedy potem czytałem książkę At the Water’s Edge (Na brzegu wody) Carla Zimmera o tym, jak życie wyszło na ląd, po czym wróciło do morza, i ujrzałem, że pierwszy rozdział ma tytuł „Za zgubionym balonem”, natychmiast oczywiście pomyślałem, że autor odgrzewa dowcip Larsona z piłeczką. Jednak prawda okazała się znacznie ciekawsza.

Czytaj dalej